Homo sapiens zawsze marzył o lataniu, ale tajemnice podmorskich głębin wabiły go z równą siłą. Za pierwszym projektem aparatu podwodnego ery nowożytnej stał renesansowy wizjoner. Zgodnie z historycznym przekazem Leonardo da Vinci tak przestraszył się zabójczych możliwości wymyślonej machiny, że spalił wszystkie szkice.
Trzystuletnia historia
Epoka oświecenia przyniosła wiarę w potęgę ludzkiego rozumu. Niestety, XVIII w. zapoczątkował także śmiertelną listę marzycieli pragnących pływać pod wodą. W 1774 r. Anglik John Day zatonął wraz ze skonstruowanym przez siebie podwodnym slupem „Maria”.
Pionierskie zastosowanie okrętu podwodnego w działaniach militarnych datuje się na amerykańską wojnę domową. W 1864 r. Horatio Hunley dokonał pierwszego udanego ataku podwodnego na wrogi okręt. Rok wcześniej inżynier skonfederowanego Południa zbudował pojazd, w którym rolę napędu pełniły mięśnie siedmiu marynarzy. Podczas eksperymentalnych rejsów nie obyło się bez katastrof. Okręt dwukrotnie tonął wraz z kolejnymi załogami. Niemniej secesjoniści, zdesperowani morską blokadą Charlestonu, zaatakowali eskadrę unijnej marynarki. Nocą 17 lutego 1864 r. okręt, nazwany na cześć twórcy „Hunley”, wypłynął z obleganego portu. Był uzbrojony w dziobową lancę, na której znajdował się prochowy ładunek. Niepostrzeżenie dopłynął do burty parowej korwety USS „Haustonic” i zdetonował przewożoną minę. Okręt Unii zatonął, podobnie jak podwodny pojazd uszkodzony falą uderzeniową wybuchu.
Prawdziwa rewolucja w projektowaniu tego typu jednostek dokonała się za sprawą technologii przełomu XIX i XX w. Skonstruowanie silników spalinowego i elektrycznego pozwoliło na wyposażenie okrętów w wydajne jednostki napędowe. Wraz z wynalazkiem torpedy możliwe stały się podwodne ataki z dużego dystansu, co przesądziło o masowej budowie okrętów. Ich zabójcza moc uwidoczniła się podczas I wojny światowej, gdy floty ententy zablokowały morski transport państw centralnych. W odpowiedzi niemiecki kajzer ogłosił tzw. nieograniczoną wojnę podwodną i spuścił ze smyczy U-Booty. O wadze, jaką Berlin przywiązywał do podmorskiej wojny, świadczą liczby. W 1914 r. niemiecka marynarka miała 30 U-Bootów. W kolejnych latach stocznie wybudowały 360 okrętów, z czego 178 zostało zatopionych podczas ataków na brytyjskie i amerykańskie konwoje.
Historia powtórzyła się podczas II wojny światowej, tyle że na większą skalę. 20 lat wcześniej torpedy zniszczyły alianckie statki i okręty o łącznym tonażu 11 mln ton (BRT). W latach 1939-1945 łupem wilczych stad Kriegsmarine padło ponad 4 tys. sojuszniczych jednostek o tonażu 17 mln BRT. Za suchymi cyframi kryły się dramatyczna bitwa o Atlantyk i tysiące ludzkich tragedii. Marynarze konwojów ginęli w lodowatej wodzie, w płomieniach i w tonących statkach zamienionych w żelazne pułapki. Osobowe straty hitlerowskiej floty podwodnej wyniosły 30 tys. marynarzy spośród 40 tys. służących. Pod koniec wojny średnia życia załogi U-Boota nie była wyższa niż dwa patrole.