Zdjęcia w gablotach pokazujące polskich i amerykańskich żołnierzy podczas ćwiczeń, nie pozostawiają wątpliwości: sojusznicy muszą sobie pomagać, a zbrojeniowy koncern z Massachusetts w USA wie, jak obronić polskie niebo.
Położone wśród bukowych zagajników rozległe centrum systemów obrony powietrznej Raytheona, producenta patriotów, robi wrażenie. W sterylnych laboratoriach i gniazdach produkcyjnych firmy, która startowała w epoce lamp elektronowych, wymyśliła mikrofalówkę i miała wkład w budowę księżycowego lądownika, dominują dziś bez reszty technologie obronne.
Na zajmującym ponad 13 hektarów terenie IADC 4 tys. fachowców buduje już radary w najnowszej technologii GaN (z wykorzystaniem azotku galu), pięciokrotnie wydajniejsze od radiolokatorów poprzedniej generacji. Gołym okiem widać, że laboratoria pracują na najwyższych obrotach, w halach montażowych nie ma skrawka wolnego miejsca, a wśród załogi panuje atmosfera pełnej mobilizacji – znak, że w portfelu Raytheona nie brak zamówień.
Odnowiony system
– Zestawy Patriot, zbudowane cztery dekady temu jako oręż przeciwko balistycznym pociskom ZSRR i Układu Warszawskiego, po latach eksploatacji i bojowych doświadczeń, w niczym nie przypominają już pierwszych konstrukcji – przekonuje Joe DeAntona, wiceszef rozwoju rakietowego biznesu w firmie.
Ten były dowódca liniowy i pułkownik zapewnia, że w pozostających w służbie 220 zestawach bojowych, które mają na koncie 100 zestrzeleń wrogich pocisków, zmodernizowano już niemal wszystko. To dlatego pozostały w arsenałach 13 krajów „klubu" użytkowników Patriot: od Hiszpanii i Niemiec po Kuwejt, Tajwan, Japonię i Koreę Południową. W ostatnich miesiącach zamiar kupna patriotów w najnowszej konfiguracji zgłosiła Rumunia, podobną inwestycje rozważa Szwecja – zachwala producent.