Wszechruski nacjonalizm Władimira Putina

Przywódca Rosji wysyła jasny sygnał wobec Zachodu, by nie „mącił” – pisze zastępca dyrektora Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Aktualizacja: 02.08.2021 21:12 Publikacja: 02.08.2021 18:29

Łukasz Adamski: Historycznych enuncjacji Władimira Putina, wbrew licznym komentarzom, nie należy tra

Łukasz Adamski: Historycznych enuncjacji Władimira Putina, wbrew licznym komentarzom, nie należy traktować jako steku bzdur

Foto: AFP

W lipcu prezydent Rosji opublikował obszerny artykuł o historii stosunków rosyjsko-ukraińskich pod znamiennym tytułem „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców", przy czym od razu w dwóch wersjach językowych: rosyjskiej i ukraińskiej. Dzień po publikacji artykułu, 13 lipca, na stronie Kremla pojawił się dodatkowy, pośpiesznie nagrany, dziwaczny wywiad Putina na ten temat, w którym rosyjski prezydent komentował samego siebie – co miał na myśli, pisząc swój artykuł. Mocne zbliżenie twarzy rosyjskiego przywódcy pozwalało dostrzec ogromne pokłady złości i zacietrzewienia.

Małoruski separatyzm

Sam artykuł stanowi wykład dziejów Ukrainy, a poniekąd także Białorusi, znany z licznych dzieł historycznych i podręczników opublikowanych w czasach carskiej Rosji, a także sowieckich, z naczelną tezą o jedności narodowej ludności średniowiecznej Rusi, która po okresie podziałów dzielnicowych i najeździe tatarskim nie od razu zdołała odtworzyć jednolite państwo. Jej zachodnia część trafiła pod obce, polsko-litewskie panowanie, toteż zjednoczenie odsunęło się w czasie. W tej wizji ukraińskie ziemie zadnieprzańskie powróciły do państwa ruskiego/rosyjskiego w 1654 r. w wyniku Ugody Perejasławskiej, a ponowne połączenie z Rosją Białorusi oraz „ziem małoruskich" położonych między Dnieprem a Bugiem odsunęło się do rozbiorów Rzeczypospolitej. Natomiast Rusi Halickiej (Galicji), która trafiła pod panowanie austriackie w 1772 r., a potem stanowiła część przedwojennej Polski, jak również należącej do Węgier Rusi Karpackiej udało się zjednoczyć z państwem rosyjskim dopiero w 1939 r. i 1945 r.

W wizji Putina iluzje bolszewików doprowadziły do tego, że uznano Białorusinów i Małorusinów za odrębne narody, a co gorsza, Rosję przekształcono w federację republik sowieckich, którym przyznano prawo secesji. Mimo to znacząca część ludności Ukrainy wciąż uważa się za jeden i ten sam naród co Rosjanie.

Historycznych enuncjacji Putina, wbrew licznym komentarzom, nie należy traktować jako steku bzdur. Owszem, wizja jedności średniowiecznej Rusi jest zdecydowaną przesadą; niezgodę muszą wywołać też niektóre inne interpretacje sygnowane przez Putina. Widać również typowy dla głównego nurtu rosyjskiej historiografii błąd metodologiczny zakładający, iż słowa nie zmieniają z upływem wieków znaczeń, a termin ruski (russkij) zawarty w średniowiecznych latopisach oznacza tyle samo co rosyjski (russkij).

Natomiast, gwoli uczciwości, zaznaczmy, że wiele z poglądów Putina wcześniej było wyrażanych w pracach uznanych historyków – nie tylko rosyjskich, ale i ukraińskich, na czele choćby z Mikołajem Kostomarowem, jednym z symboli ruchu ukraińskiego w XIX w. Co więcej, sama idea, że Małorusini i Wielkorusini są tym samym narodem, była promowana przez elity państwa kozackiego w II połowie XVII w. Natomiast w XIX w. ogromna część wykształconej ludności ziem dzisiejszej Ukrainy, zwłaszcza tych, które Polska utraciła po powstaniu Chmielnickiego, uważała się jednocześnie za Małorusinów i Rosjan – przykładem może być choćby Iwan Paskiewicz. Nawet w Galicji w latach 60. i 70. XIX w. ruch „moskalofilski" był znacznie silniejszy niż ruch ukraiński; cóż dopiero mówić o Cesarstwie Rosyjskim, które „małoruski separatyzm" mocno zwalczało. Wprawdzie ukraiński ruch narodowy po 1905 r. rozwijał się intensywnie, ale nie jest jednak wykluczone, że gdyby nie wybuch I wojny światowej, to na znaczącej części ziem dzisiejszej Ukrainy tożsamość małoruska by przetrwała. Prawdą jest wreszcie to, że państwo polskie, a w XIX w. polskie elity narodowe, „ideę wszechruską" systematycznie zwalczało.

Artykuł rosyjskiego prezydenta zwiastuje wiele niebezpieczeństw. Ze stwierdzenia, iż Ukraińcy są tym samym narodem co Rosjanie, wypływa logiczny wniosek, iż Ukraina stanowi część rosyjskiego terytorium narodowego sięgającego po Bug. Polityka Rosji wobec Ukrainy staje się zatem polityką wobec własnego terytorium narodowego i utraconego terytorium państwowego. Rosyjski prezydent bynajmniej nie uważa samego siebie za szermierza rosyjskiej idei imperialnej, lecz za obrońcę istniejącego w jego wyobraźni narodu „wszechruskiego" tudzież bezpieczeństwa państwa rosyjskiego przed zakusami Zachodu dążącego do stworzenia z Ukrainy „Antyrosji".

Co gorsza, Putin wydaje się niezdolny do zrozumienia innych punktów widzenia, a emocje z wywiadu uprawdopodobniają to założenie. Głęboko wierzy, iż zarysowana przezeń wizja historii Ukrainy – oparta na założeniach etnicznego nacjonalizmu we wszechruskim wydaniu oraz zakorzeniona w rosyjskiej kulturze narodowej i historiografii – jest jedynie słuszna. Nie rozumie, że przeszłość można interpretować inaczej. W końcu, począwszy od końca XIX w., prawie wszyscy ukraińscy historycy, piszący poza zasięgiem władzy Kremla, odrzucali ideologię wszechruską. Obecnie zaś coraz częściej ukazują dawną Rzeczpospolitą jako państwo przodków dzisiejszych Polaków, Litwinów, Ukraińców i Białorusinów i jako przestrzeń, która pozwoliła ukształtować się odrębnej ukraińskiej kulturze narodowej. Putin nie dostrzega także tego, iż o odrębności narodowej nie decyduje podobieństwo języka, wiary czy zwyczajów, ale w pierwszym rzędzie świadomość społeczna, bądź też mniema, iż przy pomocy działań państwowych można ją łatwo zmienić.

Wojna czy blef

Stojąc na gruncie etnonacjonalistycznych przekonań, rosyjski przywódca – a także znacząca część stojących za nim elit rosyjskich – wpisuje się w ten sam paradygmat myślenia, który wcześniej popchnął do wojen zwolenników „Wielkiej Serbii", a w I połowie XX w. – „Wielkich Niemiec". W każdym razie Putin przekazuje, iż Ukraina w obecnych granicach ma prawo do istnienia tylko pod warunkiem bliskich związków z Rosją – jako drugie państwo ruskie – i poniechania budowy swojej tożsamości na ideologii antyrosyjskiej. W przeciwnym wypadku grozi co najmniej uznaniem „Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej" oraz kontynuacją destabilizacji Ukrainy i starań o pozbawienie jej wszystkich tych obszarów, gdzie ludność zachowała świadomość jedności narodowej z Rosjanami. Czy rzeczywiście odważy się na intensyfikację wojny, czy blefuje – trudno powiedzieć. Na pewno chce jednak, abyśmy się zastanawiali.

Jest więc to jasny sygnał wobec Zachodu, aby nie „mącił" – skierowany zwłaszcza do tych państw, których elity do dziś mają problem z uznaniem Ukrainy za odrębny od Rosji byt państwowy, a Ukraińców za odrębny naród z odrębną od Rosji historią.

Jest to zarazem przesłanie wystosowane do tej części ludności południowych i wschodnich obwodów Ukrainy, która nie jest zadowolona z polityki Kijowa. Potwierdzają tę hipotezę publikacja artykułu nie tylko po rosyjsku, ale i po ukraińsku oraz gesty w stronę Ukraińców o błędach obu stron i o wspólnym nieszczęściu, do którego doszło w ostatnich latach.

Przy tym pod względem politycznym tekst należy odczytać jako odpowiedź na deklarację wileńską, w której minister Dmytro Kuleba w imieniu państwa ukraińskiego uznał dawną Rzeczpospolitą nie za państwo obce, zniewalające Ukraińców, ale część ukraińskiego dziedzictwa narodowego. Podpisana 7 lipca 2021 r. deklaracja przypomniała, że kultura polityczna Ukrainy została ukształtowana w dawnej Rzeczypospolitej i posiada nieporównanie więcej demokratycznych tradycji niż rosyjska, w tym prawo oporu wobec władzy naruszającej zasadnicze prawa i wolności obywatelskie.

Skuteczny przeciwnik

Artykuł nie ma żadnego przesłania do Polski, którą Putin nawet traktuje z pewną atencją jako skutecznego przeciwnika. Można jednak domniemywać, iż państwo rosyjskie wzmocni swoje działania w promowaniu czarnego obrazu naszej historii. Polskę winno to skłaniać tylko do wzmocnienia swoich działań o charakterze soft power na Ukrainie i – pomimo bardzo trudnych warunków – na Białorusi. Jednocześnie należy być gotowym na działania, które pozwolą rosyjskiej i zachodniej opinii publicznej zrozumieć historyczne manipulacje Kremla nie tylko w odniesieniu do XX w. Towarzyszyć musi temu przekaz, że polityka Putina wobec Ukrainy i Białorusi jest oparta na nieznanym prawu międzynarodowemu pojęciu „historycznego terytorium narodowego", a niezdolność elit kremlowskich do pogodzenia się z fiaskiem wszechruskiego projektu narodowego popycha je ku naruszaniu elementarnych norm prawa międzynarodowego, w tym suwerennej równości państw, uniemożliwiając pożądaną co do zasady normalizację stosunków z sąsiadami, UE i NATO.

W lipcu prezydent Rosji opublikował obszerny artykuł o historii stosunków rosyjsko-ukraińskich pod znamiennym tytułem „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców", przy czym od razu w dwóch wersjach językowych: rosyjskiej i ukraińskiej. Dzień po publikacji artykułu, 13 lipca, na stronie Kremla pojawił się dodatkowy, pośpiesznie nagrany, dziwaczny wywiad Putina na ten temat, w którym rosyjski prezydent komentował samego siebie – co miał na myśli, pisząc swój artykuł. Mocne zbliżenie twarzy rosyjskiego przywódcy pozwalało dostrzec ogromne pokłady złości i zacietrzewienia.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę