Simone Biles: Zaczęło się od skakania po meblach

Simone Biles. Od matki narkomanki, przez adopcję, do pięciu medali igrzysk. Życie i osiągnięcia gimnastyczki z USA.

Aktualizacja: 18.08.2016 06:54 Publikacja: 17.08.2016 20:02

Simone Biles zdobyła w Rio cztery złote medale.

Simone Biles zdobyła w Rio cztery złote medale.

Foto: AFP

Relacja z Rio de Janeiro

Simone Biles fascynuje gimnastyczny świat od trzech lat. Ta filigranowa dziewczyna (1,45 m wzrostu) jest niezwykła. Wychodzi na ćwiczenia w błyszczącym niebieskim kostiumie, z mocnym makijażem – to w gimnastyce norma – i wyczynia rzeczy, jakie nie śniły się trenerom, nawet rosyjskim i chińskim.

Każdy występ Simone w Rio był okazją do zachwytów. I amerykańskiej dumy – tak, mamy cudowne dziecko – powtarzali jej trenerzy. Niektórzy dodają: będzie najlepszą gimnastyczką wszech czasów. Już jest blisko.

Fachowcy mówią, że jej niezwykłe osiągnięcia, wśród nich trzy złote medale mistrzostw świata, biorą się z perfekcyjnej kombinacji wielkiej siły, małego wzrostu i niepojętej zręczności.

Inni dodają, że liczy się też droga, jaką Simone przeszła w życiu.

U dziadków jak w domu

Urodziła się w Columbus w stanie Ohio. Miała dwa i pół roku, gdy wraz z trójką rodzeństwa została zabrana od matki – alkoholiczki i narkomanki. Ojciec nieznany, szybko zniknął. Dzieciaki znalazły się w rodzinie zastępczej. U dziadka Rona oraz jego drugiej żony Nellie.

Po nieudanej próbie ponownego związania dzieci z matką Ron i Nellie w 2002 roku adoptowali Simone i jej młodszą siostrę Adrię. Pozostała dwójka zamieszkała u siostry Rona. Simone Biles mówi o dziadku i jego żonie: tata i mama. Im posyłała całusy z podium w Rio.

Dziennikarze znaleźli jej biologiczną matkę Shanon w Columbus. Dowiedzieli się, że jest dumna z córki, ponoć żałuje, że z jej sukcesami nie ma nic wspólnego.

Rob Biles, ojciec/dziadek, emerytowany kontroler ruchu lotniczego, twierdzi, że się nie wahał z decyzją. – Nie chciałem być dla wnuczek obcym człowiekiem. Rodzina to rodzina. I daliśmy im, co mieliśmy: miłość i odwagę – powtarza, pytany o adopcję.

Simone zamieszkała w Teksasie, w miejscowości Spring, na przedmieściach Houston. Po dwóch latach urzędnicy uznali jednak, że jest szansa na powrót dzieci do matki. Dziewczynki wróciły tylko po to, by za parę tygodni znów urzędnicy dzwonili do Rona i Nellie. Nałogi matki nie minęły.

Choć w domu się nie przelewało, Nellie Biles rzuciła pracę pielęgniarki i postanowiła zająć się tylko dziećmi (mają z mężem jeszcze trzech synów). W Wigilię 2002 roku wszyscy znów byli razem w Spring. Matka biologiczna długo nie dostawała pozwolenia na wizyty, nawet telefony do córek. Zobaczyła je po sześciu latach. Rozmawia z nimi dwa razy w roku. Na Boże Narodzenie i w dniu urodzin dziewczynek. Simone za młodu myślała, że wszystkie dzieci są adoptowane. – Nie rozumiałam, skąd się brało to wielkie zamieszanie. Dla mnie to było normalne – mówiła w Rio.

– Byłam oczywiście ciekawa, jakie byłoby moje życie, gdyby nie stało się tak, jak się stało, chciałam wiedzieć, czemu moja matka zrobiła to, co zrobiła. Lecz dziś nie są to dla mnie pierwszoplanowe pytania, w końcu matka żyła już po swojemu, zanim się urodziłam – wyjaśniała.

Kto widzi i słucha Simone, przyzna, że w tej małej postaci jest siła wewnętrzna, wiara w siebie i zadziwiający spokój. Występy są dla niej okazją do pokazywania sportowego mistrzostwa, ale też delektowania się chwilą, uwodzenia publiczności – dziewczyna potrafi bezczelnie mrugnąć okiem do kamery w środku najbardziej skomplikowanego układu.

Rodzice adopcyjni mówią, że była u nich szczęśliwa. Zawsze się śmiała, jedyna wada to chyba nadpobudliwość, która objawiała się skakaniem po meblach.

Początek w ogródku

Pierwszym miejscem popisów gimnastycznych stał się przydomowy ogródek. Najpierw Simone chciała dołączyć do przyrodniego brata Adama i jego kumpli skaczących na małej trampolinie. Ale trochę się bała, bo amerykański system adopcyjny nakłada dziesiątki zakazów na rodziców, także ten, by nie pozwalać na żadne niebezpieczne zabawy.

Miała pięć lat, gdy wreszcie poprosiła i dostała pozwolenie. – Pierwsze salto zakończyła z rozbitym nosem. Drugie było prawie perfekcyjne. To jej cecha, rzadko popełnia ten sam błąd drugi raz – mówi dziś brat.

Prawdziwą gimnastykę sportową zobaczyła rok później podczas wycieczki do placówki opiekuńczej. Popatrzyła na ćwiczenia starszych dziewczynek i po kilku minutach robiła na macie takie same fikołki i salta.

Trenerzy byli pod wrażeniem, dali Simone list do rodziców, w którym zapraszali na treningi. Zaczęły trenować obie: Simone i Adria. Gimnastyka pochłonęła dziewczynkę tak bardzo, że poprosiła rodziców o naukę wyłącznie w domu, by mieć więcej czasu na sport. Miała wtedy 13 lat, trenowała 32 godziny tygodniowo.

Rodzinie znacznie poprawiło się finansowo, gdy pani Biles zaczęła zarządzać siecią kilkunastu domów opieki, ale wciąż miała czas na weekendowe i wakacyjne podróże z Simone na zawody.

Doszła ważna inwestycja – Ron i Nellie zbudowali dla Simone małą salę gimnastyczną obok domu.

Teraz rola rodziców się zmieniła, starają się, by sukcesy nie zawróciły dziewczynie w głowie, bo gwiazdorstwo nadchodzi nieubłaganie, Amerykanie uwielbiają gimnastykę sportową. Na razie jednak Simone mieszka z przybranymi rodzicami, chodzi z nimi co niedzielę do rzymskokatolickiego kościoła, śpiewa w chórze i karnie wyprowadza cztery psy na spacer.

Nellie Biles dodaje, że upór Simone doprowadza ją niekiedy do szaleństwa, ale panie są nierozłączne. – Ufa mi, gdy mówię jej, że na poręczach lub równoważni nie trzeba konkurować z nikim. Tylko ze sobą – powtarza przybrana mama.

W Rio Simone Biles zdobyła cztery złote medale: za skok, ćwiczenia wolne, wielobój indywidualny i wielobój drużynowy, oraz brąz na równoważni. Świat się zachwyca, Amerykanie najbardziej. Wkrótce o życiu mistrzyni będą kręcić film.

Relacja z Rio de Janeiro

Simone Biles fascynuje gimnastyczny świat od trzech lat. Ta filigranowa dziewczyna (1,45 m wzrostu) jest niezwykła. Wychodzi na ćwiczenia w błyszczącym niebieskim kostiumie, z mocnym makijażem – to w gimnastyce norma – i wyczynia rzeczy, jakie nie śniły się trenerom, nawet rosyjskim i chińskim.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna