Dzień Pokoju w Luton. Budynki spłonęły doszczętnie

Serbski pisarz emigracyjny Miodrag Bulatović napisał kiedyś powieść pod prowokacyjnym tytułem „Wojna była lepsza”.

Aktualizacja: 17.09.2020 21:31 Publikacja: 17.09.2020 21:00

Król Jerzy wizytuje 29 DP, 1915 rok

Król Jerzy wizytuje 29 DP, 1915 rok

Foto: domena publiczna

Rzecz jasna, żaden intelektualny łamaniec z przewrotką nie rozgrzeszy barbarzyństw I wojny światowej. A jednak trudno odrzucić wrażenie, że gdy w okopach zapadła cisza, Europa stała bliżej otchłani niż wówczas, kiedy grzmiały armaty. Dopóki do siebie strzelano, Zachód zdołał zachować zasadniczą formę, lecz stare hierarchie uległy destrukcji zaraz po nastaniu pokoju.

Kto przypuszczał, że w subordynowanych do bólu, praworządnych i w kostkę poukładanych Niemczech tkwi potencjał rewolucyjnego szału i nieokiełznanej anarchii? Kto wyobrażał sobie entuzjazm Włochów do tworzenia karnych kolumn marszowych i równych szeregów, choćby to było zaprawione burleską? Wirus rozpadu społecznego nie rozróżniał zwycięzców i pokonanych, dlatego rodzi się pytanie, ile dzieliło Europę od zupełnego kolapsu.

Nawet w alternatywnej rzeczywistości telewizyjnego serialu hitlerowska flaga na londyńskim Big Benie wygląda niestosownie, niczym choinka zapachowa w rolls-roysie lub pomnik Lenina przed pałacem Buckingham. Obie wizje od spełnienia dzieli ulotny dystans, który rozgranicza angielską powściągliwość i równo cięte żywopłoty od szarych domów na robotniczych przedmieściach i terroryzujących Europę kibiców. Być może jest to tylko odległość z Londynu do Luton.

Formalnie wielka wojna skończyła się w czerwcu 1919 r., toteż Jerzy V ustanowił 19 lipca oficjalnym Dniem Pokoju. Luton postanowiło świętować sztampowo – paradą orkiestr dętych, pokazem fajerwerków i zabawami dla dzieci, a plan uroczystości wieńczyła uroczysta kolacja w ratuszu. Wszelako zupełnie pominięto żołnierzy i weteranów wojennych, choć Luton było pod paroma względami miejscem szczególnym. Spośród mieszkańców niewielkiej mieściny aż półtora tysiąca 20-latków poległo w okopach, a liczba weteranów wojennych przekraczała angielską średnią. Nadto bezpośrednio pod Luton rozmieszczono duże obozy wojskowe, pełne oczekujących demobilizacji żołnierzy.

Nie licząc choćby na wyżerkę (radni za wstęp na bankiet żądali prawie funta), weterani chcieli urządzić własne uroczystości, z nabożeństwem za poległych kolegów. Jednak i na to ratusz nie wyraził zgody, co uwolniło nowe pokłady frustracji. Większość zwolnionych żołnierzy nie miała pracy, a ceny wywindowane przez wojnę podwodną bynajmniej nie spadły po nastaniu pokoju.

Kiedy więc porządni obywatele, z radą miasta i samym burmistrzem na czele, kroczyli w uroczystym pochodzie, weterani utworzyli na chodnikach ponury szpaler, wysuwając na czoło pokiereszowanych inwalidów wojennych. Milcząc, wznosili tablice z żądaniem, by litość dla nich zastąpić miejscami pracy.

Drwiny i gwizdy tłumu zagłuszyły odczytanie edyktu króla, doszło do przepychanek, a w końcu otwartej napaści. Ucieczka do ratusza nie pomogła, bo wyłamano drzwi i splądrowano budynek. Policji udało się wyprowadzić notabli z budynku, gdy tłum zajął się wyrzucaniem z okien mebli i sprzętów. Potem przyszła kolej na budynek Biura ds. Żywności, które obarczano winą za paskarskie ceny.

Wkrótce znaleziono warsztat samochodowy i bańki z benzyną, po czym spontanicznie podpalono oba gmachy, czemu tłum przyglądał się zadowolony, z sarkazmem śpiewając „Keep the Home Fires Burning” – „Podtrzymujcie ogniska domowe” – piosenkę napisaną w 1914 r., żeby zagrzewać żołnierzy do walki. Straż była bezradna, ponieważ zamiast z ogniem musiała walczyć z weteranami.

Po wywleczeniu ze sklepu muzycznego fortepianów i gramofonów orgia zniszczenia trwała do świtu w blasku pożarów, dopóki do Luton nie zwieziono plutonu liniowych żołnierzy. Budynki spłonęły doszczętnie, lecz spokój udało się utrzymać tylko do zmierzchu. Zamieszki trwały kolejne dwie noce, póki nie zabrakło miejsc do splądrowania.

Dziś pamięta się jedynie wydarzenia w Luton, ale gdzie indziej Dzień Pokoju obchodzono podobnie. Lista jest długa – w większości bojkotowano uroczystości, ale w Coventry także doszło do zamieszek i niszczenia sklepów, a w Swindon spalono maszt flagowy. Władze i sądy zachowały rozsądek, bo wyroki były nieliczne i zadziwiająco niskie, choć wyrządzone straty okazały się ogromne. Wszakże skutków ewentualnej eskalacji konfliktu nie sposób wyolbrzymić. Do cywila zwolniono – lub trzeba było zwolnić – łącznie 3,5 mln żołnierzy.

Dnia Pokoju więcej nie obchodzono, podobnie jak rocznicy wybuchu wojny. Jedynym świętem pozostał 11 listopada, wszakże celebrowany bez cienia radości, za to z wielką pokorą.

Rzecz jasna, żaden intelektualny łamaniec z przewrotką nie rozgrzeszy barbarzyństw I wojny światowej. A jednak trudno odrzucić wrażenie, że gdy w okopach zapadła cisza, Europa stała bliżej otchłani niż wówczas, kiedy grzmiały armaty. Dopóki do siebie strzelano, Zachód zdołał zachować zasadniczą formę, lecz stare hierarchie uległy destrukcji zaraz po nastaniu pokoju.

Kto przypuszczał, że w subordynowanych do bólu, praworządnych i w kostkę poukładanych Niemczech tkwi potencjał rewolucyjnego szału i nieokiełznanej anarchii? Kto wyobrażał sobie entuzjazm Włochów do tworzenia karnych kolumn marszowych i równych szeregów, choćby to było zaprawione burleską? Wirus rozpadu społecznego nie rozróżniał zwycięzców i pokonanych, dlatego rodzi się pytanie, ile dzieliło Europę od zupełnego kolapsu.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie