Z gospodarki USA wyparowało 4 mln miejsc pracy. Na zawsze

Pandemia wywarła na amerykańską gospodarkę potężny, negatywny wpływ. Miliony miejsc pracy po prostu zniknęły.

Aktualizacja: 05.10.2020 15:53 Publikacja: 05.10.2020 15:07

Z gospodarki USA wyparowało 4 mln miejsc pracy. Na zawsze

Foto: Bloomberg

Liczba osób klasyfikowanych jako takie, które na stałe straciły pracę wzrosła w USA we wrześniu o 345 tysięcy, do siedmioletniego rekordu w wysokości 3,8 miliona. Tak wynika z danych Bureau of Labor Statistics. Oznacza to, że to co początkowo miało być tymczasowymi zwolnieniami, staje się stanem permanentnym – przedsiębiorstwa się zamykają lub ścinają koszty. W ostatnich tygodniach wielkie zwolnienia ogłosiły – Disney czy Raytheon Technologies. Duże cięcia zatrudnienia nastąpią też niedługo w liniach lotniczych, bo American Airlines i United Airlines ogłosiły swoje plany i łącznie zlikwidują 32 tysiące miejsc pracy.

Czytaj także: Gospodarki USA i Wielkiej Brytanii wypadły gorzej niż Hiszpanii

Wzrost liczby stale bezrobotnych Amerykanów jest dowodem na negatywny wpływ kryzysu wywołanego pandemią.

- To złowieszczy znak – powiedział CNN Austan Goolsbee, były doradca ekonomiczny prezydenta Baracka Obamy o wzroście liczby bezrobotnych.

Procent obywateli USA klasyfikowanych jako stale bezrobotnych wzrósł we wrześniu do 35,6 proc. z 11,1 proc. w kwietniu. Według ekonomistów, to powód do zmartwienia nie tylko dla bezpośrednio zainteresowanych, ale i dla całej gospodarki.

Co prawda amerykańska gospodarka potrafi dodawać miejsca pracy – tylko we wrześniu pojawiło się 661 tys. miejsc pracy (i tym samym udało się „odzyskać" ponad połowę miejsc sprzed pandemii), ale zdaniem niektórych, to co dało się łatwo odbudować już odbudowano.

- Łatwiejsza część ożywienia na rynku pracy jest już praktycznie za nami – stwierdził, cytowany przez CNN, Brian Coutlon, główny ekonomista Fitch Ratings.

W czwartym kwartale amerykańską gospodarkę czekają zwolnienia, związane z końcem programów pomocowych i osłonowych, które rząd wdrożył na początku pandemii i które właśnie się kończą lub niedawno skończyły. Zdaniem Goolsbee'ego gospodarka USA może być na „ścieżce do odzyskania zaledwie dwóch trzecich", co oznacza miliony zamkniętych firm i miliony straconych miejsc pracy.

Zapaść na rynku pracy będzie mocno odczuwalna przez gospodarkę – pozbawieni wpływów konsumenci wstrzymają wszystkie wydatki ponad te, które są najbardziej niezbędne. Oznacza to poważne ryzyko rosnącej liczby złych kredytów – zarówno tych typowo konsumenckich, na kartach kredytowych, jak i hipotecznych. Ryzyko to potęgowane jest przez fakt, że Kongres nie jest w stanie uchwalić dodatkowego pakietu stymulacyjnego, choć gołym okiem widać, że gospodarka USA go potrzebuje. A to właśnie całkiem hojne wsparcie od rządu pomogło opóźnić w czasie pandemii problemy ze spłatami kredytów czy z płaceniem czynszów.

Dla stale bezrobotnych najgorsze jest to, że im dłużej się jest poza rynkiem pracy, tym trudniej znaleźć pracę.

Liczba osób klasyfikowanych jako takie, które na stałe straciły pracę wzrosła w USA we wrześniu o 345 tysięcy, do siedmioletniego rekordu w wysokości 3,8 miliona. Tak wynika z danych Bureau of Labor Statistics. Oznacza to, że to co początkowo miało być tymczasowymi zwolnieniami, staje się stanem permanentnym – przedsiębiorstwa się zamykają lub ścinają koszty. W ostatnich tygodniach wielkie zwolnienia ogłosiły – Disney czy Raytheon Technologies. Duże cięcia zatrudnienia nastąpią też niedługo w liniach lotniczych, bo American Airlines i United Airlines ogłosiły swoje plany i łącznie zlikwidują 32 tysiące miejsc pracy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców
Rynek pracy
Tych pracowników częściej szukają dziś pracodawcy
Rynek pracy
Padł rekord legalnych pracowników z zagranicy w Polsce. Pomogli Azjaci
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rynek pracy
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, WNE UW: Byłam przeciwniczką "babciowego"