Dlatego tylko 16 tysięcy żołnierzy KOP musiało obsadzić ponad 1400 km granicy, stacjonując w kilkuosobowych strażnicach strzegących ok. 5-kilometrowych odcinków granicy. To duży obszar i dlatego KOP-owcy bronili się przez 2–3 godziny, a następnie wycofywali się do odwodu, kompanii lub batalionu i próbowali połączyć się w większe zgrupowania do walki z wrogiem.
Obrona wschodniej granicy we wrześniu 1939 roku to w historii KOP chlubna karta. Pod sprawnym dowództwem żołnierze KOP potrafili nawiązać skuteczną walkę z agresorem i nawet zwyciężać, jak to miało miejsce pod Szackiem, Wytycznem, Jabłonną i Milanowem. Żołnierze wspólnie z harcerzami bohatersko bronili Grodna, gdzie Sowieci dopuścili się zbrodni na cywilnej ludności.
"Wyzwalanie" Białorusi i Ukrainy
Niewątpliwie w walce sprzyjało Polakom słabe wyszkolenie i zdyscyplinowanie czerwonoarmistów. Miejscowa ludność, pochodzenia białoruskiego i ukraińskiego, w większości sprzyjała najeźdźcom ze Wschodu, tym bardziej, że Sowieci przewrotnie mówili, iż „wyzwalają lud pracujący Zachodniej Ukrainy i Białorusi spod panowania pańskiej Polski, w celu włączenia ich do szczęśliwej rodziny narodów Związku Sowieckiego”. Niebawem miano się przekonać na czym to „szczęście” miało polegać, niemniej do dziś na Białorusi dzień 17 września jest świętowany.
W walce z Sowietami poległo ok. 1000 polskich żołnierzy, a do niewoli trafiło 250 tys., w tym 16 723 oficerów, z których prawie wszystkich wymordowano w 1940 roku. Ocalało zaledwie ok. 500. Wielu z tych żołnierzy trafiło później do armii gen. Władysława Andersa, oraz armii gen. Zygmunta Berlinga. Straty Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku kilkakrotnie przewyższały polskie.
Czerwonoarmiści dopuścili się też wielu zbrodni wojennych w czasie zajmowania wschodniej Polski. Najbardziej drastycznym przykładem jest przypadek st. lejtnanta (porucznika) 143 Pułku Strzeleckiego, który rozstrzelał 18 polskich jeńców wystrzałem z działa. Zbrodnia była tak drastyczna, że musiał na nią zareagować sowiecki sąd polowy 6 Armii, który skazał zbrodniarza na karę śmierci. Pisał o tym płk prof. Czesław Grzelak, który miał niepowtarzalną okazję, by z grupą polskich historyków móc swobodnie korzystać z rosyjskich archiwów, na początku lat 90-tych ubiegłego wieku, dzięki decyzji ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna.
Sojusznicy wiedzieli
ZSRR, dopuszczając się napaści na Polskę, złamał także prawo międzynarodowe, między innymi konwencję o określeniu definicji agresora, którą rząd sowiecki ratyfikował. Nie spotkało się to jednak z żadną reakcją międzynarodową. Dopiero napaść na Finlandię, pod koniec 1939 roku, spowodowała wykluczenie Związku Sowieckiego z Ligi Narodów.