Prawny impas

Polski wymiar sprawiedliwości należy zreformować. Jednak zmiany proponowane przez obecnie rządzących prowadzą nie do poprawy sytuacji, ale wywołania ustrojowego kryzysu – twierdzi mecenas.

Publikacja: 22.05.2017 19:48

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł podczas inauguracji Kongresu Prawników Polskich. Po wyst

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł podczas inauguracji Kongresu Prawników Polskich. Po wystąpieniu, w którym stwierdził, że „środowisko sędziów nie oczyściło się samo, potrzebne są zmiany”, większość sędziów opuściła salę.

Foto: PAP, Michał Szałast

Kongres Prawników Polskich miał dać odpowiedź na pytanie: Jak reformować wymiar sprawiedliwości w Polsce? Punktem wyjścia było więc przyjęcie stanowiska, że sam zamysł Ministerstwa Sprawiedliwości, aby usprawniać wymiar sprawiedliwości, jest zrozumiały i akceptowany przez środowiska prawnicze. Zasadnicze natomiast obawy budzi proponowany kierunek zmian.

Nie było więc sporu co do pytania „czy". Na pytanie „jak" nie znaleziono wspólnej, kompromisowej odpowiedzi, pod którą podpisałyby się wszystkie środowiska prawnicze i przedstawiciele rządu oraz prezydenta. Pytanie brzmi też, czy przy tak spolaryzowanych poglądach w ogóle taki kompromis jest możliwy.

Dlaczego dopiero teraz?

Czy zatem Kongres okazał się sukcesem? Pewnie ocena nie może być jednoznaczna. Ale uwagi, które przedstawiam w tym tekście, w najmniejszym stopniu nie oznaczają aprobaty dla projektów zmian choćby np. w organizacji i działaniu KRS, które proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Wbrew jednoznacznie krytycznym opiniom Komisji Weneckiej, OBWE, Parlamentu Europejskiego, Sądu Najwyższego, wydziałów prawa czy wreszcie samorządów prawniczych forsuje się projekty, które, choćby nie wiem jak bardzo zaklinano rzeczywistość, prowadzą przynajmniej do zagrożenia niezawisłości sędziów i sądów. I tylko to zagrożenie wystarczy, aby wyrażać daleko idący niepokój co do nowych rozwiązań ustrojowych, wprowadzanych, tak na marginesie, z możliwym naruszeniem konstytucji.

Na tym tle inicjatywa zorganizowania kongresu była bardzo potrzebna. Mówiąc szczerze, od dawna się zastanawiałem, czemu wcześniej, nawet od lat 90. ubiegłego wieku, nikt nie był zainteresowany budowaniem forum, na którym przedstawiciele wszystkich zawodów prawniczych mogliby rozmawiać o bieżących problemach wymiaru sprawiedliwości, sytuacji obywateli i samym wykonywaniu zawodów. Tematów do dyskusji nie brakuje.

Czy trzeba było aż poczucia, że toczący się spór dotyczy fundamentów funkcjonowania niezawisłego sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości, aby, jak to ujął prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, ogłosić stan gotowości do działania? Bardzo mnie cieszy, że w sobotę postaraliśmy się wspólnie, sędziowie, adwokaci i radcy prawni, spojrzeć na proponowane kierunki zmian w wymiarze sprawiedliwości i wspólnie, w oderwaniu od partykularnych interesów zaproponować inny pomysł na zmiany, pod którym wszyscy się podpisujemy. Jeśli prawnicy chcą być słyszalni, to wypracowanie sobie takiej pozycji zajmie jeszcze dużo czasu.

A uda się ten cel osiągnąć tylko wtedy, kiedy, mając na względzie kluczowe dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości kwestie, będziemy mówić jednym głosem. Owszem, różnice nie znikną, bo inna jest rola i praca sędziego, prokuratora, adwokata i radcy prawnego czy też komornika czy notariusza. Ale funkcjonujemy w tym samym systemie prawnym i jego filary są dla nas wspólne.

Nie znam kulis organizacyjnych kongresu, a z pewnością było to wydarzenie trudne w przygotowaniu. Udało się jednak zgromadzić blisko 1500 przedstawicieli zawodów prawniczych, którzy pojawili się na kongresie, ponieważ czuli potrzebę poważnej dyskusji na temat kondycji polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Zbyt dużo spraw, za mało czasu

Część wystąpień podczas kongresu nie porwała, a nawet nie do końca pozwalała na identyfikację problemu. Poruszonych zostało zbyt dużo problemów, co było widoczne chociażby w konstrukcji paneli dyskusyjnych. Nie da się, przy najlepszych chęciach, podczas jednego dnia kongresu odpowiedzieć na szereg pytań i to tak ważkich i fundamentalnych, jak: Po co ludziom sądy? Co decyduje o tym, że sąd jest sądem? Jakie są zagrożenia dla niezależności i niezawisłości sądów?

Nie można było tym bardziej, w tak krótkim czasie, zdefiniować roli pełnomocnika w sprawach roszczeń osób fizycznych, znaczenia tajemnicy adwokackiej i radcowskiej dla ochrony praw obywateli czy też wyczerpująco omówić relację pełnomocnik – sąd. A organizatorzy postawili przed sobą i panelistami nader ambitne zadanie, aby jeszcze dodatkowo dyskutować o pomocy prawnej dla ubogich, opłacie sądowej, mediacji i programie studiów prawniczych. Każdy z tych tematów mógłby być przedmiotem odrębnego kongresu. To najlepiej pokazuje, jak to wydarzenie było potrzebne i jakim grzechem zaniechania było nieorganizowanie go w przeszłości.

Nagromadzenie ważkich tematów i skąpa ilość czasu na ich omówienie wymagały od mówców naprawdę sporych umiejętności, aby jasno sformułować przekaz. Były wystąpienia bardzo ciekawe, jak choćby I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, prezesa Trybunału UE Keana Lenaertsa, dziekana ORA w Poznaniu Macieja Gutowskiego czy wiceprezesa NRA Piotra Kardasa. Były też wystąpienia, które pozostawiały pewien niedosyt, jak te dotyczące rzeczywistego problemu zwalniania adwokatów i radców prawnych z obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej w celu złożenia zeznań.

Zabrakło jasnego postawienia sprawy, że przecież to sędziowie podejmują te decyzje i to do nich, właśnie na takim kongresie, należało wprost adresować słuszne obawy. Mówienie tylko o tym, że tajemnica zawodowa ma fundamentalne znaczenie dla jakości ochrony prawnej, jest prawdziwe, ale nijak nie przybliża nas w kierunku rozwiązania problemu.

W obronie podziału i równowagi władz

Odrębną zupełnie kwestią były wystąpienia przedstawicieli prezydenta RP oraz ministra sprawiedliwości oraz reakcja na ich słowa zgromadzonych na sali. Słyszałem oba te wystąpienia. Z wieloma tezami tam zaprezentowanymi się nie zgadzam. Pan prezydent twierdzi np., iż sędzia nie powinien recenzować działalności innych organów władzy publicznej oraz występować jako strona debaty religijnej, etycznej, światopoglądowej czy politycznej. W ten nieuprawniony sposób pomylono, nie po raz pierwszy, aktywność publiczną z polityczną. Rację miała I prezes SN, gdy na przedstawione powyżej stanowiska odpowiedziała, że jeśli władza recenzuje sądy i sędziów, to tym bardziej sędziowie i ich przedstawiciele mają prawo na tą recenzję odpowiedzieć.

Wystąpienie zaś wiceministra sprawiedliwości, nawiązujące do czarnej karty polskiego sądownictwa lat 40. i 50. ubiegłego wieku, było nieuprawnione przy tym audytorium. Nie miało nic wspólnego z postulowanymi przez ministerstwo reformami i mogło być odebrane jako konfrontacyjne przez zebranych na kongresie.

Ale krzykiem, buczeniem i wychodzeniem z sali nie rozwiązuje się problemów. Było do przewidzenia, że to zdarzenie zostanie wykorzystane przeciwko kongresowi. Po obu wystąpieniach, mocno kontrowersyjnych i budzących słuszny opór, oczekiwałbym wystąpienia choćby przedstawiciela jednego z samorządów organizujących kongres i jasnej odpowiedzi na nieuzasadnione tezy stawiane przez przedstawicieli ministra sprawiedliwości i prezydenta RP. I to jest chyba największa strata dla kongresu – że tak wiele dobrych i ciekawych pomysłów na zmianę, które nie wywracają konstytucyjnego ustroju do góry nogami, zostało przyćmionych medialną debatą nad wyjściem z sali uczestników kongresu podczas wystąpienia wiceministra sprawiedliwości. A jego słowa oficjalnej riposty się nie doczekały, poza krótką polemiką podjętą przez prof. A. Strzembosza.

Ogłoszona w wystąpieniu pana wiceministra sprawiedliwości poprawka od projektu ustawy o KRS polegająca na możliwości zgłaszania kandydatów do KRS przez środowiska prawnicze niczego nie zmienia w istocie problemu, o którym dyskutujemy. Już w obecnym projekcie politycy mogą wybrać do KRS osoby nieformalnie wskazywane przez środowiska prawnicze. Mogą też ich nie wybrać. Ale w każdym wariancie to oni decydują, jaki będzie skład KRS. Żadna to więc istotna zmiana, jeśli na tym wola kompromisu miałaby się skończyć.

Wyjeżdżając z Katowic pomyślałem, że nie od razu Kraków zbudowano. To był pierwszy kongres zawodów prawniczych, nie wszystkich, a dodatkowo organizowany w szczególnym, trudnym czasie. Uchwała przyjęta przez kongres, jako zwieńczenie jego prac, jest dość ogólna i wytycza raczej kierunek dalszych prac niż oferuje konkretne, gotowe do wdrażania rozwiązania. Inaczej być nie mogło. Z obrad kongresu wynika jasno, że prawnicy dostrzegają konieczność zmian, nie są im przeciwni, chcą rozmawiać o ich meritum i na to meritum mieć wpływ. Nie jest powiedziane, że rządzący wsłuchają się w głosy padające na kongresie i trzeba mieć tego świadomość.

Ważniejsze jest to, czy jako środowiska prawnicze zachowamy zdolność do wspólnej pracy i wspólnego poszukiwania rozwiązań w przyszłości, czy też stać nas było jedynie na ogłoszenie alertu, tylko gdy dostrzegamy stan zagrożenia dla fundamentów funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości i tym samym demokratycznego państwa prawnego. ©?

Autor jest doktorem nauk prawnych, adwokatem, członkiem Izby Adwokackiej w Warszawie.

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę