Na początku XX w. zaczęto wyświetlać w ciemnych salach tanich amerykańskich kin nazywanych nickelodeonami krótkie, źle zmontowane, niskiej jakości nieme filmy. W przerwach na zmianę taśmy czas umilali widowni aktorzy, śpiewacy, muzycy, a czasami nawet sami właściciele kin, którzy zazwyczaj okropnie śpiewali lub opowiadali głupie dowcipy. Tak zaczynał swoją karierę m.in. Jack Warner, który ze starszym bratem Harrym był właścicielem taniego nickelodeonu. Po pewnym czasie obaj doszli do wniosku, że wyświetlanie takich filmików to żaden interes. Kluczem do sukcesu i wielkich zysków mogła być jedynie własna produkcja filmów i ich dystrybucja. Zanim jednak na ekranach amerykańskich, a później kin na całym świecie, rozbłysło dumne logo Warner Brothers, a do widzów zaryczał lew MGM, filmowcy ze Wschodniego Wybrzeża USA zwrócili uwagę na zakurzone i zapyziałe przedmieście Los Angeles o nazwie Hollywood.
Ziemia obiecana X muzy
Początkowo pionierzy filmu wcale nie wybierali Hollywood do tworzenia swoich dzieł. Małe studia powstawały w Glendale, Pasadenie, Santa Barbara, San Diego i Santa Monica. Południowa Kalifornia miała bowiem dla filmowców jeden bezdyskusyjny walor – było tam słońce, które na bezchmurnym niebie świeciło niemal przez cały rok. Oszczędności na prądzie były na tyle znaczące, że producenci mogli zapłacić aktorom „aż” pięć dolarów dziennie.
Udział Ameryki w I wojnie światowej przyczynił się do gwałtownego wzrostu zainteresowania filmem, a przeszło 30 proc. społeczeństwa amerykańskiego znajdowało w kinach ucieczkę od trudów życia codziennego. Pojawili się pierwsi gwiazdorzy filmowi: Tom Mix, Harold Lloyd, Colleen Moore i Roscoe „Fatty” Arbuckle. W 1915 r. Selig wszedł w spółkę produkcyjną z Essanay Studios, Lubin Manufacturing Company i Vitagraph Studios, znaną później jako V-L-S-E. Jednak powstałe nieco później miasteczko filmowe Hollywood zostało stworzone głównie przez emigrantów żydowskich z Europy Wschodniej i Niemiec, takich jak Samuel Goldwyn, Louis B. Mayer, Carl Laemmle, Harry Cohn i wspomniani bracia Warner.
Powoli w Hollywood pojawiali się nowi inwestorzy, w tym William Fox i żydowski emigrant z Niemiec Carl Laemmle. Ten drugi kupił 17 października 1911 r. od Davida Horsleya pierwsze stałe studio filmowe należące do wytwórni Nestor Motion Picture Company. Rok później Carl Laemmle założył studio filmowe Universal. Jako pracodawca był wyjątkowym skąpcem. Wypłatę honorariów aktorskich uzależniał od wpływów ze sprzedaży filmu, dlatego zazwyczaj aktorzy za pierwsze występy nie dostawali ani centa. W 1912 r. założona została przez Adolfa Zukora duża wytwórnia filmowa Paramount Pictures. Od tego momentu rozpoczęła się epoka wielkich produkcji i występujących w nich gwiazd filmowych, wśród których prym wiodła najbardziej znana czwórka z Hollywood: Mary Pickford, Rudolf Valentino, Douglas Fairbanks i Gloria Swanson. To w tej wytwórni w latach 30. i 40. narodziły się ekranowe legendy Braci Marx, Binga Crosby’ego, Boba Hope’a oraz Marleny Dietrich.
Złota era Hollywood
Ale to nie Fox, Zukor czy Laemmle mieli w przyszłości trząść przemysłem filmowym, lecz czterej żydowscy bracia Wonsal, którzy zamienili polskie nazwisko na amerykańskie Warner i w 1923 r. założyli swoją wytwórnię. Pierwszą wielką gwiazdą ich produkcji filmowych nie był człowiek, ale owczarek niemiecki Rin Tin Tin. Pod koniec lat 20. dzięki jednemu z braci ekran „przemówił” do widza. Wynalazcą zsynchronizowanego dźwięku do filmu był Sam Warner, który jak na ironię zmarł 5 października 1927 r., w przededniu nowojorskiej premiery pierwszego filmu dźwiękowego: „Śpiewaka jazzbandu” w reżyserii Alana Croslanda.