Nie milkną spory wokół Aleksandra Mienszykowa, a jego dokonaniom wystawiane są skrajne oceny przez współczesnych publicystów. Wbrew pozorom to postać tajemnicza. Wiemy o nim jednocześnie sporo i niewiele, bo biograficzne białe plamy sprawiają, iż wszystkie informacje na jego temat są relatywne lub sprzeczne. Za to wniosek, jaki można wysnuć na ich podstawie, sprowadza się do nader skomplikowanego charakteru naszego bohatera. Kim zatem był człowiek, który, startując od zera, stał się posiadaczem wszelkich możliwych zaszczytów i tytułów, a zarazem najbogatszym człowiekiem Rosji? Dla oficjalnej historii pozostaje Najjaśniejszym Księciem Świętego Imperium Rosyjskiego, feldmarszałkiem i regentem sprawującym władzę w imieniu Katarzyny I oraz małoletniego Piotra II. Publicystyka i literatura piękna utrwaliły dla odmiany stereotyp Mienszykowa jako sprytnego plebejusza, by nie rzec prostaka i analfabety. A przede wszystkim molierowskiego chciwca, który na okradaniu Skarbu Państwa dorobił się gigantycznego majątku.
Lecz spoglądając z perspektywy militarnych dokonań, Mienszykow to bez wątpienia wzorzec osobistej odwagi i wojskowego talentu, o czym świadczą sukcesy na polach bitew. Nie będzie więc przesadą twierdzenie, że obok szczęśliwego zbiegu okoliczności, który pomógł w karierze carskiego faworyta, cały dorobek życia zawdzięczał wyłącznie sobie. Własnym zdolnościom, takim jak genialna pamięć, inteligencja i niesamowita pracowitość. W każdym razie Aleksandr Mienszykow, a właściwie Aleksaszka, bo tak poufale zwał przyjaciela car Piotr I, stał się przykładem nieograniczonych możliwości, jakie człowiekowi czynu oferuje każda burzliwa epoka w historii. Po czym ta sama historia niszczy oryginalną osobowość, która wyrosła ponad horyzont swojego czasu, rzucając wyzwanie panującemu ładowi społecznemu.
Dziecko ulicy
Pierwsza biała plama w biografii Mienszykowa dotyczy jego pochodzenia. Zgodnie z oficjalną metryką Aleksandr Daniłowicz przyszedł na świat w listopadzie 1673 r. Nie wiadomo, czy akurat w Moskwie, choć to stolica była miejscem, gdzie został ochrzczony, a także się wychowywał. A raczej wychowywała go ulica, bo pierwsza wzmianka opisuje nastoletniego Aleksandra jako typowe dziecko ulicy, czyli drobnego handlarza łakociami. Autorem owej wzmianki był Szwajcar Franz Lefort, mieszkaniec Niemieckiej Słobody, tj. cudzoziemskiej dzielnicy Moskwy, który, dostrzegłszy niepospolity charakter ulicznika, wziął go pod opiekę. Według Leforta młody Aleksandr był synem ubogiego dworskiego koniucha chcącego zapewnić potomkowi byt, dlatego więc oddał chłopca do kupieckiego terminu.
Życiowe perspektywy Aleksaszki nie byłyby oszałamiające, gdyby nie fakt, że Szwajcar uknuł intrygę z myślą o swoim znajomym, równie młodocianym następcy tronu Moskowii. Jak wiadomo z historii, Piotr Romanow, czyli przyszły car reformator, zachłysnął się zwyczajami Europejczyków z Niemieckiej Słobody, co przełożyło się na plan wielkiej przebudowy i otwarcia Rosji na świat. Na początek następcy tronu potrzebny był sprytny dieńszczyk, czyli ordynans i towarzysz zabaw, do czego inteligentny rówieśnik, jakim był Mienszykow, nadawał się w sam raz. Dlatego szybko został włączony przez Piotra do tzw. potiesznego wojska. Była to zabawowa formacja złożona z bojarskich synów, którą przyszły car szkolił na zachodnią modłę. To z niej wyrośnie groźna armia imperium, a dokładniej trzy elitarne pułki carskiej gwardii: Preobrażeński, Siemionowski i Izmaiłowski. Aleksandr, który otrzymał stopień bombardiera, szybko stał się dla „kapitana” Piotra nieodłącznym towarzyszem hulanek i popijaw. Obaj nie stronili od kobiet, a szczególnie od alkoholu, bo mieli mocne głowy. To na razie, bo gdy car nałożył wreszcie Czapkę Monomacha, czyli koronę, Aleksandr też awansował w dworskiej hierarchii. Ofiarował carowi swoją wierność i zdolności na czas triumfów, ale także niepowodzeń. Stał się cieniem Piotra w niezbyt udanych pochodach azowskich, czyli wojnach z Turcją o czarnomorskie wybrzeże. Następnie uczestniczył w tzw. wielkim poselstwie, dwuletniej podróży cara po Europie Zachodniej. Aleksaszka wystąpił jako ordynans Piotra Aleksiejewicza, bo panujący chciał zachować incognito, aby lepiej poznać Holandię, Anglię oraz Niemcy.
Jednak prawdziwa kariera Mienszykowa zaczęła się w nader krwawych okolicznościach. Gdy Piotr wizytował Europę, w Moskwie wybuchł bunt strzelców, czyli ówczesnej armii, która opowiedziała się przeciwko europeizacji kraju. Car wraz z Mienszykowem powrócił do Rosji w rekordowym czasie dwóch tygodni, aby własnoręcznie ukarać spiskowców. Zmasakrował przykładnie strzelców na dzisiejszym placu Czerwonym, osobiście uczestnicząc w kaźni. Nie zawahał się także Aleksandr, który za przykładem cara ściął toporem 20 głów, czym zasłużył na dozgonne zaufanie panującego. Dowodem był awans na tytularnego sierżanta gwardii. Od tej pory Piotr traktował Mienszykowa nie tylko jak najbardziej zaufanego powiernika, ale także szefa sztabu. Aleksaszka w lot pojmował carskie intencje, zawsze gotów do ich przekucia w czyn. To dlatego Piotr do końca życia chronił swego faworyta, mimo że sam wszczynał przeciwko niemu antykorupcyjne dochodzenia. Ale Mienszykow zawsze wychodził z opresji. Wiedział, co myślał na jego temat car. A ten bronił go przed zarzutami jednym zdaniem: „to moja prawa ręka, prawda, że złodziejska, ale jakże potrzebna”.