Ocaleni z Holokaustu: Białe autobusy za zgodą Himmlera

Pod koniec wojny Szwedzki Czerwony Krzyż zorganizował niezwykłą akcję humanitarną. Za zgodą szefa SS Heinricha Himmlera konwoje pomalowanych na biało autobusów wywiozły z Niemiec tysiące więźniów obozów koncentracyjnych.

Aktualizacja: 19.03.2020 21:17 Publikacja: 19.03.2020 21:17

Ocaleni z Holokaustu: Białe autobusy za zgodą Himmlera

Foto: Muzeum Narodowe Danii

16 lutego 1945 r. pod Berlinem wylądował samolot, na którego pokładzie znajdował się szwedzki arystokrata, członek rodu panującego i wiceprzewodniczący Szwedzkiego Czerwonego Krzyża (SCK) – hrabia Folke Bernadotte. Na zlecenie szwedzkiego rządu hrabia miał wynegocjować z Heinrichem Himmlerem uwolnienie więźniów pochodzenia skandynawskiego z nazistowskich obozów koncentracyjnych. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej taka misja byłaby z góry skazana na niepowodzenie, ale na początku 1945 r. los III Rzeszy był już przesądzony i nawet najbardziej fanatyczni zwolennicy Hitlera zdawali sobie sprawę, że są świadkami jedynie przedłużającej się agonii totalitarnego państwa. Nazistowscy dygnitarze nie rwali się już do wykonywania coraz bardziej desperackich rozkazów Führera, a raczej gorączkowo szukali sposobów na ratowanie własnego życia.

Heinrich Himmler, mimo że zajmował jedno z czołowych miejsc na alianckiej liście zbrodniarzy wojennych, wciąż liczył na to, że uda mu się dobić targu z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, a jego kartą przetargową miało być życie więźniów obozów koncentracyjnych. Tymczasem zachodni alianci już dawno odrzucili możliwość jakiejkolwiek współpracy z Himmlerem, a jego sytuacja pogarszała się z każdym kolejnym wyzwalanym przez aliantów obozem koncentracyjnym. Jego skłonność do ustępstw i negocjacji postanowili jednak wykorzystać Szwedzi.

Cyniczny pragmatyzm

Szwecja podczas wojny zachowała neutralność, ale by ją utrzymać i uniknąć losu Danii i Norwegii, podbitych przez Hitlera w początkowej fazie konfliktu, szła na bardzo duże ustępstwa na rzecz III Rzeszy. Najbardziej konkretną i trudną do przecenienia formą współpracy był eksport ogromnych ilości rud żelaza, które wykorzystywane były w budowie niemieckiej machiny wojennej. Szwedzi zgodzili się także na tranzyt niektórych jednostek wojskowych Wehrmachtu przez swoje terytorium, a przez Waffen SS przewinęło się kilkuset szwedzkich ochotników. Germanofilem był sam król Szwecji Gustaw V, a szwedzka doktryna socjaldemokratyczna w latach 30. i 40. XX w. nierzadko inspirowała się ideologią nazistowską (np. program przymusowej sterylizacji). Z drugiej strony, mniej więcej od 1943 r., polityka rządu Szwecji otwierała się na współpracę z aliantami, podjęto także działania mające na celu poprawę stosunków z najbliższymi sąsiadami (Szwecja stała się m.in. miejscem schronienia dla członków duńskiego ruchu oporu). Ale największą zasługą Szwedów było umożliwienie ewakuacji ponad 7 tys. Żydów z Danii, co uchroniło ich przed zagładą.

Postawa Szwecji w czasie wojny była więc niejednoznaczna, zwykle przeważał dość cyniczny pragmatyzm – stawiano na stronę, która w danej chwili zwyciężała. W obliczu coraz wyraźniejszej klęski Niemiec ważniejsze stały się zatem stosunki z zachodnimi aliantami. Ich poprawie miała służyć m.in. misja hrabiego Bernadottego. Oczywiście jej polityczny aspekt spójnie łączył się z aspektem czysto humanitarnym – bezpośrednim impulsem do podjęcia akcji ratunkowej były wszakże wciąż powracające pogłoski o hitlerowskich planach zniszczenia obozów i wymordowania więźniów. Co prawda, Himmler już pod koniec 1944 r., wbrew woli Führera, zakazał wysadzenia w powietrze obozów i wstrzymał pracę krematoriów, ale – jak pokazały „marsze śmierci” – życie osób przetrzymywanych w lagrach było zagrożone niemal do ostatniego dnia wojny.

Do przeprowadzenia akcji „białe autobusy” przyczyniły się także ambicje i działania konkretnych osób. Duże zasługi na tym polu miał akredytowany w grudniu 1943 r. w Sztokholmie przedstawiciel emigracyjnego rządu norweskiego Niels Christian Ditleff, dzięki któremu powstały m.in. dokładne spisy obywateli Norwegii więzionych przez Niemców (nieco później podobne zestawienie przygotowali dla Szwedów Duńczycy). Jak już wspomniałem, inicjatywa szwedzka padła po stronie niemieckiej na podatny grunt, przygotowany uprzednio przez adiutanta Himmlera i szefa wywiadu SS Waltera Schellenberga, zwolennika rozpoczęcia negocjacji pokojowych z aliantami, oraz osobistego masażystę Himmlera – Felixa Kerstena. Ten ostatni był bardzo ważnym elementem całej układanki, ponieważ od pewnego czasu mieszkał w Szwecji, a od dawna cieszył się bezgranicznym zaufaniem szefa SS, cierpiącego na potworne bóle o charakterze nerwowym, które potrafił uśmierzyć jedynie Kersten. Masażysta stał się więc łącznikiem między stroną skandynawską i niemiecką. Bezpośrednia odpowiedzialność za przeprowadzenie skutecznych rokowań, a potem kierowanie akcją humanitarną spadły natomiast na hr. Folke Bernadottego, który okazał się doskonałym dyplomatą i w niezwykle umiejętny sposób rozegrał rokowania z Himmlerem, a później, już w trakcie trwania akcji, rozszerzył jej zasięg.

Pierwsze negocjacje prowadzone przez hrabiego w Berlinie w drugiej połowie lutego 1945 r. były bardzo trudne, przede wszystkim ze względu na opór Ernsta Kaltenbrunnera, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. W końcu jednak Bernadottemu udało się spotkać z samym Himmlerem, który co prawda nie zgodził się na wywiezienie więźniów z terenu Niemiec, ale zatwierdził misję SCK mającą na celu zebranie wszystkich więźniów skandynawskich w jednym miejscu – wydzielonej części obozu Neuengamme, leżącego w pobliżu granicy duńskiej. Bernadotte postępował sprytnie, nie starał się zrealizować od razu wszystkich celów przygotowanego w Sztokholmie planu, ale stosował taktykę małych kroków, która okazała się bardzo skuteczna. 6 marca, podczas drugiej wyprawy do Berlina, udało mu się wynegocjować kolejne ustępstwa. Himmler zgodził się nawet na zgromadzenie w Neuengamme wszystkich skandynawskich Żydów. W tym czasie „białe autobusy” już grzały silniki, gotowe do wyprawy w głąb III Rzeszy.

Pierwsze transporty

12 marca pierwsza ekspedycja SCK wyruszyła z Hässleholm, w prowincji Skania, gdzie funkcjonowała tymczasowa baza misji, kierując się do Friedrichsruch, małej osady położonej w pobliżu obozu Neuengamme. Kolumna składała się z 36 autobusów zaadaptowanych na ambulanse, 12 ciężarówek plutonu transportowego oraz plutonu obsługi z kuchnią polową, warsztatem, lawetą i sprzętem medycznym. W sumie w skład oddziału weszło 75 pojazdów i 250 osób. Większość sprzętu należała do szwedzkiej armii, podobnie jak personel, który stanowili zdemobilizowani na czas misji żołnierze i oficerowie. Szefem ekspedycji mianowano płk. Gottfrida Björcka. Wszystkie pojazdy biorące udział w akcji pomalowano na biało i oznaczono znakiem czerwonego krzyża, aby nie zostały pomylone przez lotników alianckich z kolumną wojskową. Nota bene ani Brytyjczycy, ani Amerykanie, choć zostali poinformowani o rozpoczęciu operacji, nie dali Szwedom gwarancji nietykalności.

Oddział podzielono na dwie części. Jeden z plutonów w ciągu kolejnych kilkunastu dni ewakuował 2161 skandynawskich więźniów z Sachsenhausen, a pozostałe grupy 19 marca ruszyły na południe Niemiec i do Austrii – celem były obozy w Dachau, Mauthausen i Schönberg. Pięć dni później ekspedycja wróciła do Neuengamme z 559 Duńczykami i Norwegami. W następnych dniach przywożono kolejnych więźniów uratowanych z innych, mniejszych obozów leżących w pobliżu Lipska, w tym ok. 1200 duńskich policjantów.

Po pewnym czasie obóz w Neuengamme został podzielony na część „skandynawską” i „międzynarodową”. W tej pierwszej panowały zdecydowanie lepsze warunki, choćby dlatego, że począwszy od 29 marca, SCK regularnie dostarczał tam paczki żywnościowe, lekarstwa, odzież i koce. Wywoływało to niezadowolenie wśród nieludzko traktowanych więźniów z części „międzynarodowej”. Cieniem na akcję „białych autobusów” kładzie się także fakt, że kiedy w wyniku napływu więźniów pochodzenia skandynawskiego obóz szybko się przepełnił, Niemcy postanowili wywieźć do innych obozów ponad 2000 więźniów innych narodowości, głównie Francuzów, Belgów i Polaków. Wykorzystali do tego szwedzkie „białe autobusy” i ich załogi. Wielu więźniów nie przeżyło tych przenosin.

Na początku kwietnia 1945 r. pierwszy etap misji SCK został zakończony – w Neuengamme zgromadzono ok. 7000 duńskich i norweskich więźniów. Kolejnym celem było przekonanie Niemców o konieczności ich ewakuacji do bezpiecznej Szwecji.

Na ratunek duńskim Żydom

Jeszcze 28 marca Bernadotte ponownie spotkał się z Himmlerem. Nadal stosował swoją metodę drobnych kroków, a jego sprzymierzeńcem była wciąż pogarszająca się sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa Niemiec. Reichsführer SS tym razem zgodził się na ewakuowanie do Szwecji kobiet, chorych i sporą grupę przetrzymywanych w Neuengamme norweskich studentów.

W międzyczasie pojawił się duży problem. Część szwedzkiego personelu musiała (lub chciała) wrócić do ojczyzny, tymczasem liczba osób ewakuowanych z obozów koncentracyjnych nieustannie rosła. Pomoc zaoferowali Duńczycy, którzy oddali pod komendę Szwedów dwie kolumny z 60 pojazdami (w tym 33 autobusy) i personelem. Pojazdy również pomalowano na biało, ale oznaczono duńskim czerwonym krzyżem. Ich pierwszym zadaniem było przewiezienie 1717 duńskich policjantów z Neuengamme do obozu internowania Froslev w południowej Danii. Szybko ustalił się pewien podział zadań pomiędzy Szwedami i Duńczykami. Ci pierwsi nadal zajmowali się głównie ewakuowaniem różnych grup więźniów z obozów i więzień, natomiast ci drudzy wywozili ich poza granice Niemiec.

Największym i wciąż nierozwiązanym problemem była kwestia uratowania z getta w Theresienstadt pod Pragą 423 przetrzymywanych tam duńskich Żydów. Ostatecznie Gestapo wyraziło na to zgodę 12 marca. Pięć dni później szwedzko-duńska kolumna „białych autobusów” i samochodów dotarła szczęśliwie, acz z przygodami (przejeżdżając niemal wzdłuż linii frontu i nocując w pobliżu bombardowanego Poczdamu), bezpośrednio do Padborg w Danii, skąd Żydzi następnego dnia zostali przetransportowani do szwedzkiego Malmo. W tym samym czasie inne oddziały „białych autobusów” jeździły po różnych nazistowskich więzieniach, próbując wyciągać stamtąd więźniów politycznych.

Bernadotte krążył między Neuengamme a Berlinem, w którym spotykał się z Himmlerem, uzyskując od coraz bardziej zdesperowanego zbrodniarza kolejne ustępstwa. Najpierw zgodził się on na ewakuację Skandynawów z Neuengamme do Danii, w trakcie kolejnych spotkań na wywiezienie więźniarek z Ravensbrück, a ostatecznie na ewakuację wszystkich więźniów obozów koncentracyjnych. W zamian oczekiwał przekazania generałowi Eisenhowerowi – za pośrednictwem szwedzkiego MSZ – propozycji spotkania w celu omówienia kapitulacji Niemiec na froncie zachodnim. Na to było już jednak za późno, zresztą Bernadotte nie zamierzał takich pertraktacji podejmować.

20 kwietnia rozpoczęła się ewakuacja Skandynawów z Neuengamme do Danii, a potem dalej do Szwecji. Szwedzi i Duńczycy dostali na tę operację tylko jeden dzień. Ponad 100 zebranych naprędce pojazdów, głównie autobusów, uformowano w Padborg w sześć kolumn i w ekspresowym tempie pomalowano na biało. Ostatnie autobusy opuściły Neuengamme około pół godziny przed upływem wyznaczonego przez Niemców terminu.

Z Ravensbrück do Szwecji

Najbardziej dramatyczny przebieg miała ewakuacja kobiet z obozu w Ravensbrück. 22 kwietnia dotarł tam konwój 15 duńskich autobusów pod dowództwem kpt. Arnoldssona, aby zabrać ciężko chore więźniarki. Na miejscu się okazało, że Niemcy w obawie przed zbliżającą się Armią Czerwoną są skłonni uwolnić wszystkie kobiety z Francji, Belgii, Holandii i Polski, łącznie około 15 000 osób. Duńczycy zabrali ok. 100 kobiet i obiecali wrócić z większą liczbą pojazdów. Dwa kolejne transporty dotarły do obozu już następnego dnia i łącznie ewakuowały 1146 osób, głównie Francuzek.

Wieczorem 24 kwietnia przyjechał do Ravensbrück konwój dowodzony przez porucznika Gösta Hallqvista i zabrał 706 kobiet różnych narodowości. Losy konwoju w drodze do Padborg pokazują, że misja „białych autobusów” nie należała do bezpiecznych, szczególnie w jej drugiej fazie, kiedy w Niemczech panował już kompletny wojenny chaos. Konwój Hallqvista podzielił się na dwie mniejsze grupy. Obie zostały kilkukrotnie zaatakowane przez alianckie myśliwce. Było wielu zabitych i rannych, szczególnie wśród transportowanych więźniarek. Ostatnia kolumna autobusów pod dowództwem Ake Svensona zabrała z obozu 934 kobiety, głównie polskie Żydówki, i ponad 50 dzieci. Ze względu na sytuację na froncie kolejne wyprawy były już niemożliwe.

Jednak w morderczym Ravensbrück nadal przebywało wiele tysięcy kobiet, które Niemcy godzili się wydać, dlatego Szwedzi i Duńczycy nie odpuszczali. Z pomocą zarządu kolei Rzeszy i komendanta obozu kapitana Fritza Suhrena otrzymali do dyspozycji pociąg składający się z 50 wagonów towarowych. 25 kwietnia pociąg wypełniony więźniarkami wyjechał z Ravensbrück do Lubeki. Na miejsce miał dotrzeć następnego dnia, ale wtoczył się na dworzec dopiero cztery dni później. Przedstawiciele SCK spodziewali się najgorszego, ale jakimś cudem były tylko dwie ofiary śmiertelne „pociągu widmo”, jak go nazwano. Przeżyło 3989 kobiet, które od razu ewakuowano do Danii. Ostatnim akordem akcji humanitarnej było przybycie drugiego transportu z więźniarkami z Ravensbrück. Transportu, którego nikt się nie spodziewał. Okazało się, że była to samodzielna inicjatywa komendanta więzienia dla kobiet w Hamburgu, który uwolnił i załadował do wagonów 2873 kobiety przetrzymywane w małych obozach rozsianych wokół miasta.

Do dzisiaj nie udało się ustalić dokładnej liczby więźniów uratowanych przez „białe autobusy”. Szwedzki Czerwony Krzyż oszacował, że było ich ok. 15 000, ale najprawdopodobniej są to dość ostrożne obliczenia. Sukces tej chwalebnej, chociaż wciąż budzącej wiele kontrowersji akcji, był w dużej mierze możliwy dzięki niezwykle sprawnym działaniom dyplomatycznym hr. Folke Bernadottego, ale także, o czym często się zapomina, zaangażowaniu wielu szeregowych członków szwedzkiego i duńskiego Czerwonego Krzyża oraz żołnierzy z obu krajów. Wielu historyków uznaje „białe autobusy” za największą akcję humanitarną podczas II wojny światowej.

16 lutego 1945 r. pod Berlinem wylądował samolot, na którego pokładzie znajdował się szwedzki arystokrata, członek rodu panującego i wiceprzewodniczący Szwedzkiego Czerwonego Krzyża (SCK) – hrabia Folke Bernadotte. Na zlecenie szwedzkiego rządu hrabia miał wynegocjować z Heinrichem Himmlerem uwolnienie więźniów pochodzenia skandynawskiego z nazistowskich obozów koncentracyjnych. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej taka misja byłaby z góry skazana na niepowodzenie, ale na początku 1945 r. los III Rzeszy był już przesądzony i nawet najbardziej fanatyczni zwolennicy Hitlera zdawali sobie sprawę, że są świadkami jedynie przedłużającej się agonii totalitarnego państwa. Nazistowscy dygnitarze nie rwali się już do wykonywania coraz bardziej desperackich rozkazów Führera, a raczej gorączkowo szukali sposobów na ratowanie własnego życia.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą