Komorowski: Walka o europejską duszę Polaków

Polityka obozu rządzącego zmierza do przekreślenia wysiłku i ofiar tych, którzy w XX wieku walczyli o miejsce Polski w Europie, w tym Legionów Piłsudskiego, żołnierzy spod Monte Cassino, stoczniowców z Gdańska – pisze były prezydent RP.

Aktualizacja: 06.05.2016 21:50 Publikacja: 05.05.2016 19:39

Komorowski: Walka o europejską duszę Polaków

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Niedawno obchodziliśmy 1050. rocznicę chrztu Mieszka I, władcy, który dał początek polskiej państwowości. Organizatorzy oficjalnych obchodów zupełnie jednak zapomnieli, że rok 966 był nie tylko przyjęciem zachodniego chrześcijaństwa przez władcę i ludność ziemi będącej pod jego panowaniem. Było to również wejście w europejski krąg cywilizacyjny, którego tożsamość już wtedy wyraźnie się zaznaczała. Zapomina się niekiedy, że chrześcijaństwo – i to była jego ogromna kulturowa rola – było również świetnym pasem transmisyjnym przenoszącym na grunt kiełkującej Europy osiągnięcia greckiej i rzymskiej starożytności. Kanony piękna, honoru, racjonalnego myślenia, wzorce ustroju państwowego i dobrego rządzenia, ale także dobrego prawa jako podstawy stosunków społecznych, w tym jakże ważnej zasady dobrej wiary (bona fides), przyszły do nas stamtąd.

Polak Europejczyk

Chrześcijaństwo wraz z dziedzictwem Hellady i Rzymu jest cywilizacyjnym fundamentem Europy, łacińskiej Europy, którą od tamtego czasu współtworzymy. Jeszcze wtedy, w późnym średniowieczu, pojawiła się będąca cudem architektury gotycka katedra, a wraz z nią uniwersytet – jedno z największych osiągnięć naszej cywilizacji. Bez uniwersytetu nie byłoby późniejszego cudu Europy i kolejnych warstw, które składają się na jej kulturę i cywilizację, odrodzenia, oświecenia itd. Nie byłoby jej wyjątkowego rozkwitu i światowej ekspansji.

Europa od początku kształtowała duszę Polaków, ich kulturę i tożsamość. Związki polsko-europejskie były bardzo twórcze. Dokonywały się przez kontakt najpierw z bezpośrednimi sąsiadami od zachodu i południa, a potem z dalej leżącymi krajami – włoskimi, Francją, Niderlandami itd. Nie starczyłoby tu miejsca na nazwiska i wydarzenia, które poświadczają bogactwo tych związków. W sposób naturalny i oczywisty Polacy stawali się Europejczykami. Bycie Polakiem oznaczało bycie Europejczykiem. Nie było w tym żadnej sprzeczności, przeciwnie – były to dwa płuca tej samej tożsamości.

Czasem Polska odwracała się od Europy, rozluźniała łączące z nią związki, odrzucała twórcze wzorce kulturowe zapewniające rozwój społeczny i gospodarczy oraz polityczną stabilność i podmiotowość. Tak było jeszcze w średniowieczu, co doprowadziło do walk wewnętrznych i zaniku polskiej państwowości, którą odbudowywali dopiero Łokietek i Kazimierz Wielki. Tak było w późnym wieku XVII i XVIII, co I Rzeczpospolitą doprowadziło do upadku. Rzeczpospolitą, która przecież wcześniej, w czasach otwartości na Europę, była udanym przykładem państwa wielonarodowego, religijnie tolerancyjnego i promieniującego swą kulturą na otoczenie. Taka właśnie Polska była jedną z europejskich potęg. O jej tron ubiegali się przedstawiciele najlepszych rodzin królewskich i cesarskich Europy.

W czasach wewnętrznej degeneracji i odwrotu od Europy zagrożona była nie tylko polska państwowość, ale i tożsamość. Wtedy również, co zrozumiałe, silniej zaznaczał się czynnik geopolityczny. Silniejsi naszą słabością sąsiedzi wykorzystywali to przeciwko nam, wasalizując nas, pozbawiając terytorium czy powodując straty kulturowe i demograficzne. Odwrót od Europy zawsze źle się kończył dla Polski. Osobliwe jest przy tym to, że ci, którzy opowiadali się za osłabianiem więzi z Europą, sięgali po argumenty o polskiej wyjątkowości, o tym, że nie musimy się niczego od nikogo uczyć, bo sami wiemy najlepiej, że polski zaścianek nie potrzebuje sojuszników i przyjaciół, bo sam sobie poradzi. Historia i geopolityka, jak wiemy, źle się obchodzi z takimi politycznymi i kulturowymi zaściankami.

Wspólnota wolnych narodów i obywateli

Współczesny etap dziejów Starego Kontynentu uosabia Unia Europejska. Powstała w swej pierwotnej wersji w kilka lat po zakończeniu II wojny światowej jako bezpośrednia odpowiedź na to apokaliptyczne doświadczenie. Ale też od początku była czymś więcej. Była odpowiedzią na kilkusetletnie doświadczenie narodów Europy i wyrażane przez nie tak samo długo pragnienie życia w jedności i pokoju. Odzwierciedlenie tego pragnienia znajdujemy w licznych projektach wiecznego pokoju czy federacji europejskiej, którym na przeszkodzie stawały polityczne ambicje władców i całych państw, ich chorobliwe nierzadko obsesje władzy i ekspansji, których rezultatem były konflikty wewnętrzne i wojny.

Powstanie Wspólnoty, a potem Unii, nie tylko położyło kres wojnom pomiędzy narodami, które stały się jej członkami. Oprócz pokoju, którego wartości dzisiaj coraz częściej nie doceniamy, Wspólnota dała Europejczykom szansę szybkiego rozwoju w warunkach większej wolności i sprawiedliwości. I tak jest nadal, o czym świadczą miliony tych, którzy z innych regionów chcieliby się dostać do Europy.

Wspólnota wolnych narodów i obywateli, którą jest dzisiaj Unia Europejska, została ufundowana na podłożu wspólnych wartości i norm, także politycznych i ustrojowych, nie tylko ekonomicznych. W tym na zasadzie solidarności, która powinna być szczególnie bliska nam, Polakom. Zarówno ze względu na wielki ruch społeczny „Solidarność", który dał nam wolność, jak i na solidarność wolnego świata z Polską w czasach stanu wojennego, duchową i praktyczną – materialną, bez której tę polską wolność byłoby nieporównanie trudniej osiągnąć.

Siła Unii Europejskiej tkwi w tym, że jest projektem na wskroś politycznym. Gdyby nie twórcza, sprawcza rola czynnika politycznego, toby jej nie było. Wiedzieli o tym ojcowie założyciele Europy, w większości chrześcijańscy demokraci, wśród nich Robert Schuman, którego proces beatyfikacyjny jest w toku, że pokój i rozwój narodów Europy wymaga ich jedności i współpracy politycznej. Wiedzieli, że warunkiem tej współpracy jest oprócz cywilizacji wspólny fundament polityczno-ustrojowy. Pierwszym dokumentem, który był owocem ich sprzysiężenia na rzecz Europy, była konwencja praw człowieka i podstawowych wolności przyjęta w Strasburgu w 1950 roku.

Ekonomia, choć ważna, była postrzegana jako instrument zbliżenia politycznego i kulturowego narodów Europy. Jednocześnie wspólny rynek i wspólne polityki przyniosły krajom członkowskim bezprecedensowo długi okres wzrostu gospodarczego. I tak musi pozostać. Oba te elementy muszą iść w parze. Unia musi służyć pobudzaniu witalności gospodarek europejskich i Europie jako całości. Trzeba pogłębiać wspólny rynek tam, gdzie jeszcze są ograniczenia, i znosić je tam, gdzie hamują one dynamizm rozwojowy wspólnego obszaru gospodarczego. Witalności cywilizacyjnej Europy (UE) służyć też będzie zachowanie jej kulturowej różnorodności. Komisja i inne instytucje nie powinny dążyć ani do kulturowej homogenizacji obszaru Unii, ani do zacierania duchowego dziedzictwa Europy. Będzie to prowadzić do konsekwencji odwrotnych do zamierzonych.

Powrót do sarmackiego zaścianka

Unia Europejska stoi dziś w obliczu wielu zagrożeń. Z niektórymi z nich zmaga się od dłuższego czasu. Należą do nich tendencje renacjonalizacyjne i odśrodkowe, które jeśli nie będą powstrzymane, nieuchronnie doprowadzą do dezintegracji Wspólnoty, do jej przekształcenia w luźny związek państw w rodzaju obecnej OBWE lub inną wersję Ligi Narodów sprzed II wojny światowej.

Już niektóre państwa Unii zaczynają ją traktować jak Ligę. Zapewne pojawiłaby się nowa, węższa od obecnej formacja integracyjna, już bez państw takich jak Polska czy Węgry, których władze dla swego politycznego użytku kontestują dzisiejszy kształt Unii. Byłaby to porażka wszystkich Europejczyków, ale przede wszystkim takich państw jak Polska, nadal słabszych, słabiej rozwiniętych, brzegowych, nienależących do „twardego rdzenia" procesu integracji.

W sytuacji europejskiego kryzysu i presji, którym poddawana jest Wspólnota, musi budzić niepokój i zasadniczy sprzeciw kierunek obecnej polityki polskiej, która w swej najgłębszej istocie jest polityką antyeuropejską. Polityką, która przypomina niedobre doświadczenia polskiej historii.

Polityka obecnego obozu władzy jest antyeuropejska na kilka sposobów. Po pierwsze, w narracji rządzących dzisiaj Polską wyraźna jest niechęć, wręcz wrogość do Unii Europejskiej i do samej Europy. Przedstawia się Europę jako zagrożenie dla Polski, jako twór, który Polskę wyzyskuje, patrzy na nią z poczuciem wyższości. Rzecz znamienna – mówią to przedstawiciele władzy, która sama dzieli Polaków na lepszy i gorszy sort. W tych wypowiedziach widać zarówno głębokie niezrozumienie Europy, jak i ideologiczne wobec niej uprzedzenia. Politycy i machina propagandowa obozu władzy próbują bałamucić Polaków i wzbudzać nastroje antyeuropejskie, nacjonalistyczne, wręcz rasistowskie. To wbrew polskiej tradycji i polskim interesom.

Po drugie, rządzący obecnie Polską nie kryją swych sympatii czy wręcz porozumienia z tymi siłami politycznymi w Europie, które otwarcie dążą do rozbicia Unii Europejskiej. To są zresztą jedyni sojusznicy partii rządzącej Polską. Innych nie ma, bo normalne, europejskie formacje polityczne nie traktują tej partii poważnie. Niedawne głosowanie w Parlamencie Europejskim nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości. Po trzecie, antydemokratyczne zmiany forsowane w Polsce z pogwałceniem konstytucji, które prędzej czy później będą prowadzić do powszechnego naruszania praw człowieka i ograniczania swobód obywatelskich, oddalają nas od europejskiego czy też – szerzej – zachodniego modelu ustrojowego. Jeśli kurs zostanie utrzymany, Polska będzie się upodabniać do państw postsowieckich lub kiedyś latynoamerykańskich. To nie tylko odwrót od Europy, to droga donikąd, do zacofania i sarmackiego zaścianka.

Wpędzanie w rosyjską pułapkę

Po czwarte, ten odwrót od Europy w polityce wewnętrznej i zagranicznej jest na rękę Rosji, w której interesie leży słaba i podzielona UE. Moskwa chce powrotu do koncertu mocarstw, dwóch mocarstw – Rosji i Niemiec. Zniszczeniu ulegnie wielkie osiągnięcie wolnej Polski, jakim jest wyjście z pułapki geopolitycznego położenia między Niemcami a Rosją. Było to możliwe dzięki bliskim relacjom ze zjednoczonymi Niemcami i coraz mocniejszej pozycji Polski w UE, dzięki Unii spójnej i solidarnej. Przeciw takiej Unii występuje Moskwa oraz rządząca obecnie w Polsce partia, jej rząd i prezydent.

Sytuacja staje się groźna. Polityka obozu rządzącego zmierza nie tylko do przekreślenia tego, co było marzeniem wielu pokoleń Polaków, przekreślenia wysiłku i ofiar tych, którzy w XX wieku walczyli o miejsce Polski w Europie, w tym Legionów Piłsudskiego, żołnierzy spod Monte Cassino, stoczniowców z Gdańska. Istnieje poważne ryzyko zniweczenia osiągnięć ćwierćwiecza polskiej wolności, które są dumą Polaków i znajdowały dotąd uznanie społeczeństw Europy.

Na to nie ma naszej zgody. Wszystkie środowiska świadome obecnego zagrożenia i swojej odpowiedzialności za los kraju powinny podjąć walkę o europejską świadomość Polaków. Ich wiedza, przekonania i aspiracje będą najlepszą zaporą przed realizowaną obecnie przez rządzących polityką zniechęcania Polaków do integracji europejskiej. Trzeba budować zrozumienie, że w polskim interesie narodowym leży nie tylko członkostwo w UE, ale także polski udział w dalszym pogłębianiu integracji.

Wielka Brytania leży na wyspach, Polska graniczy z Rosją konsekwentnie dążącą do osłabiania spoistości wewnętrznej Europy. Nie możemy zachowywać się jak uczestnik procesu integracji z konieczności czy z historycznego przymusu. Musimy odzyskać pozycję jednego z liderów postępu integracji, bo to jest nasz narodowy interes polityczny.

Antyeuropejska recydywa

Na koniec, powracając do historycznych analogii, warto pamiętać, że zarówno przed wiekami miała, jak i obecnie ma miejsce swoista antyzachodnia, antyeuropejska reakcja. Po śmierci Mieszka II zerwane zostały więzy z chrześcijaństwem zachodnim, rozpadło się państwo Piastów i szeroko rozlała się fala pogańskiej reakcji. Jak pisał Gall Anonim (ówczesny Europejczyk, bo zapewne przybysz z terenów dzisiejszej Francji), doszło do tego, że w kościołach Gniezna „dzikie zwierzęta założyły swe legowiska".

Prozachodnie, a z pewnym uproszczeniem można powiedzieć: proeuropejskie postawy i poglądy elit okazały się zbyt słabe, zbyt płytko zakorzenione, by powstrzymywać antyzachodnią recydywę pogaństwa. Trzeba więc dzisiaj, zanim dojdzie do nieszczęścia, konsekwentnie umacniać polską duszę europejską.

Niedawno obchodziliśmy 1050. rocznicę chrztu Mieszka I, władcy, który dał początek polskiej państwowości. Organizatorzy oficjalnych obchodów zupełnie jednak zapomnieli, że rok 966 był nie tylko przyjęciem zachodniego chrześcijaństwa przez władcę i ludność ziemi będącej pod jego panowaniem. Było to również wejście w europejski krąg cywilizacyjny, którego tożsamość już wtedy wyraźnie się zaznaczała. Zapomina się niekiedy, że chrześcijaństwo – i to była jego ogromna kulturowa rola – było również świetnym pasem transmisyjnym przenoszącym na grunt kiełkującej Europy osiągnięcia greckiej i rzymskiej starożytności. Kanony piękna, honoru, racjonalnego myślenia, wzorce ustroju państwowego i dobrego rządzenia, ale także dobrego prawa jako podstawy stosunków społecznych, w tym jakże ważnej zasady dobrej wiary (bona fides), przyszły do nas stamtąd.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę