Polityk Razem w Berlinie spotkał się z delegacją Federalnego Związku Nauczycieli Języka Polskiego w Niemczech. Jego zdaniem nauczyciele polskiego są gotowi, żeby organizować na terenie Niemiec centra certyfikacyjne i zwiększyć liczbę zajęć, ale potrzebne jest jednak większe wsparcie ze strony polskiego rządu.

Polacy w Niemczech nie mają obecnie statusu mniejszości narodowej, a poseł Lewicy zauważył, że właśnie w takich krajach szczególnie dotkliwy jest problem słabego dostępu do nauki polskiego. – Bez nauki dzieci tracą umiejętności językowe i łączność z polską kulturą. Zamiast liczyć, że ktoś załatwi problem za nas, albo wymachiwać szabelką, jak lubi prawica, powinniśmy przygotować konkretne wsparcie. Tego oczekują zwłaszcza młodzi Polacy, mieszkający za zachodnią granicą. Chcemy, żeby w przyszłości mogli wrócić do Polski? Zadbajmy o to, żeby ich dzieci mogły poradzić sobie językowo z powrotem - mówił na spotkaniu z wyborcami (Zandberg jest posłem z okręgu nr 19, w którym poza mieszkańcami stolicy głosuje także Polonia).

- PiS się tłumaczy, że odpowiedzialność leży po stronie Niemiec. Ale nauka polskiego to nigdy nie będzie priorytet dla niemieckiej oświaty - zwrócił uwagę. - Liczenie, że będzie inaczej, to polityczna naiwność - dodał, podkreślając, że „są kompetentne kadry, są pomysły” i „czas, żeby Polska pomogła w tej sprawie młodej emigracji i wzięła większą odpowiedzialność za naukę polskiego za granicą”.

- Niemcy wykorzystują do takich działań Instytut Goethego. Powinniśmy zaprząc do podobnej pracy nasze instytucje. Nauka polskiego nie może być traktowana, jak dotąd, czyli po macoszemu - zaapelował poseł, zapowiadając złożenie w tej sprawie interpelacji do ministra edukacji i nauki oraz MSZ. - Tysiące dzieci, które każdego roku tracą kontakt z polską kulturą i językiem, to realna strata. Trzeba o nie zadbać. To inwestycja, która się po prostu opłaca - powiedział Adrian Zandberg.