Trzeciego maja nie czcimy aktu założycielskiego państwa, które dzięki temu przełomowi przetrwało liczne burze dziejowe i zachowało swą potęgę i znaczenie międzynarodowe. Nie czcimy też symbolu, który przez dziesięciolecia ożywiał patriotyczne konspiracje, zabiegi dyplomatyczne i akcje powstańcze. To święto-przestroga, wezwanie, by wykorzystywać każdą okazję do wzmacniania Rzeczypospolitej poprzez dobre reguły ustrojowe i dobry ustrój. To święto-wezwanie do porozumienia wokół spraw dla trwałości i siły państwa najważniejszych.
Dziś to przesłanie musi być przede wszystkim punktem wyjścia do odbudowy szkoły instytucjonalizmu, do sformułowania stanowiska, które krytycznie oceni dorobek minionego ćwierćwiecza i wskaże drogę wzmocnienia państwa i redukcji politycznego napięcia, które podważa naszą międzynarodową pozycję.
Najsilniejsze europejskie państwa i narody oprócz silnej gospodarki i bogatej kultury dumne są ze swoich instytucji. Z pisanych reguł i niepisanych zwyczajów, które wspierają obywateli i ich państwo w sposób prawie niewidoczny dla postronnego obywatela. Słabość państwa polskiego przez lata to nie tylko kwestia niższego PKB, gorszej infrastruktury transportowej czy poziomu niektórych świadczeń i usług publicznych. To także źle funkcjonujące sądy, lokujące się daleko w europejskich rankingach uniwersytety, to słabość dyplomacji i poziom mediów publicznych.
Po 25 latach życia w wolnym państwie instytucje to nadal nie jest przedmiot dumy, ale zadanie dla elit. To ich słabości są źródłem dysproporcji między pracowitością i energią społeczną a poziomem życia. Ich wady – nie tylko wynikające z konstrukcji prawnej, ale także ze złych obyczajów – sprawiają, że wielu młodych Polaków woli pracować za granicą, poniżej swoich kwalifikacji, niż padać ofiarą niesprawiedliwych praktyk, blokujących pomysłowość i talent, a promujących miernotę i oportunizm, zwłaszcza wtedy, gdy stoją za nimi protekcja przełożonych lub koneksje osobiste.
Skarbu instytucji nie odziedziczyliśmy po minionych pokoleniach. Nie jesteśmy Brytyjczykami czy Francuzami. Ale dzielimy ten los z wieloma narodami Europy, które historia pozbawiła państwowości, w których procesy modernizacji były naznaczone piętnem komunistycznej ideologii, nieufającej wszystkiemu co państwowe i widzącej jedyną siłę sprawczą historii w totalitarnej partii. Dlatego właśnie myśl państwowa, reformatorskie tradycje budowania dobrych instytucji są dla nas ważniejsze niż dla tych społeczeństw, które po prostu od dekad korzystają z dobrych środków.