Helmut Kohl i Tadeusz Mazowiecki znali się jak łyse konie, kiedy w Berlinie jeszcze stał mur, a w Polsce rządził Edward Gierek. Mimo że jeden był liderem największej na świecie partii chadeckiej, a drugi opozycyjnym wobec komunistów działaczem katolickim. W tym właśnie charakterze Mazowiecki jeździł nad Ren, zapraszany na kongresy niemieckich katolików. A przy okazji spotykał się z Kohlem, który od 1982 roku był już z kanclerzem RFN.
Herbatniki u Kohla
Tak, Mazowiecki dostępował owego zaszczytu, kiedy kanclerz o 138-kilogramowej posturze podawał mu kawę, serwując do niej dwie góry herbatników: jedną dla gościa, drugą dla siebie. Nie wiadomo, ile paczek herbatników musiał przełknąć Mazowiecki w czasie tych spotkań. Ich ilość odpowiadała jednak przysłowiowej beczce soli, cementującej przyjaźń tych panów. Na herbatniki u Kohla załapał się również niejaki Mieczysław Rakowski, ostatni komunistyczny premier PRL, który prywatnie łapał się za głowę, widząc, jak rządzą najpierw koledzy z ekipy Gierka, potem Jaruzelskiego. Rakowski objął rządy, kiedy PRL wiła się w konwulsjach agonii. Potężne zadłużenie kraju na Zachodzie pchnęło tego germanofila – co było wyjątkową rzadkością u komunistów – do złożenia wizyty w Bonn w styczniu 1989 roku. Dla ratowania dziurawego jak sito ustroju PRL zamierzał Rakowski prolongować u Kohla stare i zaciągnąć nowe kredyty. Cena – przyznanie mniejszości niemieckiej w PRL autonomii kulturowej. Było to niemal jak włożenie kopyta szatana do kościelnej kruchty. Kohl nie mógł jednak rozwiązać supła z workiem pieniędzy, ponieważ był szachowany przez twardogłowych patriotów z siostrzanej CSU, którym nie w smak było, że 40 lat od zakończenia wojny granica zachodnia Polski przebiega na Odrze i Nysie. Kohl musiał nawet storpedować swoją rewizytę w Warszawie. Podobnie jak prezydent Niemiec, który 1 września 1989, w równą, 50. rocznicę wybuchu wojny, zamierzał się spotkać już nie z Rakowskim, ale w gdańskim kościele Mariackim na uroczystościach pojednania z nietypowym polskim tercetem: Wojciechem Jaruzelskim, Lechem Wałęsą i prymasem Józefem Glempem. Równo 50 lat po wojnie komunizm w Polsce ostał się już tylko w osobie Jaruzelskiego, pierwszego prezydenta nowej, III RP. Tym bardziej że od niedawna stołek premiera w Warszawie objął pierwszy po wojnie antykomunista, dobry kolega Kohla z kongresów katolickich w RFN i uczestnik orgii herbatnikowych – Tadeusz Mazowiecki. Trzy miesiące po pierwszych wolnych wyborach 4 czerwca i porażce komunistów Jaruzelski podzielił się władzą ze zwycięską Solidarnością Wałęsy i Mazowieckiego.
Szczegóły nowej wizyty Kohla w Polsce omawiali jego doradca Horst Teltschik i pełnomocnik pierwszego niekomunistycznego polskiego premiera Mieczysław Pszon z krakowskiego „Tygodnika Powszechnego”.
W nowej konstelacji
W NRD stały jeszcze dywizje radzieckie, a Polska nadal należała do bloku radzieckiego, ale ten sypał się jak zamek z piasku. Pod wpływem wydarzeń w Polsce obywatele komunistycznego NRD pokazywali gest Kozakiewicza reżimowi Ericha Honeckera. Uciekali do RFN lub wychodzili na ulice. Kiedy Pszon i Teltschik omawiali detale pakietu finansowego dla Polski, ordynariusz Opola, bp Alfons Nossol, zaproponował podczas rewizyty Kohla odprawienie mszy pojednania z udziałem obydwu szefów rządów w Gdańsku. Kanclerz zasugerował Górę św. Anny. Kohl chciał dobrze, ale wyszło jak zwykle. Gest, zamiast zbratać, jeszcze bardziej podzielił obydwie strony. Polacy czuli się dotknięci. Akurat na Górze św. Anny lała się polska krew podczas powstań śląskich. W RFN z kolei wypędzeni podnieśli rumor. Pouczali kanclerza, że może uczestniczyć tam w mszy, ale tylko prywatnie. Jako kanclerz sankcjonowałby w ten sposób ostatecznie polską granicę na Odrze i Nysie.
W 1970 roku kanclerz Willy Brandt podpisał co prawda traktat, który zobowiązywał RFN do uznania polskiej granicy na Odrze i Nysie, ale ostateczne uregulowanie granicy odsuwał w nieokreśloną przyszłość, kiedy powstaną zjednoczone Niemcy. W RFN odezwali się jastrzębie, które sugerowały Kohlowi, by na mszę pojednania wybrał Bydgoszcz. Tam wg propagandy hitlerowskiej miało w trzecim dniu wojny 1939 roku dojść do krwawej łaźni urządzonej przez Polaków mniejszości niemieckiej.