Po szefie działu wojskowo-kosmicznego Airbusa, Dirku Hoke zabrał głos najważniejszy człowiek w europejskiej grupie lotniczo-wojskowej, zaniepokojony „swego rodzaju moralnym wywyższaniem się" Niemiec w kwestii eksportu broni, co jego zdaniem wpędza we frustrację W. Brytanię, Francję i Hiszpanię. Dodał, że bez wspólnego podejścia europejskiego Airbus mógłby rozważyć produkowanie wyrobów bez niemieckiego wsadu.
Niemieckie ograniczenia w eksporcie sprzętu woskowego do krajów spoza Unii lub NATO były od lat cierniem w dwustronnej współpracy z powodu historycznych zastrzeżeń SPD w koalicyjnym rządzie federalnym — stwierdził Reuter. Berlin może wstrzymać taki eksport, jeśli znajdują się w nim elementy wyprodukowane w Niemczech.
- Francuzi i Niemcy rozmawiają najwyraźniej o tym i starają się znaleźć nowy przepis, ale na razie bez rezultatów — powiedział Enders agencji Reutera w Monachium, z okazji konferencji o bezpieczeństwie. — Od lat doprowadzało nas w Airbusie do szału to, że gdy chodziło o maleńką niemiecką część np. w śmigłowcach, to strona niemiecka dawała sobie prawo blokowania sprzedaży np. francuskiego helikoptera — dodał.
Niemcy postanowiły jednostronnie w październiku — ku dużej irytacji Francji — po zamordowaniu dziennikarza Jamala Khashoggiego w Stambule zawiesić dostawy broni do Arabii Saudyjskiej, drugiemu największemu klientowi, po Algierii. Ta decyzja zablokowała licencję na eksport rakiet powietrze-powietrze dalekiego zasięgu Meteor dla saudyjskich myśliwców Typhoon Eurofighetra. Montuje je MBDA, filia Airbusa, BAE Systems i Leonardo, a głowice i układ napędowy pochodzą z Niemiec.
Prezes Airbusa powiedział, że Niemcy muszą doprowadzić do przyjęcia wspólnych przepisów, jeśli chcą realizować plany europejskiej polityki obrony. — To do pewnego stopnia sprawdzian papierkiem lakmusowym, jak poważnie Niemcy podchodzą do wspólnej obrony i współpracy francusko-niemieckiej — dodał.