Ks. Artur Stopka: Handel niedzielą

Po 1989 r. Polacy wcale nie palili się do niedzielnych zakupów. Zmiana nastąpiła niedawno i nie jest mocno zakorzeniona ani nieodwracalna – pisze publicysta.

Aktualizacja: 02.11.2017 19:36 Publikacja: 02.11.2017 19:26

Ks. Artur Stopka: Handel niedzielą

Foto: Stock.adobe.com

Wśród 21 postulatów wypisanych na wielkich tablicach w Gdańsku podczas strajku w sierpniu 1980 r. nie było żądania wolnej od pracy niedzieli. Natomiast postulat nr 21 brzmiał: „Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym i systemie 4-brygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi płatnymi dniami wolnymi od pracy”. Dlaczego protestujący stoczniowcy nie domagali się wolnych niedziel? Ponieważ w większości kraju były one oczywistością i nie było widać żadnego zagrożenia dla nich.

Przekonanie, że w niedzielę nie powinno się pracować, podzielali również w znaczącej części ówcześni rządzący. – Nawet za komuny, która zwalczała tradycję, niedziela była wolna – przypomniał niedawno działacz opozycji antykomunistycznej w czasach PRL Andrzej Gwiazda. Rządzący starali się natomiast – często nie kryjąc, że robią to w ramach walki z Kościołem – na różne sposoby ten niedzielny czas ludziom zagospodarować.

W okresie PRL zasada, że w sobotę dniówka jest krótsza, a w niedzielę zatrudnieni mają wolne, obejmowała ogromną większość zakładów pracy. Również handel. W soboty sklepy czynne były najczęściej do godz. 13, natomiast w niedzielę były zamknięte. Dyżurowały tylko pojedyncze placówki spożywcze i apteki. Wyjątkiem były tzw. niedziele handlowe. Zasadniczo sklepy otwierano w jedną niedzielę przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Często połączone to było z „rzuceniem” tego dnia na rynek atrakcyjnych, deficytowych towarów.

Było jednak w Polsce miejsce, w którym wolna od pracy niedziela nie stanowiła oczywistości. To Górny Śląsk. W latach 70. XX w. w górnictwie węglowym, w celu zwiększenia wydobycia, wprowadzono system czterobrygadowy. Praktycznie pozbawiał on górników niedzielnego wypoczynku. W obronie ich praw stanął bardzo mocno Kościół. Symbolem walki o wolny od pracy pierwszy dzień tygodnia stały się gromadzące ogromne rzesze stanowe pielgrzymki do maryjnego sanktuarium w Piekarach Śląskich. Ówczesny biskup katowicki Herbert Bednorz wołanie „Niedziela Boża i nasza” powtarzał tam przez wiele lat, zarówno w ostatnią niedzielę maja, gdy u Matki Bożej gromadzili się mężczyźni i młodzieńcy, jak w połowie sierpnia, gdy do Piekar przybywały kobiety i dziewczęta.

Jeden z punktów tzw. porozumienia jastrzębskiego brzmi: „Ustalono, że wprowadza się wszystkie wolne soboty i niedziele, począwszy od 1 stycznia 1981 r. Przyjmuje się zasadę bezwarunkowego przestrzegania dobrowolności pracy w dniach ustawowo wolnych, począwszy od 1.09.1980 r.”. Następny punkt porozumienia mówił o zniesieniu czterobrygadowego systemu pracy w kopalniach.

Przytoczone wyżej fakty pokazują, że przed rokiem 1989 zarówno Kościół, jak i NSZZ Solidarność, bardzo ostro występowały w obronie wolnej od pracy niedzieli tam, gdzie była ona rzeczywiście zagrożona.

Panuje dość powszechne przekonanie, że przełom roku 1989 dotyczył również kwestii handlu w niedzielę i że Polacy natychmiast po zainicjowaniu zmian rzucili się masowo w dzień świąteczny do sklepów. Co więcej, niedzielny handel przedstawiany bywa jako jedna z pożądanych zdobyczy społecznych po upadku PRL. To nieprawda. Polacy wcale nie palili się do spędzania niedziel między sklepowymi półkami.

Piotr Korek, do niedawna członek zarządu i dyrektor ds. nieruchomości na Europę Tesco CEE, w maju 2013 r. zamieścił w serwisie Natemat.pl bardzo ciekawy wpis, pokazujący, jak z otwieraniem placówek handlowych w niedzielę było naprawdę. Przypomina w nim, że w pierwszej połowie lat 90. większość sklepów nadal utrzymywała tradycję niedzieli bez handlu. Jego zdaniem większości zagranicznych menedżerów budowanych wtedy hipermarketów trudno było zrozumieć, że klienci nie domagają się otwarcia placówek w niedzielę – żadne przepisy prawne nie stały przecież na przeszkodzie. – Pamiętam, że w 1994 r. eksperymentalnie otworzyliśmy w hipermarkecie w Warszawie także opcję niedzielną, na początku ograniczając godziny otwarcia do godz. 13. Niestety, tłumów nie było, mnożyły się straty w towarze, którego nie mogliśmy sprzedać w oczekiwanej ilości. Ale cóż, jak się mówi A to trzeba być konsekwentnym i powiedzieć także B. Liczyliśmy na to, że zmiana trybu pracy, napływ kapitału, nowe biznesy z nowoczesnym trybem zarządzania, nowe godziny pracy do godzin wieczornych, pozwolą naszym klientom zrozumieć, że zakupy w soboty i niedziele stanowią alternatywę wieczornych długich kolejek do lady. I tak się stało. Klienci rozpoznali niedzielę jako okazję do uzupełnienia tygodniowych zakupów domowych i do dzisiaj nie pozwalają sobie zabrać tego przywileju – wspomina Piotr Korek. Praktyka masowego otwierania sklepów w niedzielę stopniowo upowszechniła się w Polsce dopiero w trzecim tysiącleciu. Można spotkać opinie, że gdyby wtedy, kilkanaście lat temu, Kościół i związki zawodowe stanowczo zareagowały i zaprotestowały przeciwko czynieniu z niedzieli dnia handlowego, dzisiaj nie byłoby problemu. Nadal jak w wielu krajach zachodnich sklepy w dzień świąteczny byłyby zamknięte. Wymienione przez Piotra Korka czynniki z pewnością wpłynęły nie tylko na zmianę zakupowych przyzwyczajeń Polaków, ale również na ich mentalność. Warto mieć świadomość, że zmiana nastąpiła niedawno i nie jest mocno zakorzeniona ani nieodwracalna.

Korek nazwał handel niedzielny przywilejem. Właśnie tak funkcjonuje on w świadomości wielu klientów, którzy z niechęcią słuchają o możliwości zamknięcia placówek handlowych w pierwszym dniu tygodnia. Ludzie z dużymi oporami oddają przywileje, zarówno zasłużone, jak i niezasłużone. Dlatego w sprawie wolnych od handlu niedziel nie wystarczą zmiany w sferze prawa. Ich niewystarczalność znakomicie pokazała próba wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę na Węgrzech. Po nieco ponad roku obowiązywania przepisów parlament węgierski zniósł stosowną ustawę. Uczynił to na wniosek rządu, bo nowe regulacje nie zyskały aprobaty społecznej.

Aby w Polsce nie doszło do podobnej sytuacji, potrzebna jest konsekwentna, długotrwała, dobrze zaplanowana i z rozmachem prowadzona akcja informacyjna i formacyjna, która realnie i skutecznie odwróci zmiany, jakie zaszły w mentalności wielu Polaków. Chodzi o to, aby przekształcić ich z podatnych na manipulację konsumentów, dla których miernikiem wolności i swobód demokratycznych stała się możliwość pójścia do sklepu w niedzielę, w ludzi pełnych empatii wobec innych, rozumiejących, czym jest dobro wspólne we wszystkich jego wymiarach. To z pewnością zadanie, które stoi dzisiaj przed Kościołem w Polsce, ale nie tylko przed nim.

Autor jest duchownym katolickim, publicystą. W latach 2009–2011 był rzecznikiem archidiecezji katowickiej

Wśród 21 postulatów wypisanych na wielkich tablicach w Gdańsku podczas strajku w sierpniu 1980 r. nie było żądania wolnej od pracy niedzieli. Natomiast postulat nr 21 brzmiał: „Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym i systemie 4-brygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi płatnymi dniami wolnymi od pracy”. Dlaczego protestujący stoczniowcy nie domagali się wolnych niedziel? Ponieważ w większości kraju były one oczywistością i nie było widać żadnego zagrożenia dla nich.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę