Polityka zagraniczna: Warto trzymać z Francją

Sprawa caracali spowoduje, że nad Sekwaną zostanie mocno nadwerężone zaufanie do polskiego systemu gospodarczego – przestrzega publicysta.

Aktualizacja: 22.11.2016 06:55 Publikacja: 20.11.2016 19:30

Minister obrony Jean-Yves Le Drian (z prawej) był mocno krytyczny wobec Polski.

Minister obrony Jean-Yves Le Drian (z prawej) był mocno krytyczny wobec Polski.

Foto: AFP

W przeddzień wizyty prezydenta Lecha Wałęsy we Francji, w 1991 roku, ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej" mój wywiad z prezydentem François Mitterrandem. Francja w owym czasie podchodziła do pomocy Polsce z pewną rezerwą: swoje nadzieje lokowała bardziej w Czechach, w Rumunii czy wręcz w Rosji Gorbaczowa. Zadałem zatem panu prezydentowi między innymi pytanie, dlaczego przyjaźń polsko-francuska przypomina nieskonsumowane małżeństwo: wiele deklaracji o miłości, ale mało konkretów. Odpowiedź brzmiała: „Było to małżeństwo jakich wiele, zdarzały się burzliwe dni, czasem odrobina niewierności, ale najważniejsze, że przez wieki przetrwała silna przyjaźń" („Rz" z 8 kwietnia 1991 r.).

Nie było co ukrywać: my też nie docenialiśmy miłości Francji, bardziej darząc afektem Amerykę czy Anglię – i tak już zostało. Natomiast tę miłość w pełni skonsumował francuski biznes, który po pierwszym okresie nieufności zaczął bez pardonu inwestować w Polsce, stając się, po latach, jednym z największych inwestorów nad Wisłą.

Tymczasem najnowsze wypowiedzi przedstawicieli rządu związane z helikopterami Caracal zdają się negować potężny udział biznesu francuskiego w polskiej gospodarce. Sądzę, że albo do tego stopnia przyzwyczailiśmy się już do francuskiej obecności nad Wisłą, że stała się oczywista jak zakupy w Auchanie, Carrefourze, Leroy Merlin czy Intermarche. Warto choćby przypomnieć, że współczesna „Rzeczpospolita" także jest dziełem Francuzów, a konkretnie grupy Hersanta z nieodżałowanej pamięci Michelem d'Ornano na czele.

Handel i nowe technologie

Od tego jednak czasu minęło 25 lat i skromna początkowo reprezentacja z kraju Moliera rozrosła się znacząco. Oblicza się, że obecnie pracuje w Polsce ponad 15 tysięcy Francuzów. To tak jakby duże miasto powiatowe płaciło podatki i wydawało tu swoje zarobki.

Jednakże liczby obrazujące skalę inwestycji francuskich są jeszcze bardziej imponujące. W 2012 roku szacowane były na 89, 6 miliardów złotych (dane GUS). Niestety, przez następne trzy lata wielkość inwestycji malała, by w 2015 roku osiągnąć jedynie 76, 340 miliarda. Można domniemywać, że ów spadek podyktowany był raczej słabszą kondycją gospodarki francuskiej niż polskiej.

Francuskie inwestycje i myśl technologiczna obecne są w bardzo wielu dziedzinach. O handlu już wspomniałem, ale przecież w telekomunikacji dominuje Orange, w produkcji opon Michelin, w produkcji szkła Saint-Gobain itd., itp. Wystarczy choćby popatrzeć na doroczną obecność Francuskiej Izby Handlowo-Przemysłowej na corocznym forum w Krynicy, by wyrobić sobie pojęcie o aktywności potomków Jeana-Baptiste'a Colberta.

I oto w ten pozytywny obraz wpisano awanturę, która może mieć poważne konsekwencje nie tylko polityczne, lecz także gospodarcze i nie tylko w relacjach gospodarczych z Francją, ale i z innymi partnerami. Albowiem rząd, który najpierw zabiega usilnie o poparcie Francji dla polskich dążeń na forum NATO i który to poparcie uzyskuje, a następnie zrywa z przyczyn, mówiąc dyplomatycznie, mało przekonujących dalece zaawansowane rozmowy w sprawie dostaw francuskich helikopterów, staje się po prostu mało wiarygodny, żeby nie powiedzieć niesłowny. Ba, czyni to na tydzień przed zaplanowaną wizytą prezydenta Francji w Polsce. Konsekwencją jest, oczywiście, odwołanie tej wizyty, odwołanie szczytu Trójkąta Weimarskiego, zdziwienie w kręgach biznesowo-politycznych. Najdobitniej wyraził to francuski minister obrony Jean-Yves Le Drian, odnosząc się w Zgromadzeniu Narodowym i do decyzji polskich władz, i do wypowiedzi Ministerstwa Obrony Narodowej na temat sprzedaży Rosji okrętów Mistral.

– Jesteśmy naprawdę oburzeni – stwierdził minister. – To nie są właściwe metody. Ale jeszcze gorzej, kiedy mój polski kolega w polskim parlamencie twierdzi, że okręty, które sprzedaliśmy Egiptowi, zostały odsprzedane Rosji za symboliczne euro – cytuje jego wypowiedź agencja AFP.

Lojalność – i nic więcej

– To nie przeszkodzi nam jednak – dodał Le Drian – w wypełnianiu naszych zobowiązań wobec Polski w kwestii bezpieczeństwa. Jesteśmy w porządku, jeśli chodzi o zobowiązania, które nas dotyczą.

Oczywiście, Francja nam wojny nie wypowie, nie nałoży embarga na polskie produkty, z polskich sklepów nie znikną francuskie wina czy sery. Natomiast zostanie mocno nadwerężone zaufanie do polskiego systemu gospodarczego. I, niestety, jestem przekonany, że nadal będzie postępował spadek francuskich inwestycji w Polsce. Bardzo chciałbym się w tym miejscu mylić.

Nie zaprzeczam, że francuski inwestor nie jest partnerem łatwym, ale po przełamaniu wszelkich lodów jest partnerem solidnym i słownym. Tymczasem, czy to z powodu trudności języka, czy powodowani jakimiś innymi fobiami, wolimy niemiecką lub brytyjską walutę, choć ostatnio i z Niemcami nie mamy miodowych miesięcy, a Brytyjczycy nas poszturchują. Więc z kim nam po drodze?

Proponuję przyjrzenie się na spokojnie zarówno francuskiemu zaangażowaniu w Polsce, jak i francuskiej myśli technologicznej, która w wielu dziedzinach nie ma sobie równych. Nie wiem, czy w istocie szlachecka polska brać uczyła Francuzów jeść nożem i widelcem, ale wiem, że w XXI wieku my ciągle jeszcze możemy się wiele od synów Marianny nauczyć.

Autor był wieloletnim korespondentem polskich mediów we Francji., radcą Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Brukseli.

W przeddzień wizyty prezydenta Lecha Wałęsy we Francji, w 1991 roku, ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej" mój wywiad z prezydentem François Mitterrandem. Francja w owym czasie podchodziła do pomocy Polsce z pewną rezerwą: swoje nadzieje lokowała bardziej w Czechach, w Rumunii czy wręcz w Rosji Gorbaczowa. Zadałem zatem panu prezydentowi między innymi pytanie, dlaczego przyjaźń polsko-francuska przypomina nieskonsumowane małżeństwo: wiele deklaracji o miłości, ale mało konkretów. Odpowiedź brzmiała: „Było to małżeństwo jakich wiele, zdarzały się burzliwe dni, czasem odrobina niewierności, ale najważniejsze, że przez wieki przetrwała silna przyjaźń" („Rz" z 8 kwietnia 1991 r.).

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę