W Moskwie Unia postrzegana jest jako instytucja niewydolna, nieskuteczna, śmiesznie naiwna. Ale na Kremlu zrozumiano też, że jest ona nośnikiem całej serii wartości – demokracji, rządów prawa – które przemawiają do bardzo wielu Rosjan, a które dla reżimu są niebezpieczne. Putin chce poza tym zbudować Unię Eurazjatycką, która miałaby być ciemnym odbiciem Unii Europejskiej, organizacją opartą nie na wolnej woli narodów, tylko zdominowaną przez Moskwę. I po to, aby ta unia Putina była sukcesem, Moskwa chce, aby UE, jeśli nie zupełnie upadła, to przynajmniej się skompromitowała. Tylko tak Rosja może na trwałe przyciągnąć Białoruś czy Ukrainę.
Trump też uderza w Unię, nazywa ją „konsorcjum". Gra więc z Putinem do jednej bramki?
To dotyczy nie tylko Unii, ale szerzej, stosunku do organizacji międzynarodowych sojuszy. Trump chce je osłabić i negocjować osobno z każdym krajem. A dla Rosji to znakomite rozwiązanie, bo choć jest ona dużo słabsza od Zachodu jako całości, to silniejsza od większości poszczególnych krajów zachodnich.
Trump powtarza, że chce zawrzeć „deal" z Putinem. Co może mu zaoferować Rosja?
Bardzo mało. Jej gospodarka jest mniejsza niż Nowego Jorku, udział w światowym dochodzie narodowym spada, demografia załamuje się, siły zbrojne są przeciążone, a soft power właściwie nie istnieje. Dlatego wiele osób się obawia, że szczyt Trump – Putin, kiedy do niego w końcu dojdzie, skończy się porażką. I to także z uwagi na charakter obu liderów: każdy z nich jest chamem, samcem alfa najgorszego rodzaju. Putin dodatkowo zawsze jest dokładnie przygotowany, wie, co mówi i docenia profesjonalizm u innych. A Trump – nie. Ma tendencje do mówienia rzeczy, które mu przyjdą na język, a potem wycofywania się ze złożonych deklaracji. Putin wręcz obsesyjnie tego nie cierpi, uważa, że Zachód go oszukał z poszerzeniem NATO, Kosowem, Libią. A poza tym, na czym miałoby konkretnie polegać to porozumienie? Na Bliskim Wschodzie może być nieco więcej skoordynowanych bombardowań, ale Ameryka i tak może tam robić, co chce, bez zgody Rosji. Chiny? Już mówiliśmy, że Putin się od nich nie odwróci. Iran? Wpływ Putina na Teheran jest bardzo ograniczony. Rosja może przestać mącić w Europie, ale to akurat Trumpa zbytnio nie obchodzi.