MON stracił okazję do wynegocjowania korzystnej transakcji

Sojusznicy, którzy obiecywali koordynować z polskim MON zakup okrętów podwodnych, kupują niemieckie U-Booty.

Aktualizacja: 07.02.2017 10:59 Publikacja: 06.02.2017 19:12

Po okręty U212 już ustawiła się kolejka

Po okręty U212 już ustawiła się kolejka

Foto: Wikipedia

Morscy eksperci nie mają wątpliwości: straciliśmy okazję do wynegocjowania korzystnej transakcji. Wspólne zakupy tak drogiej i skomplikowanej broni jak okręty podwodne wychodzą zdecydowanie taniej, gdy wytwórca uruchamia seryjną produkcję. Korzyści wynikają też z możliwości skierowania do własnych stoczni większej części offsetowych inwestycji czy zleceń serwisowych, z których rezygnują partnerzy.

Norweski zakup czterech okrętów w niemieckich stoczniach oznaczać może kolejną zwłokę w realizacji wartego ponad 10 mld zł polskiego podwodnego programu „Orka". Gdybyśmy się bowiem jednak zdecydowali na okręty U212 – produkt grupy stoczniowej ThyssenKrupp Marine Systems – musielibyśmy teraz poczekać w niemieckiej kolejce. Norweskie zamówienie skoordynowane będzie z zakupem dwóch jednostek tego samego typu dla Bundesmarine.

Modernizacyjny program „Orka", czyli zakup dla Marynarki Wojennej trzech nowoczesnych okrętów podwodnych, ma wzmocnić flotę wojenną RP w najbliższej dekadzie.

Potencjał odstraszania

Eksperci argumentują, że w obecnej sytuacji geopolitycznej trudno o skuteczniejszy morski oręż wykorzystujący sprzyjające warunki hydrologiczne Morza Bałtyckiego. Pojawienie się w polskim arsenale nowych okrętów podwodnych, wyposażonych w rakietową broń precyzyjnego rażenia, zmieni strategiczną sytuację nie tylko na Bałtyku, lecz także w całym regionie.

Ale inwestycje w podwodny oręż to zarazem ogromne, skomplikowane przedsięwzięcie przemysłowe, zwłaszcza w sytuacji, gdy rodzime stocznie nie mają żadnych doświadczeń technologicznych i produkcyjnych w tej dziedzinie.

Po korekcie przez ministra obrony Antoniego Macierewicza strategicznych planów zwalczania zagrożeń na morzu do 2030 r. już wiadomo, że realizacja okrętowych przedsięwzięć wydłuży się w czasie. Mimo optymistycznych zapewnień ministra jest mało prawdopodobne, że do końca tego roku uda się wynegocjować już i tak opóźnioną umowę na pozyskanie broni podwodnych.

– Sprawa zakupu broni, wartej ok. 10 mld zł, jest przesądzona, gigantyczne fundusze zaplanowane – zapewnia MON.

Broń z rakietami

Wiceminister Bartosz Kownacki, nadzorujący w resorcie obrony modernizację Sił Zbrojnych, już pod koniec 2016 r. potwierdzał, że rząd jest w zaawansowanej fazie przygotowań do zamówienia okrętów podwodnych, ma przy tym świadomość, że mierzy się z ogromnym przedsięwzięciem, którego istotną częścią będzie pakiet przemysłowy, czyli konieczność stworzenia warunków do technologicznej współpracy przyszłego dostawcy – producenta podwodnej broni i polskich stoczni. Minister Kownacki zapewnia, że Polska jest zdecydowana zamówić jednostki w pełni operacyjne, uzbrojone w broń ofensywną: rakiety manewrujące o zasięgu co najmniej 1000 km – tak, by dysponować bronią realnego odstraszania. Wiceminister nie ma wątpliwości, że wszelkie podejmowane do tej pory próby skoordynowania wspólnych zakupów okrętów podwodnych z norweskimi przyjaciółmi miały sens i były korzystne, bo zmusiły wszystkich producentów do negocjacyjnej elastyczności.

Dzięki temu np. Polska Grupa Zbrojeniowa i francuski potentat stoczniowy DCNS w styczniu uzgodniły umowę o przemysłowej współpracy – na wypadek, gdyby Polska zdecydowała się na okręty scorpene zintegrowane z wyrzutniami strategicznych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu NCM.

Maksymilian Dura, analityk wojskowy specjalista w dziedzinie okrętów

Nie ma co poniewczasie rozpamiętywać straconej okazji.

I tak polskie wymagania dotyczące nowych okrętów podwodnych bardzo różniły się od norweskich, więc nasze MON, trwając konsekwentnie przy koncepcji wspólnych zakupów, byłoby zmuszone do daleko idących kompromisów.

Wykorzystajmy sposobność, że możemy wciąż wybierać między trzema niemal równorzędnymi jakościowo okrętami: oprócz U212 na negocjacyjnym stole są szwedzki okręt A26, produkowany przez koncern Saab, i jednostka francuska o klasycznym napędzie Scorpene, proponowana przez kompleks stoczniowy DCNS.

Morscy eksperci nie mają wątpliwości: straciliśmy okazję do wynegocjowania korzystnej transakcji. Wspólne zakupy tak drogiej i skomplikowanej broni jak okręty podwodne wychodzą zdecydowanie taniej, gdy wytwórca uruchamia seryjną produkcję. Korzyści wynikają też z możliwości skierowania do własnych stoczni większej części offsetowych inwestycji czy zleceń serwisowych, z których rezygnują partnerzy.

Norweski zakup czterech okrętów w niemieckich stoczniach oznaczać może kolejną zwłokę w realizacji wartego ponad 10 mld zł polskiego podwodnego programu „Orka". Gdybyśmy się bowiem jednak zdecydowali na okręty U212 – produkt grupy stoczniowej ThyssenKrupp Marine Systems – musielibyśmy teraz poczekać w niemieckiej kolejce. Norweskie zamówienie skoordynowane będzie z zakupem dwóch jednostek tego samego typu dla Bundesmarine.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców
Biznes
Rząd podjął decyzję w sprawie dyplomów MBA z Collegium Humanum