Stanisław Żółkiewski. Jedyny zdobywca Kremla

Stanisław Żółkiewski zapisał się w historii jako jedyny wojskowy dowódca, który zdobył Moskwę i stacjonował w niej przez dwa lata.

Aktualizacja: 15.10.2020 23:24 Publikacja: 15.10.2020 23:01

Polskie chorągwie witane przez bojarów przed bramami Kremla 9 października 1610 r., trzy miesiące po

Polskie chorągwie witane przez bojarów przed bramami Kremla 9 października 1610 r., trzy miesiące po zwycięskiej bitwie pod Kłuszynem

Foto: FINE ART IMAGES/HERITAGE IMAGES/GETTY IMAGES

„Przeto nie turbuj się wasza mość, najukochańsza małżonko, Bóg czuwać będzie nad nami, a chociażbym i poległ, to ja stary i na usługi Rzeczypospolitej już niezdatny” – napisał Stanisław Żółkiewski w ostatnim liście do żony Reginy. Posłaniec, który kilkanaście dni później dotarł do magnackiej posiadłości, mógł opowiedzieć o widzianych na własne oczy męstwie i wojennym geniuszu hetmana. Gdy po raz ostatni widział go żywego, był 5 października 1620 roku. 4 tysiące polskich żołnierzy kończyło właśnie odwrót spod wsi Cecora w Mołdawii do rzeki Prut, która była granicą Rzeczypospolitej. Dwa tygodnie wcześniej, właśnie pod Cecorą, część wojsk wołoskich przeszła na stronę Turków, a skłóceni ze sobą polscy dowódcy, wbrew woli Żółkiewskiego, wydali sprzeczne rozkazy, co spowodowało chaos, panikę i w konsekwencji udany turecki atak. Wielka wyprawa wojenna, która miała ugruntować panowanie Rzeczypospolitej w Mołdawii, zamieniła się w bezładną ucieczkę.

Rozbite wojsko stanęło znowu przy Żółkiewskim. Stary hetman kazał otoczyć armię czterema rzędami wozów spiętych żelaznymi łańcuchami. Powstał w ten sposób tabor, zza którego można było bronić się przed atakami wroga. Tak skonstruowana ruchoma forteca ruszyła przez bezkresne stepy aż do polskiej granicy. W ciągu następnych dwóch tygodni wojska tureckie przypuściły aż 17 ataków na polski tabor, za każdym razem bezskutecznie. W końcu pod Mohylowem Podolskim, gdy można już było zobaczyć rzekę graniczną, ktoś puścił plotkę, że hetman będzie surowo karał tych żołnierzy, którzy wcześniej wykazali się nieposłuszeństwem. Fałszywa pogłoska okazała się iskrą rzuconą na proch. Karni i zdyscyplinowani żołnierze nagle porzucili tabor i ruszyli w stronę rzeki, by przepłynąć na drugi brzeg. Na to tylko czekały wojska tureckie. Janczarzy rzucili się do ataku i wysiekli Polaków, a potem zaatakowali odsłonięty i nieubezpieczany tabor. Jeden z rycerzy podał konia Żółkiewskiemu, prosząc, by ocalił głowę z pobojowiska. Ale stary hetman pragnął już tylko umrzeć z honorem. Przebił konia szablą i walczył do ostatniej chwili, bez nadziei na zwycięstwo. Tradycja przypisuje mu ostatnie słowa: „O jak pięknie i słodko jest umierać za ojczyznę”.

Wielka kariera

Żółkiewski przyszedł na świat w 1547 roku w Turynce pod Lwowem w średniozamożnej rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec – też Stanisław – był spokrewniony z kanclerzem wielkim Janem Zamoyskim (najbliższym współpracownikiem Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta). Ojciec zadbał najpierw o karierę swoją, a później swojego syna. Stary Żółkiewski, dzięki protekcji Zamoyskiego, awansował z podstarościego aż do fotela wojewody ruskiego, co stwarzało też ogromne możliwości jego synowi. Młody Stanisław kształcił się w szkole katedralnej we Lwowie, a potem został dworzaninem Zamoyskiego. Wraz z nim pojechał w 1573 roku z oficjalnym poselstwem do Paryża, aby powiadomić Henryka Walezego, że szlachta wybrała go na króla Polski. Ale „król Henricus zrobił Polakom psikus”, ponieważ po trzech tygodniach uciekł z Wawelu i trzeba było zarządzić kolejną elekcję. W jej wyniku tron przypadł Stefanowi Batoremu, który zapisał się w historii jako jeden z najlepszych władców Polski. 25-letni Żółkiewski został sekretarzem monarchy i jedną z najbardziej wpływowych osób w Rzeczypospolitej. Ten wybór miał przynieść Batoremu szereg korzyści.

Najpierw, podczas konfliktu króla z Gdańskiem, Żółkiewski odznaczył się w bitwie pod Lubiszewem, potem wykazał się talentami dowódczymi podczas wyprawy na Rosję, w trakcie której unieszkodliwiono Iwana Groźnego. Ale najbardziej przysłużył się królowi w maju 1584 roku. Pojmał wówczas Samuela Zborowskiego – banitę, który chciał przeprowadzić zamach stanu i obalić władcę (dwa tygodnie później został ścięty na wawelskim dziedzińcu). Dwa lata później król Batory umarł, a szlachta obrała nowym władcą Zygmunta III Wazę. Żółkiewski od początku opowiadał się za jego kandydaturą, tak samo jak hetman Jan Zamoyski. Nowy monarcha nie zapomniał tej lojalności. Zamoyski pozostał kanclerzem, a Żółkiewski otrzymał buławę hetmańską i godność kasztelana lwowskiego. Od tej pory zaangażował się w wyprawy zbrojne na wschód: w 1595 roku do Mołdawii, gdzie Zamoyski osadził na tronie lojalnego wobec Rzeczypospolitej Jeremiego Mohyłę, w 1600 roku na Wołoszczyznę, gdzie wraz z Zamoyskim rozbili pod Bukowem hospodara Michała Walecznego, w końcu w 1602 roku do Estonii, która stała się teatrem wojny polsko-szwedzkiej. Odniósł wspaniałe zwycięstwo w bitwie pod Rewlem, zdobył Wolmar i wymusił na Szwedach podpisanie kapitulacji w mieście Biały Kamień.

Równolegle prowadził aktywną działalność państwową. Założył miasto Żółkiew, istniejące zresztą do dziś, które miało stać się siedzibą jego rodu. Fundował kościoły i kaplice, a także wzmocnił potencjał obronny Lwowa, budując nowe umocnienia. Radykalnie poprawił również bezpieczeństwo na gościńcach wiodących do Lwowa. Jego żołnierze wyłapywali rozbójników i wieszali ich. Rządy Żółkiewskiego były też okresem wspaniałego rozkwitu Lwowa.

U szczytu sławy

3 czerwca 1606 roku umarł Jan Zamoyski, który pod koniec życia stał się przeciwnikiem polityki króla dążącego do likwidacji przywilejów szlacheckich i wzmocnienia swojej władzy. Te dążenia króla wywołały bunt szlachty, na którego czele stanął marszałek wielki koronny Mikołaj Zebrzydowski. Wybuchła wojna domowa, a zbuntowane wojska ruszyły z Warki w stronę Krakowa, aby siłą wymusić ustępstwa na władcy. Zygmunt III Waza wyszedł im naprzeciw. Pod Guzowem, niedaleko dzisiejszego Szydłowca, doszło do rozstrzygającego starcia. Armia królewska odniosła zwycięstwo. Przełomowym momentem bitwy okazało się uderzenie wojsk kwarcianych Żółkiewskiego, które złamało szyki przeciwnika. W nagrodę król Zygmunt mianował swego wiernego sojusznika wojewodą kijowskim.

Wielki dowódca niedługo jednak cieszył się nowym stanowiskiem. Rok później wybuchła wojna z Rosją. Król Zygmunt chciał osadzić na moskiewskim tronie swojego syna Władysława i stworzyć unię polsko-rosyjsko-szwedzką połączoną pod swoim berłem. Gdyby plan się powiódł, królestwo Zygmunta III Wazy byłoby najpotężniejszym państwem ówczesnego świata. Ale Wasyl Szujski – pretendent do carskiego tronu – nie chciał zrezygnować z marzeń o władzy. Na czele wielkiej armii ruszył pod Smoleńsk, aby rozbić polskie wojska. Żółkiewski stawił mu czoła pod Kłuszynem. 4 lipca 1610 roku historia odnotowała tam jedno z największych polskich zwycięstw. Mając 2700 husarzy i 300 piechurów, pokonał 35-tysięczną armię rosyjsko-szwedzką, tracąc ledwie 300 żołnierzy (przy 8 tysiącach zabitych po stronie przeciwnika). Spod Kłuszyna ruszył na czele zwycięskiej armii do Moskwy i zajął ją. Ta sztuka nie udała się później nikomu.

Wasyl Szujski i jego dwaj bracia trafili do niewoli i rok później Żółkiewski przyprowadził ich do Warszawy, gdzie zostali zmuszeni do oddania hołdu królowi Zygmuntowi. Fakt ten rosyjska historiografia przez następne stulecia starała się wymazać z pamięci i tradycji zarówno Polaków, jak i Rosjan. Hołd ruski był jedynym takim wydarzeniem w dziejach. Witając zwycięskiego hetmana, podkanclerzy Feliks Kryski mówił: „Sama sława imię Waszmości in longam rozniesie posteritatem, boś to sprawił, co nad siły i wszelkie było oczekiwanie”. Kniaziowie trafili do królewskiej niewoli, ale byli przetrzymywani w dobrych warunkach (wkrótce zmarli).

Niestety, wielkie plany politycznie nie ziściły się. Rosjan w wojnie z Polską wsparły wojska szwedzkie. Król Zygmunt zdobył Smoleńsk, ale hetmani nie byli w stanie wesprzeć oblężonej polskiej załogi Kremla. 7 listopada 1612 r. Polacy skapitulowali i opuścili Kreml. Ten dzień od 2005 roku jest czczony w Rosji jako święto narodowe.

Wielka polityka

Hetman Żółkiewski był zdania, że największe niebezpieczeństwo zagraża Rzeczypospolitej ze strony Moskwy i to na wojnie z nią trzeba koncentrować wysiłek zbrojny państwa. Uważał, że nie można równolegle prowadzić wojen z Turcją i Tatarami. Trzeba więc z nimi zawrzeć pokój, choćby nawet trzeba było za to zapłacić. Żółkiewski zabiegał też o to, aby ufortyfikować południowo-wschodnie rubieże Rzeczypospolitej i w ten sposób zapewnić lepszą ochronę przed najazdami tatarskimi. Przedłożył więc na Sejmie projekt zwiększenia uprawnień hetmańskich i projekt zwiększenia stałej armii do 10 tysięcy żołnierzy. Projekt jednak przepadł. Zwiększenie wojska musiałoby się wiązać z podwyżką podatków, a szlachta nie chciała się na to zgodzić.

Mimo to starzejący się hetman robił wszystko, aby zapewnić państwu bezpieczeństwo od strony południowo-wschodniej. Prowadził sekretne rozmowy z Turcją i Chanatem Krymskim, sondując możliwość wspólnej wyprawy na Rosję. Zorganizował intrygę, która miała na celu przeprowadzenie zamachu stanu w Mołdawii i usunięcie hospodara niechętnego Polsce. W końcu we wrześniu 1617 roku zawarł traktat z Turcją. Na jego podstawie Rzeczpospolita zrzekła się swoich wpływów w Siedmiogrodzie, Mołdawii i Wołoszczyźnie oraz zobowiązała się powstrzymać Kozaków od łupieżczych wypraw na Turcję. W zamian sułtan obiecał, że nie zaatakuje Polski. Traktat ten ściągnął na Żółkiewskiego falę krytyki, ale być może przyczynił się do ocalenia Polski. Gdy w następnych latach na Polskę zwaliły się najazdy rosyjskie, szwedzkie, brandenburskie i powstania kozackie, sułtan dochował warunków pokoju, co być może uchroniło Polskę przed ostatecznym upadkiem.

6 lutego 1618 roku Żółkiewski został hetmanem wielkim koronnym, a miesiąc później również kanclerzem wielkim. Stał się więc w Rzeczypospolitej osobą numer dwa, zaraz po królu. Opozycja przeciwko niemu rosła. Magnaci zazdrościli mu władzy, stanowisk i wojennej sławy, szlachta krytykowała go za upokarzający rozejm z Turcją. Jakby tego było mało, południowo-wschodnie kresy zaczęły znowu najeżdżać ordy tatarskie. Stary hetman wyruszył naprzeciwko nim, prowadząc wojska koronne. Pod miejscowością Orynin w polskim obozie wybuchł bunt, a Żółkiewskiemu zaczęło brakować energii, aby go poskromić. Tatarzy wykorzystali to i odeszli z jeńcami, nie wdając się w generalną bitwę. Klęska pod Oryninem ściągnęła na głowę hetmana falę krytyki. Żółkiewski – zmęczony tymi awanturami – wrócił do Warszawy i złożył dymisję. Chciał wrócić w rodzinne strony i tutaj dożyć spokojnej starości. Jednak król dymisji nie przyjął. W Mołdawii znowu doszło do walk o władzę, a przychylny Rzeczypospolitej hospodar Kaspar Gratiani potrzebował wsparcia.

Na czele armii Żółkiewski wyruszył mu więc z pomocą. Ale chaos wewnętrzny i rozprężenie znów dały o sobie znać. Polskie wojska poniosły klęskę pod Cecorą i Żółkiewski nakazał odwrót w stronę granic Rzeczypospolitej. Pod Mohylowem Podolskim w obozie polskim pojawiła się pogłoska, że hetman będzie karał żołnierzy za nieposłuszeństwo podczas wyprawy. I wtedy zmęczeni polscy rycerze porzucili tabor i zaczęli bezładnie uciekać, wprost pod miecze i kule czekających Turków. Ich atak na rozprężony tabor był już tylko kwestią czasu. Żółkiewski miał okazję uciec i uratować życie, ale nie chciał. Wolał zginąć jak żołnierz.

Bez głowy

Jego zwłoki, odziane w eleganckie szaty, Turcy odnaleźli po bitwie. Stary hetman miał odrąbaną prawą rękę, co oznaczało, że bronił się dzielnie do ostatniej chwili. Odrąbano mu głowę, zatknięto na pikę i wysłano w prezencie sułtanowi. Ten zawiesił ją przy jednej z bram wiodących do swego pałacu. Syn Jan walczył mężnie u boku ojca aż do końca. Przeżył, ale dostał się do niewoli. Jego matka wykupiła z niej i jego, i zwłoki hetmana. Seniora pochowano w kolegiacie św. Wawrzyńca w Żółkwi. Na nagrobku umieszczono łaciński napis: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel”. Rzeczywiście powstał.

Prawnukiem Żółkiewskiego był Jan III Sobieski, który 63 lata po cecorskiej klęsce rozbił w proch armię turecką pod Wiedniem, ratując Europę przed islamem.

„Przeto nie turbuj się wasza mość, najukochańsza małżonko, Bóg czuwać będzie nad nami, a chociażbym i poległ, to ja stary i na usługi Rzeczypospolitej już niezdatny” – napisał Stanisław Żółkiewski w ostatnim liście do żony Reginy. Posłaniec, który kilkanaście dni później dotarł do magnackiej posiadłości, mógł opowiedzieć o widzianych na własne oczy męstwie i wojennym geniuszu hetmana. Gdy po raz ostatni widział go żywego, był 5 października 1620 roku. 4 tysiące polskich żołnierzy kończyło właśnie odwrót spod wsi Cecora w Mołdawii do rzeki Prut, która była granicą Rzeczypospolitej. Dwa tygodnie wcześniej, właśnie pod Cecorą, część wojsk wołoskich przeszła na stronę Turków, a skłóceni ze sobą polscy dowódcy, wbrew woli Żółkiewskiego, wydali sprzeczne rozkazy, co spowodowało chaos, panikę i w konsekwencji udany turecki atak. Wielka wyprawa wojenna, która miała ugruntować panowanie Rzeczypospolitej w Mołdawii, zamieniła się w bezładną ucieczkę.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii
Historia
Jerozolima. Nowa biografia starego miasta