Konstytucja marcowa 1921 r. wprowadzała ustrój republiki parlamentarno-gabinetowej, w której prezydent był wybierany przez Zgromadzenie Narodowe na siedmioletnią kadencję. Nie mając żadnych uprawnień ustawodawczych oraz będąc pod kontrolą Sejmu i rządu, prezydent pełnił jedynie funkcję reprezentacyjną.
A jednak wybór Gabriela Narutowicza wzbudził takie emocje, że o mało nie doprowadził do wojny domowej. Pierwszy polski prezydent zginął w zamachu zaledwie dwa dni po objęciu urzędu. Cała klasa polityczna odrodzonej Rzeczypospolitej okryła się wstydem. 17 grudnia 1922 r. Stanisław Stroński opublikował w dzienniku „Rzeczpospolita” poruszający artykuł pod wymownym tytułem „Ciszej nad tą trumną!”. Zapewne w ten sposób próbował także uciszyć własne wyrzuty sumienia. Przecież to on zaledwie tydzień wcześniej napisał artykuł zatytułowany „Ich prezydent”, który kończył w tonie odezwy i oczekiwania na działanie: „Obce narodowości, Żydzi, Niemcy, Ukraińcy, głosami swymi w liczbie 103, dołączonymi do mniejszości głosów polskich w liczbie 186, narzuciły wczoraj większości polskiej w liczbie 256 (...) wybór p. Gabriela Narutowicza na Prezydenta Rzplitej Polskiej. (...) Wybór ten zdumiewająco bezmyślny, wyzywający, jątrzący, wytwarza stan rzeczy, z którym większość polska musi walczyć”. Walczyć? Ale jak? Niestety, ulica zrozumiała ten apel jako wezwanie do fizycznej napaści na prezydenta elekta.
Warto o tym pamiętać, bo bywa, że słowa mają większą moc od pocisków artyleryjskich. Prowokują zamachy, wywołują wojny, a nawet prowadzą do ludobójstwa. Zastanówmy się przez moment, do jakiego stopnia obudziliśmy negatywne emocje także teraz i jakie mogą być ich nieprzewidywalne konsekwencje w przyszłości.
Po śmierci pierwszego prezydenta najwyższy urząd w państwie zastępczo objął marszałek Sejmu Maciej Rataj. Nie pełnił jednak tej roli biernie. Stanowczo przyjął dymisję gabinetu Juliana Nowaka i desygnował na premiera Władysława Sikorskiego.
Dziwnym zrządzeniem losu Maciejowi Ratajowi przypadło po raz drugi w historii zastąpić prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w maju 1926 r., kiedy na jego ręce rezygnację z urzędu złożył prezydent Stanisław Wojciechowski. I tym razem Maciejowi Ratajowi przyszło podjąć kluczową decyzję desygnowania na premiera, wskazanego przez marszałka Piłsudskiego, wybitnego profesora matematyki Kazimierza Bartla.