„Należności są potrącane z wynagrodzenia w cyklach miesięcznych na podstawie umowy użyczenia samochodu służbowego” - informuje wiceminister Marcin Ociepa posła Tomasza Cimoszewicza. To efekt ujawnienia przez „Fakt”, że mąż Emilewicz jeździ służbową limuzyną żony - luksusowym mercedesem.

Czytaj także: Afera KNF była „wypadkiem przy pracy”? Emilewicz tłumaczy się ze swoich słów

 Z wyliczeń tabloidu wynika, że Emilewicz płaci średnio miesięcznie 415 zł za korzystanie ze służbowego auta do celów prywatnych. W umowie zawartej między ministerstwem a minister jest jednak wyraźne zastrzeżenie, że "nie może oddać samochodu osobom trzecim do używania" - twierdził „Fakt”.

Czy złotówka za kilometr to dużo czy mało?

„Taka sama stawka obowiązuje w przypadku, gdy pracownik korzysta z prywatnego samochodu w celach służbowych. Rozwiązanie to i stawki są stosowane nie tylko w administracji publicznej, ale także w firmach prywatnych” - twierdzi ministerstwo w odpowiedzi na interpelację posła Cimoszewicza.

Resort tłumaczy także że użyczenie służbowego auta ministrom to oszczędność. Umożliwienie prowadzenia samochodu służbowego przez pracowników innych niż kierowcy, pozwala na realizację zleceń transportowych z wyłączeniem konieczności delegowania do ich realizacji zawodowych kierowców (...) co generuje realne oszczędności”.

Jednak nie każde ministerstwo „użycza samochody służbowe”. Np. w w Ministerstwie Sportu i Turystyki, pojazdy służbowe stanowią flotę samochodową ministerstwa i wykorzystywane są wyłącznie do celów służbowych, „dlatego nie ma możliwości zawierania umów użyczenia pojazdów służbowych przez członków kierownictwa MSiT” - tłumaczy wiceminister sportu Jan Widera.