- To cud, to mogła być rzeź - powiedział prokurator z Mediolanu Francesco Greco. Dodał, że nie może wykluczyć związku terrorystycznego z incydentem.

Kierowca autobusu, wiozący uczniów ze szkoły średniej, zjechał z trasy i grożąc pistoletem i nożem związał ręce swoich pasażerów. - Nikt się stąd nie wydostanie - miał powiedzieć, jak relacjonowało później kilku uczniów. Potem mężczyzna rozlał dwa kanistry benzyny i podłożył ogień.

Jeden z uczniów zdołał zadzwonić na policję. Ta przyjechała i uratowała pasażerów. Do szpitala trafić musiało jednak około tuzina dzieci i dwóch nauczycieli, zatrutych dymem. Trafił też tam sam kierowca, z powodu oparzeń dłoni.

- Chcę położyć temu kres, chcę powstrzymać śmierć na Morzu Śródziemnym - miał mówić kierowca do pasażerów, cytowany przez włoskie media. Według doniesień, mężczyzna ma 47 lat i pochodzi z Senegalu. Nie jest jednak jednym z migrantów, którzy drogą morską docierają nielegalnie do Włoch. Kierowcą autobusu szkolnego był od 2002 roku.

Ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że Senegalczyk w przeszłości był karany za kierowanie pojazdu w stanie nietrzeźwym, na koncie miał też napaść seksualną na nieletniego. Nie podano jednak dat tych przestępstw, nie wiadomo więc, czy wyroki nie uległy zatarciu.