To jest dziwny rok, twierdzą przedstawiciele największych koncernów piwnych. Lato jest na półmetku, ale mimo długo oczekiwanego poluzowania ograniczeń życia społecznego sprzedaż piwa nie przyspiesza.
Wstępne szacunki z pierwszych trzech tygodni lipca podało Centrum Monitorowania Rynku – sklepy małoformatowe sprzedały w tym okresie 1,84 mln litrów piwa, co przerosło sprzedaż z analogicznego okresu przed rokiem o ok. 2 proc. Jednak z miesiąca na miesiąc sprzedaż praktycznie się nie zmieniła. W ciągu roku nie zmienił się też popyt, widać jedynie nieznaczny wzrost popularności piw bezalkoholowych i smakowych.
Nielsen wyniki za lipiec poda w drugiej połowie sierpnia, jednak już dziś ocenia, że w czerwcu piwo zanotowało spadek wartości sprzedaży o prawie 4 proc. w porównaniu z ubiegłym sezonem, a ilość sprzedanych napojów zmniejszyła się aż o 8 proc.
Dla browarów regionalnych i kraftowych zamknięcie gastronomii było sporym ciosem, ale najwięksi producenci, jak Żywiec, wysyłają do pubów jedynie 4 proc. swojej sprzedaży. Zamknięcie restauracji nie było więc aż takim problemem, jak wahania kursu walut i inne zwyżki kosztów.
W czasie pełnego lockdownu, od marca do maja, gdy zamknięte były wszystkie publiczne punkty serwujące piwo na miejscu, ilość sprzedanego piwa spadła jedynie o 3 proc., za to w ujęciu wartościowym sprzedaż wzrosła o 2 proc. wobec analogicznego okresu w 2019 r.