Podatnicy płacą niemal 31 mld zł za nadmierne picie Polaków

Niemal 31 mld zł rocznie kosztuje Polskę nadmierne spożycie alkoholu, podczas gdy wpływy z akcyzy od trunków sięgają niespełna 12 mld zł.

Aktualizacja: 20.01.2020 06:02 Publikacja: 19.01.2020 21:00

Podatnicy płacą niemal 31 mld zł za nadmierne picie Polaków

Foto: Adobe Stock

Rynek alkoholu nie jest dziś wolny od konfliktu interesów, który poszczególne branże może sporo kosztować. Po ostatniej brawurowo wprowadzonej podwyżce akcyzy o 10 proc. straty liczą producenci wszystkich trunków. A próba ukrócenia eldorado tzw. małpek za pomocą dodatkowej opłaty ponoszonej przez sklepy może zakończyć modę na sprzedaż alkoholu w butelkach o małych pojemnościach. Producenci wódek protestują, ale pomysł popierają eksperci od leczenia uzależnień. W tle dyskusji kryją się jednak koszty nadmiernego picia przez Polaków. Są ogromne, ale rozproszone.

Drogie skutki alkoholu

Na 30,9 mld zł Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wycenia koszty społeczno-ekonomiczne związane z nadużywaniem alkoholu. Dla porównania: wpływy państwa z akcyzy od alkoholu w 2018 r. wyniosły 11,8 mld zł.

PARPA policzyła ogólne koszty społeczne związane z nadmierną obecnością alkoholu w życiu Polaków. Agencja wskazuje zarówno na oczywiste wydatki, czyli leczenie, ściganie przestępstw czy izby wytrzeźwień, ale też na PKB utracone w wyniku śmiertelności, chorób czy absencji w pracy z powodu alkoholu.

Czytaj także:  Żywiec poluje na butelki zwrotne. Oddasz je nawet bez paragonu 

Ogromne sumy wydają szpitale i więzienia. Leczenie chorób wywołanych przez alkohol kosztuje ponad pół miliarda rocznie. Związane z napojami wyskokowymi koszty więziennictwa sięgają 213 mln zł. Wcześniej sporo pracy mają policja (56,6 mln zł), prokuratura (128 mln zł) i sądy (165 mln zł).

Produkt Krajowy Brutto tracony z powodu chorób związanych z alkoholem szacowany jest na 631 mln zł. Na izby wytrzeźwień samorządy wydają 57 mln zł rocznie. Najkosztowniejszą jednak pozycją w rachunku PARPA, wycenioną na aż 25 mld zł, jest przedwczesna śmiertelność Polaków wynikająca z nadużywania alkoholu. Te koszty były obliczane w Polsce w ramach współfinansowanego przez Komisję Europejską międzynarodowego projektu badawczego Alice Rap, w którym uczestniczyło kilkanaście krajów europejskich.

– Eksperci uważają alkohol za najbardziej szkodliwą społecznie używkę – mówi Katarzyna Łukowska, p.o. dyrektora PARPA, i tłumaczy, że nikt nie pije w społecznej próżni. – Alkohol oddziałuje na dzieci, uzależnieniom często towarzyszy przemoc w rodzinie, a jej ofiary mają wiele dni absencji w pracy, co znowu generuje koszty. Alkohol jest też tłem wielu problemów społecznych, jak bezrobocie, niezaradność życiowa czy brak opieki nad dziećmi – mówi Łukowska.

Przedwczesna śmiertelność Polaków jest bardzo kosztowna, a alkohol jest główną przyczyną zgonów mężczyzn między 15. a 25. rokiem życia. – Winny jest nie stan zdrowia, tylko ryzykowne zachowania, którym sprzyja alkohol: pływanie czy jazda samochodem po alkoholu, skoki na główkę do wody – mówi Łukowska. Życie skracają też choroby, nowotwory – część z nich jest powiązana z ilością spożywanego alkoholu. PARPA szacuje grupę osób uzależnionych od alkoholu na 860 tys., ale czterokrotnie większa i też narażona na szkody zdrowotne jest grupa osób pijących alkohol w sposób ryzykowny.

Sklep zapłaci za małpki

Branża alkoholowa nie zaprzecza, że jej produkty generują dodatkowe wydatki, ale wskazuje też, że tych kosztów trudno uniknąć, bo one i tak będą, oficjalnie czy nie, a dzięki legalnej sprzedaży alkoholu budżet zasila akcyza. – Gdyby była prohibicja, można by powiedzieć, że koszty byłyby dużo wyższe, bo ludzie tak samo piliby alkohol, ale z nielegalnych źródeł, natomiast nie byłoby już tych 12 mld zł z akcyzy, które mogą te koszty leczenia pokryć – uważa Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Rynek alkoholu w Polsce ma się bardzo dobrze. Według Nielsena jest już wart ponad 36 mld zł i w ciągu roku urósł o 6 proc. (do września 2019 r.). Resort finansów chce ten trend wykorzystać i zwiększyć dochody skarbu państwa. Od stycznia akcyza na alkohol poszła o 10 proc. w górę, co ma przynieść dodatkowe 1,7 mld zł. Ponadto resort zdrowia chce, by od kwietnia sklepy płaciły złotówkę za każdą sprzedaną małpkę.

– Naszym zdaniem segment małpek zniknie, skumulują się trzy elementy: złotówka opłaty, wyższa akcyza oraz ogromny wzrost kosztów produkcji. Mamy opinię prawną, że ta opłata ma wszelkie znamiona podatku akcyzowego, a nie może być dwóch podatków akcyzowych – przekonuje Włodarczyk. Uważa, że na tym rozwiązaniu budżet może nie zarobić. – Ministerstwo Zdrowia zyska na małpce złotówkę, ale 2 zł straci ministerstwo finansów – szacuje Włodarczyk i dodaje, że akcyza od małpki wynosi średnio 2,6 zł, a od butelki piwa 0,5 zł, budżet zamieni więc dochody wyższe na niższe.

Przeciwko wyższej akcyzie protestuje też branża winiarska, według której jej produkty sprzedawane w małych butelkach nie są małpkami, i chociaż do małych butelek trafiają głównie wina klasy premium, to zdaniem Polskiej Rady Winiarstwa dodatkowa złotówka podwyższy barierę dla klientów.

Małpki to przebój rynku alkoholowego, klienci kupują 1,3 mln sztuk małych butelek z wódką dziennie. Trzy strony konfliktu – rząd, producenci i PARPA – różnie oceniają to zjawisko. – Ograniczanie dostępu dostępu do małpek ma znaczenie – mówi Łukowska z PARPA. – Alkohol w piwie i wódce jest ten sam, jednak w puszce piwa są dwie porcje alkoholu, a w małpce o objętości 100 ml i mocy 32 proc. są prawie trzy, i wypija się ją dużo szybciej niż pół litra piwa, więc w tym sensie to niekorzystne zjawisko – dodaje.

Nasz kraj idzie pod prąd trendu europejskiego. Według Banku Światowego Czesi pili w 2007 r. 12,1 l alkoholu na osobę, Niemcy – 11,9, a Polacy – 10,3. Do 2016 r. sąsiedzi ograniczyli picie – Niemcy o litr, a Czesi o pół litra – a Polacy zwiększyli spożycie do 10,6 l.

Paweł Wojciechowski były wiceminister finansów

Efekt fiskalny wzrostu spożycia alkoholu przynosi pozytywny efekt krótkoterminowy w postaci wzrostu przychodów z akcyzy, ale w dłuższym terminie ma negatywny skutek w postaci rosnących wydatków społecznych. O ile dochody z akcyzy są łatwe do policzenia, o tyle koszty społeczne są trudne do oszacowania. To m.in. wyższe koszty opieki zdrowotnej, wypadków drogowych, spadającej wydajności pracy, absencji chorobowych, ale też takie jak np. wzrost zachowań patologicznych w rodzinie.

Miasta na procentach zarabiają i wydają

Na alkoholu zarabiają także samorządy – PARPA szacuje ich łączne dochody z tytułu udzielania zezwoleń na sprzedaż alkoholu na 700 mln zł rocznie. Rekordzistką jest Warszawa, której dochody przekraczają 52 mln zł, Kraków zarabia ponad 22 mln zł. Dla porównania Opole czy Zielona Góra – po ok. 3 mln zł rocznie. To jednak nie oznacza, że włodarze miast nie mają z alkoholem problemu. Wprawdzie zarabiają na udzielaniu zezwoleń na jego sprzedaż, ale na wniosek zmęczonych nocnymi incydentami mieszkańców zaczynają wprowadzać wieczorne prohibicje. Średnie miasta, jak Śrem czy Ełk, zarabiają na koncesjach ok. 1 mln zł rocznie, jednak znacznie więcej wydają już choćby na poradnie leczenia uzależnień, izby wytrzeźwień, nie mówiąc o pracy straży miejskiej przy nocnych interwencjach. Prezydenci miast narzekają, że nie zawsze udaje się im ograniczać liczbę sklepów z alkoholem. Zdarza się, że odmowa koncesji kończy się w sądzie – na wyrok w takiej sprawie czeka właśnie Ełk. Prezydenci narzekają też, że gdy odbiorą koncesję jednej osobie, w tym samym miejscu powstaje identyczny sklep zarejestrowany na innego członka rodziny. Sopot jest uznawany za wzór – liczbę koncesji ograniczył o jedną trzecią i nie wydaje nowych. Zaszachował kluby nocne, zmuszając je, by nie wpuszczały ludzi przed 21. rokiem życia.Maleje też w całej Polsce liczba punktów sprzedaży, która spadła z 137,5 tys. w 2015 r., do 127,8 tys. w 2018 r. Na 11,8 mld zł wpływów z akcyzy w 2018 r. z wyrobów spirytusowych pochodziło 7,8 mld zł, z piwa 3,5 mld zł, a z wina i innych napojów 380 mln zł.

Rynek alkoholu nie jest dziś wolny od konfliktu interesów, który poszczególne branże może sporo kosztować. Po ostatniej brawurowo wprowadzonej podwyżce akcyzy o 10 proc. straty liczą producenci wszystkich trunków. A próba ukrócenia eldorado tzw. małpek za pomocą dodatkowej opłaty ponoszonej przez sklepy może zakończyć modę na sprzedaż alkoholu w butelkach o małych pojemnościach. Producenci wódek protestują, ale pomysł popierają eksperci od leczenia uzależnień. W tle dyskusji kryją się jednak koszty nadmiernego picia przez Polaków. Są ogromne, ale rozproszone.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Przemysł spożywczy
Polska żywność walczy o nowe stoły. Sukces rodzimego mięsa w odległych krajach
Przemysł spożywczy
Klan Kadyrowa zarobi na Danone. Putin zostawia majątek koncernu Czeczenom
Przemysł spożywczy
Czekolada znów podrożeje. Dramatyczna sytuacja na plantacjach kakao
Przemysł spożywczy
Wedel rozbudowuje fabrykę. Największa inwestycja od 100 lat
Przemysł spożywczy
Australia produkuje za dużo wina. Kolejne winnice do wykarczowania