Operacja na żywych organizmach - kontakty z dziećmi komentuje Joanna Parafianowicz

Pokój adwokacki: kontakty z dziećmi.

Publikacja: 24.02.2019 09:26

Operacja na żywych organizmach - kontakty z dziećmi komentuje Joanna Parafianowicz

Foto: 123RF

Ojciec, który nie uczestniczy w domowych obowiązkach, który woli, by matka umyła, ubrała, nakarmiła czy wstała do dziecka w nocy. Ojciec, który po powrocie do domu robi awanturę, który po rozstaniu z matką nie zabiega o kontakty z dzieckiem częściej niż co drugi weekend lub nie wie, jakie są rzeczywiste koszty utrzymania rodziny, a mimo to je kwestionuje, by i tak nie regulować zasądzonych alimentów, jest oceniany jednoznacznie: negatywnie.

Czytaj także: Same kontakty z dziećmi to za mało by dostać 500 plus

W jednych przypadkach słusznie, w innych w wyniku niedostrzeżenia istotnych faktów. Na przykład tego, że brak ojcowskiego zaangażowania w czynności opiekuńcze wynika z permanentnego izolowania go przez matkę lub odbierania mu prawa do współdecydowania o sprawach dziecka (on się nie zna). Że podnoszenie głosu jest jedynym sposobem na przebicie się przez trwający niekiedy latami monotonny dźwięk narzekania i pouczania. Że niezabieganie o częstsze spotkania z dzieckiem po rozstaniu z matką jest skutkiem tego, że przez długi czas w godzinach rannych przypadających w dniu widzenia dostawał esemesa z informacją: „Nie przyjeżdżaj, mała jest chora". Że niepłacenie alimentów to wyraz bezsilności wobec bycia traktowanym jak bankomat.

Dla matki jesteśmy zwykle bardziej wyrozumiali. To nic, że nie pozwala dziecku na usamodzielnienie się. Cóż z tego, że ustawia dziecku dietę bez glutenu, laktozy i cukru, choć nie ma po temu wskazań lekarskich, że jest drażliwa, płaczliwa, w pełni poddana sinusoidzie miesięcznego cyklu, a po rozstaniu z ojcem nie widzi potrzeby podtrzymywania jego kontaktów z dzieckiem, a wręcz im przeszkadza. W wielu wypadkach usprawiedliwiamy postawę matki trudnym życiowym momentem, uzasadnionym okolicznościami rozchwianiem, zamiast dostrzec, że ma poważny problem z zarządzaniem własnymi emocjami. Widzimy wymuszoną okolicznościami i brakiem pomocy ojca dziecka dobrą organizację czasu zamiast dostrzec, że woli wyłączyć w domu korki, aby dzieci nie słyszały dzwoniącego do drzwi byłego partnera, który przyszedł na spotkanie z nimi zgodnie z postanowieniem sądu.

Dostrzeżenie, że matka dziecka swoją postawą, zachowaniem i słowami może bez większego wysiłku krzywdzić swoje dziecko, nie przychodzi nam, jako społeczeństwu, łatwo. Temu podejściu sprzyjają stereotypy. Nie tylko one, nawet rodzimy język zdaje się nie dostrzegać ważnej dla prawidłowego rozwoju i budowania relacji społecznych roli wychowawczej ojców („matka jest tylko jedna", „matka polska", „nie ma jak u mamy").

Także sądy rodzinne zdają się zbyt często nie dostrzegać zmian w postawach, zachowaniu i potrzebach mężczyzn. Pełnomocnikom zaś, którzy dla „dobra dziecka" właśnie, zamiast po prostu zrezygnować niekiedy z prowadzenia sprawy rodzinnej, gdy w jej toku pewnych dążeń matki nie są w stanie skorygować, bliższe bywa stwierdzenie – no cóż, jest dorosła, tego oczekuje, nie wypada jej odmówić. Tymczasem, choćbyśmy my, prawnicy od tej prawdy próbowali uciec – także na naszych barkach spoczywa część odpowiedzialności nie tylko za powierzone nam do prowadzenia lub rozstrzygania sprawy, ale i za ludzi, którzy za nimi stoją – także, a może przede wszystkich tych najmłodszych.

Aktorka Michelle Pfeiffer zapytana w jednym z wywiadów, jak wychowuje swoje dzieci, powiedziała: „Podobnie jak inni rodzice, ja i mój mąż robimy wszystko co w naszej mocy, wstrzymujemy oddech i liczymy na to, że wystarczy nam pieniędzy, aby opłacić terapię naszych dzieci". Wierzę, że terapii takich mogłoby być mniej.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" www.pokojadwokacki.pl

Ojciec, który nie uczestniczy w domowych obowiązkach, który woli, by matka umyła, ubrała, nakarmiła czy wstała do dziecka w nocy. Ojciec, który po powrocie do domu robi awanturę, który po rozstaniu z matką nie zabiega o kontakty z dzieckiem częściej niż co drugi weekend lub nie wie, jakie są rzeczywiste koszty utrzymania rodziny, a mimo to je kwestionuje, by i tak nie regulować zasądzonych alimentów, jest oceniany jednoznacznie: negatywnie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona