Podejrzewam, że jest gdzieś ukryty pisarz PiS. Siedzi pod kluczem i produkuje, produkuje... Nikomu nie pokazuje!

Weźmy ustawę frankową. Gdy projekt został już ogłoszony przez Kancelarię Prezydenta, odezwał się wicepremier Mateusz Morawiecki. Uznał, że ustawa powinna zostać ograniczona do osób mniej zarabiających, i radził poczekać z wdrażaniem, dopóki nie będą znane skutki dla budżetu. Swoją drogą to naprawdę niebywałe, że można napisać ustawę bez jednego z kluczowych elementów – wyliczenia, ile będzie kosztowała. Kancelaria Prezydenta bez żenady przyznała przecież, że czeka, aż je wyliczy KNF.

Na zaskoczonego wygląda ostatnio także minister finansów Paweł Szałamacha. O innej sztandarowej reformie – obniżeniu wieku emerytalnego – mówił: „Tego nie ma w projekcie budżetu (...). Nie ustalałem tego z prezydentem". Podobna historia dotyczy programu 500+. Resort finansów wydał do niej opinię, z której wynika, że ustawa znacząco zwiększy wydatki państwa. Kwestionuje też niektóre jej zapisy, np. możliwość zwiększenia wsparcia dla najuboższych, brak kwotowego wyliczenia kosztów dla samorządów czy trybów odwoławczych. Z opinii wynika też, że MF miał na jej wydanie... jeden dzień!

Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego przed wypuszczeniem w świat sztandarowych ustaw panowie z tego samego obozu politycznego (ministrowie, prezydent) nie są w stanie „w podgrupie" dogadać kluczowych rozwiązań ustawowych. Bo ich nie dostają?

Uwolnić pisarza PiS!