Ostatnie lata przyniosły – wydawałoby się – ostateczne zejście lewicy, zarówno postkomunistycznej, jak i „obyczajowej", ze sceny politycznej. Niezborne podrygi SLD i jego kandydatki czy też nieświeże umizgi Janusza Palikota do elektoratu w ostatnich wyborach prezydenckich wydawały się potwierdzać ostateczność tego końca. Co więcej, ostatnie działania jakoby centroprawicowej partii, za jaką uchodzić ma Platforma Obywatelska, w tym przyjęcie ustawy o pozaorganicznej hodowli ludzi zwanej dla niepoznaki tudzież dla skutku propagandowego „ustawą o leczeniu niepłodności" czy silnie ideologicznie motywowanej ustawy o uzgodnieniu płci, wskazują na chęć trwałego przejęcia przez PO elektoratu lewicy. Mogły być interpretowane jako swoiste ictus misericordiae (cios miłosierdzia) dla tejże.
Łamanie sumień
Trudno nazywać przyjęcie takich ustaw realizowaniem mieszczańskiej, umiarkowanej centroprawicowej polityki. Życzliwa interpretacja tych działań nakazuje przyjąć, że kierownictwo Platformy, łamiąc sumienia swoich posłów (wprowadzając w tego rodzaju sprawach dyscyplinę partyjną), realizuje jakiś plan polityczny. Plan ten może polegać na tym, że obecne przywództwo PO chce przejąć resztki lewicowego (w znaczeniu – permisywnego) elektoratu wielkomiejskiego po upadających formacjach – SLD i Twoim Ruchu. Przy okazji przywództwo Platformy chce przenieść spór polityczny przed najbliższymi wyborami w sferę światopoglądową, wierząc, że przyciągnięcie wyborców kulturowej lewicy może zmniejszyć skalę zbliżającej się porażki.
Ciekawe są źródła tej wiary. Podpisanie przez Bronisława Komorowskiego ustawy ratyfikującej szkodliwą (jak teraz przyznają ministrowie jego kancelarii) konwencję „antyprzemocową" w siedzibie organizacji feministycznej było chyba jedną z przyczyn porażki prezydenta; zwiększyło może popularność tego kandydata przy ul. Czerskiej, ale Polska i polski elektorat w dość niewielkiej i stale malejącej części formułuje swoje poglądy przez lekturę redagowanej przy tej ulicy gazety.
Przyjmując (łagodnie), że działania PO są efektem przemyślanej strategii, a nie tylko objawem ideologicznego amoku, należałoby przyjąć, że ugrupowanie to konsekwentnie nie podejmie działań, które dadzą lewicy szansę na odrodzenie. Nie będzie sprzyjać powstaniu nowych ośrodków integrowania się lewicy i utrudniać będzie – w miarę swoich możliwości – kreowanie nowych przywódców, dzięki którym może się ta lewica odrodzić.
Przeciw PiS
W takiej perspektywie ostatnie działania Platformy polegające na promowaniu jako kandydata na rzecznika praw obywatelskich młodego i bardzo zręcznego polityka, który stanowi nadzieję lewicy, to działanie całkowicie niezrozumiałe. Lista „organizacji pozarządowych", które zgłosiły tę kandydaturę, to przecież lista organizacji lewicowej rewolty kulturowej, które dzisiaj są politycznie osierocone. Poparcie takiego kandydata zaprzecza całkowicie temu realizowanemu dość konsekwentnie i za olbrzymią cenę politycznemu projektowi ostatecznej likwidacji lewicy. Wspierając czynnie wybór Adama Bodnara na RPO, PO zamiast zadać ostateczny cios lewicy, ratuje właśnie tych wszystkich, których ostatnie działania tej partii zepchnęły już nie do narożnika, ale w ogóle z ringu.