Hotele i restauracje szukają pracowników

Restauracje europejskie, które przetrwały pandemię mają nowy problem: brakuje im personelu. Te kłopoty są najbardziej dotkliwe w Wielkiej Brytanii, gdzie większość pracowników zatrudnionych przed pandemią, wyjechała z Wysp z powodu Brexitu.

Aktualizacja: 13.06.2021 14:38 Publikacja: 13.06.2021 11:48

Hotele i restauracje szukają pracowników

Foto: Bloomberg

A powrót jest teraz bardzo utrudniony, chociaż restauratorzy namawiają, żeby spróbować. Z podobnymi problemami borykają się przede wszystkim Francuzi, którzy właśnie otworzyli się na przylatujących ze Stanów Zjednoczonych. Na Lazurowym Wybrzeżu nie ma praktycznie restauracji, gdzie nie tylko po francusku wywieszono ogłoszenie: szukamy pracowników.

Ten kłopot mają także restauracje w Polsce, gdzie wielu pracowników branży hotelarsko- restauracyjnej znalazło pracę w innych zawodach i nie zamierza już wracać. Mniejsze kłopoty mają te placówki, które podczas pandemii nie zwolniły pracowników, ale zawsze może skusić wyższa płaca u konkurencji. — Nie ukrywam, że liczymy na lojalność naszego personelu, który miał pracę w najtrudniejszych dla naszej branży czasach — mówi Leszek Mięczkowski, prezes Grupy Dobry Hotel do której należy 13 hoteli m.in. w Jastarni, Sopocie, Zakopanem i na Mazurach. Przyznaje on również, że zna przypadki, kiedy bardzo dobrzy szefowie kuchni znaleźli pracę w stoczni.

Czytaj także: Polacy masowo ruszyli na zakupy. Pora na restauracje

W Wielkiej Brytanii dochodzi teraz do sytuacji, kiedy właściciele restauracji nawzajem podkupują sobie personel, oferując pracownikom coraz wyższe płace. Dla konsumentów oznacza to jedno: będzie drożej. Kiedy nie udaje się pozyskać pracowników, bary i restauracje nie mają innego wyjścia, jak wyłączenie części obiektu i to w sytuacji, kiedy konsumenci bardzo chcieliby zjeść poza domem, bo mają dosyć zamknięcia. Taka polityka jest widoczna przede wszystkim w restauracjach droższych, bo te nie mogą pozwolić sobie na pogorszenie jakości serwisu.

„New York Times" opisuje przypadek Mauro Sanny, właściciela londyńskiej restauracji Olivo, który w desperacji zamknął lokal na sobotnie lunche i przez cały dzień w niedzielę, bo nie miał wystarczającej liczby zatrudnionych kucharzy, kelnerów, a nawet szefów sali. Łącznie brakuje mu w tej chwili 15 osób. I na Twitterze napisał : „Oczywiście zmienimy tę decyzję, kiedy tylko znajdziemy niezbędnych pracowników". W rozmowie z dziennikarzem „NYT" nie ukrywa, że sytuacja powoli staje się nie do wytrzymania. — Myślałem, kryzys wywołany koronawirusem był największy, jaki przeżywaliśmy. Ale ten jest o wiele głębszy, bo nie jesteśmy w stanie już nic zrobić— mówił Mauro Sanna. I przyznał, że w desperacji wywiesił ogłoszenia na Sardynii, skąd pochodzi. Nie dostał ani jednego zgłoszenia. Teraz proponuje 100 funtów każdemu, kto znajdzie mu pracownika. Jak na razie i to się nie sprawdziło. Jego sąsiad z pobliskiej Olivocarne postanowił zamknąć swoją restaurację w niedzielne wieczory i przez cały dzień w poniedziałek, bo do kuchni znalazł jedynie 4 pracowników, a wcześniej pracowało tam siedem osób.

Według informacji UKHospitality w tej chwili na rynku jest wolnych 188 tys.pozycji i restauracje są gotowe płacić nie tylko wyższe wynagrodzenia, ale i za pozyskanie kogokolwiek do pracy.

Przed pandemią w Wielkiej Brytanii większości pracowników branży restauracyjno-hotelarskiej pochodziła z krajów Unii Europejskiej. Pandemia spowodowała zamknięcie restauracji, pracownicy znaleźli się na bezrobociu i większość z nich wróciła do siebie. Teraz, bo Brexicie, powrót jest utrudniony. Każdy, kto chce wrócić musi otrzymać na to zgodę rządu w Londynie, a nowi pracownicy walczą o brytyjskie wizy, o których przyznaniu decyduje liczba zdobytych punktów. Sęk w tym, że w tym systemie najwyżej „wyceniane" są zawody wymagającego wyższego wykształcenia. Nie mówiąc o tym, że w Wielkiej Brytanii większość krajów UE znajduje się na liście przyjeżdżających z obowiązkiem kosztownej kwarantanny. — W tej sytuacji brytyjscy pracodawcy znaleźli się w bardzo trudnym położeniu — mówi Louise Nichols, szefowa UKHospitality.

—Tutaj nie chodzi jedynie o problemy, jakie stwarzają nowe zasady imigracyjne po Brexicie. Po prostu podczas pandemii były branże, które kwitły i zapewniały stabilne zatrudnienie i nie ma w nich ryzyka sezonowości pracy — mówi Kate Shoesmith z Restruitment&Employment Confederation, federację agencji „łowców głów".

Pracownicy branży restauracyjno-hotelarskiej nie mogli pracować z domu, a decyzje o lockdownie i ich nieprzewidziane zmiany spowodowały, że wiele osób, którym wcześniej wydawało się, że ich miejsce pracy jest bezpieczne, traciło ją z dnia na dzień. — Nadal wiele osób mogłoby do Wielkiej Brytanii wrócić, ale wstrzymują się w obawie, że pojawi się kolejny lockdown i znów stracą pracę — przyznaje Kate Shoesmith. Jej zdaniem niewiele osób skusi się na powrót do Wielkiej Brytanii, tyle że nie natychmiast. Większość poszuka jej w krajach, gdzie dostępność rynku pracy jest łatwiejsza, niż na Wyspach. W tej sytuacji Brytyjczykom pozostanie zachęcić do pracy Brytyjczyków. Jak na razie jednak dla obywateli tego kraju praca w branży restauracyjno-hotelarskiej była dorywcza, żeby dorobić sobie do pensji w firmie z innej branży.

Na razie branża lobbuje w rządzie za ułatwieniami w powrocie pracowników z krajów UE, a właściciele restauracji i hoteli mają świadomość, że warunki pracy sprzed pandemii przestały już być atrakcyjne. I to nie chodzi wyłącznie o wyższe płace, ale większość przewidywalność w pracach na zmiany, które muszą być krótsze, dodatkowe zachęty, szkolenia i gwarancja, że nawet pracujący na zmywaku będzie miał szansę na rozwój.

A powrót jest teraz bardzo utrudniony, chociaż restauratorzy namawiają, żeby spróbować. Z podobnymi problemami borykają się przede wszystkim Francuzi, którzy właśnie otworzyli się na przylatujących ze Stanów Zjednoczonych. Na Lazurowym Wybrzeżu nie ma praktycznie restauracji, gdzie nie tylko po francusku wywieszono ogłoszenie: szukamy pracowników.

Ten kłopot mają także restauracje w Polsce, gdzie wielu pracowników branży hotelarsko- restauracyjnej znalazło pracę w innych zawodach i nie zamierza już wracać. Mniejsze kłopoty mają te placówki, które podczas pandemii nie zwolniły pracowników, ale zawsze może skusić wyższa płaca u konkurencji. — Nie ukrywam, że liczymy na lojalność naszego personelu, który miał pracę w najtrudniejszych dla naszej branży czasach — mówi Leszek Mięczkowski, prezes Grupy Dobry Hotel do której należy 13 hoteli m.in. w Jastarni, Sopocie, Zakopanem i na Mazurach. Przyznaje on również, że zna przypadki, kiedy bardzo dobrzy szefowie kuchni znaleźli pracę w stoczni.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Przemysł spożywczy
Polacy oszczędzają i nie marnują żywności
Przemysł spożywczy
Kakao droższe od miedzi. Zyskuje na wartości szybciej niż bitcoin
Przemysł spożywczy
Chude lata dla alkoholi. Uderzyła je akcyza
Przemysł spożywczy
Kakao drożeje szybciej niż bitcoin
Przemysł spożywczy
Wielka Brytania grozi zakazem importu polskiego drobiu z powodu salmonelli