– Delikatnie mówiąc, był w kiepskim nastroju, i było to widać na jego twarzy – opisał nastrój Dmitrija Miedwiediewa jeden z uczestników zjazdu rządzącej partii Jedna Rosja.
Formalnie jej szefem jest właśnie były prezydent i były premier. Ale o tym, że nie będzie na pierwszym miejscu listy partyjnych kandydatów we wrześniowych wyborach do Dumy, dowiedział się – jak się zdaje – tuż przed publicznym ogłoszeniem tego przez Władimira Putina. Obecny prezydent powiedział mu to jak zwykle w ostatniej chwili. Tymczasem w 2011 i 2016 roku to Miedwiediew był na pierwszym miejscu partyjnej listy i to on był ucieleśnieniem „partii władzy" i jej triumfów.
Koniec tandemu
Ale podobnie Putin postąpił w styczniu 2020 roku, gdy poinformował Miedwiediewa, że usuwa go ze stanowiska szefa rządu. Od tego czasu były prezydent, który w 2012 roku dobrowolnie ustąpił swe miejsce Putinowi, zajmuje nic nieznaczące stanowisko zastępcy sekretarza kremlowskiej Rady Bezpieczeństwa, stworzone specjalnie dla niego.
Tandem Putin–Miedwiediew, który miał powstać wraz ze słynną roszadą (przeprowadzeniem się w 2008 roku Miedwiediewa na miejsce Putina na Kreml, a Putina do siedziby rządu jako premiera) powoli przestawał istnieć.
13 lat temu wybór Miedwiediewa na następcę Putina na Kremlu był dla większości Rosjan zaskoczeniem. Konkurował bowiem o stanowisko z ludźmi najbliższymi Putinowi, z jego kolegami jeszcze z KGB (m.in. ówczesnym ministrem obrony Siergiejem Iwanowem). Mimo to Putin namaścił na swego chwilowego następcę prawnika z Petersburga, a nie któregoś z nich. Sam musiał ustąpić ze stanowiska z czysto formalnych względów: ówczesna konstytucja zabraniała pełnienia funkcji prezydenta dłużej niż dwie kadencje. By uniknąć podejmowania podobnych decyzji w przyszłości, Putin w zeszłym roku zmienił ustawę zasadniczą i teraz może być prezydentem dożywotnio.