Rio: rywalizacja w podnoszeniu ciężarów

Rywalizacja o medale w tym sporcie raczej nie jest dużą olimpijską atrakcją.

Aktualizacja: 16.08.2016 20:31 Publikacja: 16.08.2016 19:46

Rusłan Nurudinow z Uzbekistanu był najlepszy w wadze 105 kg.

Rusłan Nurudinow z Uzbekistanu był najlepszy w wadze 105 kg.

Foto: PAP/EPA

Relacja z Rio de Janeiro

Dźwiganie żelaza odbywa się w drugim pawilonie Riocentro – ośrodka położonego, wbrew nazwie, na przedmieściach. Pavillion 2 to, jak pozostałe (3, 4 i 5), wielka hala z rampą wyglądająca na solidny magazyn wszystkiego. Dużo siatki, ogrodzeń, szumiących od klimatyzacji kontenerów, brama wjazdowa z budowlanych prętów i namioty kontroli osobistej. W poniedziałkowy późny wieczór przy rampie stały dwie karetki pogotowia, ale paniki nie było. Trochę zamieszania, chyba wezwanie bez powodu, bo wkrótce czerwone lampy zgasły i karetki odjechały.

W środku pawilonu prowizoryczne trybuny z prętów i palet, trochę wielkich kotar i przepierzeń w celu organizacji przestrzeni. Dobry brazylijski przykład, jak zrobić igrzyska sposobem gospodarczym. Pomost ciężarowy nawet elegancki, w zieleni, dwa wielkie ekrany po bokach, jeszcze większa tablica świetlna nad głową dźwigających. W podeście schowana kamera, by chwytać grymasy siłaczy i siłaczek w chwili próby.

Publiczność w liczbie paru setek czeka. Są wolne miejsca. Podnoszenie ciężarów frekwencji na  igrzyskach nie poprawi. Na ekranach zegar odlicza minuty, wolontariusze szykują sztangę i kolorowe krążki, magnezja jest w pojemniku. Gra głośno muzyka, kilka chwil przed startem pojawia się pani z mikrofonem i zachęca, by napinać mięśnie do kamer, to ekrany pokażą i będzie weselej.

Jest weselej, gdy obiektyw znajduje mocno napakowanego osobnika w dresie reprezentacji USA. Gdy zegary pokazują 10 minut do startu, na pomost wchodzą pojedynczo ciężarowcy, według list startowej. Dziewiątka najsilniejszych na świecie w kategorii do 105 kg (ekran informuje: Masculino 105 kg), W niej dwóch Polaków, Bartłomiej Bonk i Arkadiusz Michalski, także dwóch Uzbeków, Ormianin, Łotysz, Irańczyk, Kazach z Białorusi i Chińczyk. Kłaniają się, schodzą.

Po ciężarowcach wchodzą sędziowie, 11 osób, są panie, z Japonii, Austrii i Uzbekistanu. Panowie zewsząd, rozpoznajemy wysoką postać Aleksandra Kurłowicza, mistrza olimpijskiego z Seulu i Barcelony, który przed laty w najcięższej kategorii toczył wielkie boje i podnosił wielkie ciężary w barwach ZSRR i WNP. Potem już jako Białorusin wpadł na dopingu, co w sędziowaniu chyba nie przeszkadza.

Sędziowie też pozdrawiają widzów, też schodzą. Wraca pani z mikrofonem, każe publiczności robić hałas. Publiczność się zgadza, ktoś wpada na pomysł łomotania stopami w podesty, paździerzowe płyty dobrze oddają tupanie, więc za chwilę potężny łomot bije pod dach Riocentro Pavillion 2. Jeszcze końcowe odliczanie sekund pozostających do startu i krzyk gaśnie.

Przez parę minut nic się nie dzieje, ludzie szumią zniecierpliwieni, może nie wiedzą, że na zapleczu odbywa się walka taktyczna. W rękach trenerów fruwają karteczki z pierwszym zgłoszonym ciężarem. Tablica wyświetla jedno, w rzeczywistości będzie drugie: trwa licytacja i wzajemne szacowanie siły rywali. Pierwszy wychodzi Michalski, rwie 175 kg, wszystkim się podoba, sędziom też.

Po Polaku Łotysz Arturs Plesnieks, 176 kg, też dobrze.  Michalski kontruje – 179 kg, radość na wszystkich krzesełkach. Widać parę białych dresów z napisem Polska, najłatwiej poznać trenera pięściarzy Zbigniewa Raubo, ale pojawia się też prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki, by osobiście dopilnować startu, skądinąd ważnego dla polskiego sportu.

Następny na podeście jest bowiem Bartłomiej Bonk, brązowy medalista z Londynu. 180 kg pali, potem poprawia, dodaje 5 kg. Niby dobrze, ale rywale zaczynają wyżej.

Zaczyna się dokładanie kilogramów i kibicowanie narodowe. Polacy rozproszeni, pilni wolontariusze zauważają, że parę osób z orzełkiem na piersi siadło w rzędach VIP-ów, więc trener Raubo i młodzież z innych dyscyplin muszą iść na górę.

Rwie Irańczyk, więc po prawej stronie zrywa się zorganizowana grupa irańska, flagi w górę, krzyk ogromny, także damski, bo w grupie są licznie i hałaśliwe panie w hidżabach. Gdy pojawia się Rusłan Nurudinow, łysy, z groźną brodą, krzyk z prawej jest jeszcze większy. Flagi Uzbekistanu idą w górę, Nurudinow z pewną miną dochodzi do ciężaru 194 kg, próbuje 197 kg, tylko trzy kilogramy od rekordu świata. Nie daje rady, tablice głoszą: Movimento Anulo. Publiczność wie, ale i tak gwiżdże.

Irańczyk Mohammadreza Barrari jest wyraźnie słabszy, niż chcieliby rodacy. Groźny jest Simon Martirosjan z Armenii i Kazach Aleksandr Zajczikow. Nurudinow przegrywa rwanie wagą ciała z kolegą Iwanem Jefremowem, Polacy daleko, powtórka z Londynu nie wchodzi w rachubę.

W podrzucie dzielny Rusłan bije rekord olimpijski, 237 kg, od którego pękają bębenki w uszach. Wygrywa jak chce przed Ormianinem i Kazachem. Pani moderatorka z mikrofonem jest bezrobotna, bo i tak jej nie słychać.

Bonk bez powodzenia podchodzi kolejno do ciężarów 215, 216 i 218 kg. Znaczy, że się starał. Koniec tego startu to koniec kariery. Potem mówi dziennikarzom, że czas odpocząć, pożyć normalnie z rodziną, potem „...powiatowy urząd pracy albo bezrobocie". Michalski podrzuca 221 kg, wystarcza na siódme miejsce.

Hala wciąż drży w posadach, aż dziw, że Uzbekistan ma taką moc w gardłach, przy hymnie jest trochę ciszej. W tym czasie trener polskiej kadry Ryszard Soćko odpowiada na pytania o przyszłość ciężarów, polskich i w ogóle.

Sytuację w Polsce widzi źle, co do świata, który w kategorii do 105 kg zawęża się do byłych republik radzieckich i kilku innych państw, mówić wiele nie chce, choć wspomina, z rozpędu, że medal dla Michalskiego za cztery lata – po badaniach antydopingowych – może się przecież zdarzyć.

Światła gasną, Uzbecy, Irańczycy, Kazachowie i Chińczycy wychodzą. Ktoś z dziennikarzy mówi, że igrzyska bez ciężarów oznaczają mniej hałasu, mniej dopingu i mniej imprez, których reszta świata nie chce oglądać.

Relacja z Rio de Janeiro

Dźwiganie żelaza odbywa się w drugim pawilonie Riocentro – ośrodka położonego, wbrew nazwie, na przedmieściach. Pavillion 2 to, jak pozostałe (3, 4 i 5), wielka hala z rampą wyglądająca na solidny magazyn wszystkiego. Dużo siatki, ogrodzeń, szumiących od klimatyzacji kontenerów, brama wjazdowa z budowlanych prętów i namioty kontroli osobistej. W poniedziałkowy późny wieczór przy rampie stały dwie karetki pogotowia, ale paniki nie było. Trochę zamieszania, chyba wezwanie bez powodu, bo wkrótce czerwone lampy zgasły i karetki odjechały.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową