Rosyjska propaganda, niestety powielana także w zachodnich mediach, powtarza tezę, że los Nord Stream 2 został przypieczętowany dzięki poparciu przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana Claude'a Junckera oraz opinii jej prawników, którzy twierdzą, że kontrowersyjny projekt nie musi być podporządkowany prawu unijnemu. To nieprawda. Świadczą o tym dokumenty samej Komisji.
Chociaż służby prawne KE rzeczywiście uznają, że gazociąg Nord Stream 2 nie powinien podlegać prawu unijnemu, to jeszcze do niedawna uważały przeciwnie, ale zostały poproszone o ponowną opinię. Poza tym Dyrektoriat Generalny ds. Energii, który także ma swoich prawników, twierdzi, że gazociąg można podporządkować prawu UE, choć wymagałoby to układu z udziałem Unii i Rosji.
Mogłoby to w praktyce oznaczać, że reżim prawny dla nowego gazociągu będzie negocjowany przez Komisję w imieniu Rady Europejskiej, a zatwierdzenie układu będzie głosowane według zasady jednomyślności. Wtedy kraje przeciwne projektowi mogłyby go po prostu zawetować. Możliwe także, że Rosja nie chciałaby rozmawiać, bo taki układ wymagałby zmiany jej własnych przepisów w sektorze energetycznym, a wtedy Komisja mogłaby uznać przedsięwzięcie za niezgodne z prawem. Te fakty nie przebijają się jednak do opinii publicznej.
Polityka zamiast biznesu
Ze względu na fakt, że odkłamywanie tez przedstawianych przez Gazprom jest czasochłonne, walka o racjonalną dyskusję na temat Nord Stream 2 jest trudna. Rosjanie zatrudnili rzecznika dla konsorcjum odpowiedzialnego za nowy gazociąg. W ostatnim czasie podjął się on medialnej krucjaty w obronie projektu. Przykłady fałszywej argumentacji używanej przez zwolenników kontrowersyjnego gazociągu przedstawia Jerzy Dudek z Florence School of Regulation.
Po pierwsze, wskazują na prognozowany spadek wydobycia własnego w UE i w konsekwencji zwiększenie zapotrzebowania na gaz. Nord Stream 2 ma odpowiadać na to zapotrzebowanie. Po drugie, tranzyt przez Ukrainę nie tylko nie jest bezpieczny, ale ma być zbyt drogi, co sprawia, że NS2 staje się opłacalny. Po trzecie, że jest to przedsięwzięcie biznesowe. Oczywiście, sformułowanie o motywacjach lub przyczynach politycznych projektu nie może się pojawić. Kontynuując przytaczanie argumentu, skoro jest to biznes, a nie polityka, to NS2 powinien być traktowany tak jak pozostałe projekty, a Unia nie powinna angażować się politycznie, lecz jedynie pilnować swoich funkcji regulacyjnych. Po czwarte, NS2 będzie przestrzegał zarówno prawa unijnego i międzynarodowego, jak i regulacji poszczególnych państw członkowskich. Po piąte, że służy konkurencji i wspólnemu rynkowi energetycznemu – ocenia ekspert.