Wzrost w IT i edukacji
Analizując branże, w których samozatrudnionych przybywa najszybciej, przyczyny wzrostu popularności samozatrudnienia podawane przez ekonomistów są prawdopodobne. Bardzo mocno zwiększyła się liczba pracujących na własny rachunek speców do IT (o ponad 110 proc. w porównaniu z III kwartałem 2015 r.), a to właśnie w tego typu zawodach wynagrodzenia są najwyższe w Polsce. Ale jeszcze więcej (ponad 150 proc.) przybyło samozatrudnionych w edukacji, gdzie nie zarabia się tak duża, ale rosną wydatki Polaków na wszelkiej maści nauczycieli, trenerów, doradców zawodowych, coachów itp. Ciekawostką jest, że w handlu samozatrudnionych zaczęło ubywać, choć to najliczniej reprezentowana branża.
Zmiany, które w ostatnich latach sprzyjały przechodzeniu na swoje, mogą mieć różne przyczyny, ale ekonomiści są zgodni, że samozatrudnienie będzie dalej rosnąć, i to głównie w efekcie realizowanej w Polsce polityki gospodarczej. – Rząd PiS usztywnił umowy o pracę na czas określony oraz umowy zlecenia. Zamierza podnieść koszty pracy przy etatowym zatrudnieniu poprzez skokową podwyżkę płacy minimalnej – wylicza Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Zwiększa też preferencje dla osób prowadzących działalność gospodarczą, głównie tych osiągających niskie dochody. Takie niekonsekwentne podejście do różnych form pracy zwiększa bodźce do samozatrudnienia i będzie wypychać ludzi w tym kierunku coraz bardziej – uważa Łaszek.
Co się bardziej opłaca
Rząd PiS podniósł wynagrodzenie minimalne w 2020 r. do 2600 zł brutto, czyli o prawie 16 proc. w porównaniu z 2019 r. To duży wzrost, ale firmy prawdopodobnie sobie z tym jakoś poradzą. Gorzej, że do 2024 r. płaca minimalna ma się zwiększyć do 4000 zł, czyli aż o prawie 80 proc. w porównaniu z 2019 r. To już może okazać się zbyt dużym obciążeniem dla pracodawców i sprawić, że zaczną się zastanawiać nad alternatywnymi formami zatrudnienia ludzi.
Z naszej analizy wynika, że patrząc z punktu widzenia pracodawcy, nawet przy wynagrodzeniu brutto w wysokości 4 tys. zł (przy jednoczesnych wspomnianych wcześniej preferencjach w składkach ZUS) bardziej opłacalna może się stać współpraca z osobą samozatrudnioną niż zatrudnienie jej na etat.
Mały ZUS pomoże
Policzmy: płaca brutto w wysokości 4 tys. zł oznacza, że koszty pracodawcy wynoszą 4,8 tys. zł, a pracownik dostaje do ręki ok. 2,9 tys. zł. Gdyby samozatrudniony dostawał od swojego usługodawcy 4,8 tys. zł, to po podliczeniu składek ZUS w normalnej wysokości i podatku, zostawałoby mu na rękę ponad 3 tys. zł. Różnica nie wydaje się ogromna, ale jeśli samozatrudniony skorzystałby z preferencyjnej składki ZUS na dzisiejszych warunkach, to do jego kieszeni trafiłoby prawie 3,7 tys. zł.
Preferencje to m.in. mały ZUS, który od 1 lutego jest jeszcze bardziej korzystny dla firm o niskich przychodach – do 120 tys. zł rocznie w roku poprzednim. Składki są liczone od 50 proc. uzyskiwanych dochodów.