Odnowione Anakondy na ratunek rozbitkom

Śmigłowce skonstruowane i produkowane w PZL Świdnik całkowicie przejęły ratowniczą służbę w naszej strefie odpowiedzialności nad Bałtykiem. Po niedawnej modernizacji maszyny Marynarki Wojennej są znacznie lepiej przygotowane do trudnych misji.

Aktualizacja: 03.11.2017 15:24 Publikacja: 03.11.2017 14:50

Foto: materiały partnera

Po głębokim liftingu jest już 5 najstarszych dwudziestopięcioletnich wiropłatów W-3WARM Anakonda: w nowym ciemnografitowym kolorze z charakterystycznymi jaskrawoczerwonymi elementami, prezentują się doskonale.

– Z punktu widzenia ratowników, najistotniejsze jest doskonalsze wyposażenie zmodernizowanych maszyn: wszystkie odnowione Anakondy mają już m.in. cyfrowy system sterowania silnikami FADEC (Full Authority Digital Engines Control) ułatwiający i upraszczający kierowanie śmigłowcem, co odciąża pilotów w czasie wykonywania skomplikowanych manewrów – mówi kpt. Marcin Braszak rzecznik prasowy Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Przyznaje, że w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych przyda się też nowocześniejszy sprzęt do obserwacji: kamery telewizyjne i termowizyjne sprzężone z reflektorami - tzw. szperaczami, które znacznie zwiększają efektywność poszukiwania rozbitków w nocy. Nową jakość w lokalizowaniu miejsc katastrof wprowadza też dodanie na pokładzie helikopterów specjalnego stanowiska dla operatora systemu automatycznej identyfikacji jednostek pływających AIS, który ma przyspieszyć prowadzenie ewakuacji poszkodowanych z pokładów statków.

Dwie bazy morskich ratowników

Świdnickie anakondy przeznaczone do wykonywania zdań poszukiwawczo-ratowniczych nad wodą i lądem, w zróżnicowanych warunkach atmosferycznych w dzień i w nocy mogą zabrać na pokład do 8 rozbitków albo 2 ciężko rannych na noszach. Maszyny W-3WARM mają na pokładzie także specjalistyczny sprzęt: ratownicze kamizelki, specjalne środki łączności, dźwig burtowy z wciągarką elektryczną przeznaczoną do podnoszenia lub opuszczania ludzi i ładunków za pomocą pasów ratowniczych, dwuosobowego kosza ratowniczego lub noszy. Dzięki rozmieszczonym wokół kadłuba pływakom śmigłowiec w krytycznej sytuacji ma możliwość awaryjnego wodowania.

W skład załogi W-3 wchodzi dowódca, drugi pilot, ratownik, technik oraz opcjonalnie lekarz.

Na wyposażeniu Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej znajduje się łącznie osiem śmigłowców W-3, w tym sześć w 43. Bazie Lotnictwa Morskiego w Gdyni Babich Dołach i dwa w Darłowskiej Grupie Lotniczej wchodzącej w skład 44. Bazy Lotnictwa Morskiego.

Flota dokupi śmigłowce?

W końcu zeszłego tygodnia ratowniczą jednostkę Marynarki Wojennej w Gdyni odwiedził szef MON Antoni Macierewicz. Chwalił odnowione śmigłowce polskiej konstrukcji i nie wykluczył kolejnych zamówień na świdnickie anakondy. - Pytany o spóźnienie w dostawach modernizowanych maszyn, bagatelizował problem. – Zawsze warto inwestować w rodzimy sprzęt - podkreślał minister.

Modernizacja kolejnych trzech śmigłowców marynarki do standardu W-3WARM w PZL Świdnik powinna zakończyć się w przyszłym roku.

Eksperci ostrzegają jednak, że nawet zwiększona w ten sposób liczba anakond - średnich śmigłowców ratowniczych może i tak nie poprawić ograniczonych od lat zdolności Marynarki Wojennej do niesienia pomocy rozbitkom na Bałtyku.

Tym bardziej, że określone wymagania tym względzie na Polskę nakłada Międzynarodowa konwencja o poszukiwaniu i ratownictwie morskim (SAR).

- Trudna od lat sytuacja w bałtyckim systemie SAR jeszcze bardziej się komplikuje, bo zapowiadany przez MON zakup nowych specjalistycznych śmigłowców koncentruje się raczej na uzupełnieniu sprzętu potrzebnego na zwalczaniu okrętów podwodnych a nie morskich helikopterów w wersji typowo ratowniczej – mówi Tomasz Dmitruk ekspert militarny z Nowej Techniki Wojskowej.

Znawcy tematu twierdzą, że zapewnienie realnego bezpieczeństwa żeglarzom, rybakom i turystom wypoczywającym nad polskim morzem wymaga zakupu nowych, większych śmigłowców, dostosowanych do ratowania życia i prowadzenia akcji w trudnych warunkach meteorologicznych.

Pracowite Sokoły ze Świdnika

W armii służy nadal prawie 70 śmigłowców z rodziny W-3, Sokoły latają też w policji i straży granicznej, od kilku już lat helikoptery tego typu pełnią też rolę powietrznych limuzyn dla rządowych VIP. Wykonują misje ratownicze ale też komercyjne - przeciwpożarowe i transportowe w Polsce i kilkunastu krajach na świecie.

Mieczysław Majewski, prezes PZL Świdnik - firmy, która jest dziś elementem włoskiej grupy Leonardo Helicopters - wspomina, że konstrukcja oblatana w drugiej połowie lat 80- tych zeszłego wieku mimo ówczesnych międzynarodowych ograniczeń była na wskroś nowoczesna. Do dziś ma też cechę , która robi wrażenie na pilotach nie tylko polskich: W-3 łatwo prowadzić – mówi Majewski. Inne zalety maszyny na co dzień doceniają użytkownicy: Sokół to wyjątkowo solidna , odporna konstrukcja, wszechstronnie przetestowana w swoim czasie w ekstremalnych, nawet w syberyjskich warunkach.

Bojowe doświadczenia

Przy masie własnej śmigłowca - 3900 kg i startowej 6400 kg, Sokoły są wyjątkowo uniwersalne. Śmigłowiec używany jest w armii do zadań transportowo-łącznikowych, rozpoznania oraz walki radio-elektronicznej. Odpowiednio wyposażone, transportowe Sokoły mają za sobą doświadczenia wojenne. Pomiędzy 2003 a 2008 rokiem W-3W używane były przez Polski Kontyngent Wojskowy w Iraku.

Klasyczny, transportowy W-3 może zabrać na pokład 10 w pełni wyposażonych żołnierzy desantu. Wojsko ma także 8 Sokołów zmodernizowanych do uzbrojonej wersji Głuszec. To rasowe maszyny wsparcia bojowego wyposażone w cyfrową awionikę, umożliwiającą loty w trudnych warunkach i zautomatyzowaną broń pokładową.

Według planów MON śmigłowce z rodziny W-3 mają pozostać na uzbrojeniu do 2026 r.

 

Tekst powstał we współpracy z partnerem serwisu PZL-Świdnik: Rzecz o polskich śmigłowcach.

Po głębokim liftingu jest już 5 najstarszych dwudziestopięcioletnich wiropłatów W-3WARM Anakonda: w nowym ciemnografitowym kolorze z charakterystycznymi jaskrawoczerwonymi elementami, prezentują się doskonale.

– Z punktu widzenia ratowników, najistotniejsze jest doskonalsze wyposażenie zmodernizowanych maszyn: wszystkie odnowione Anakondy mają już m.in. cyfrowy system sterowania silnikami FADEC (Full Authority Digital Engines Control) ułatwiający i upraszczający kierowanie śmigłowcem, co odciąża pilotów w czasie wykonywania skomplikowanych manewrów – mówi kpt. Marcin Braszak rzecznik prasowy Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Przyznaje, że w akcjach poszukiwawczo-ratowniczych przyda się też nowocześniejszy sprzęt do obserwacji: kamery telewizyjne i termowizyjne sprzężone z reflektorami - tzw. szperaczami, które znacznie zwiększają efektywność poszukiwania rozbitków w nocy. Nową jakość w lokalizowaniu miejsc katastrof wprowadza też dodanie na pokładzie helikopterów specjalnego stanowiska dla operatora systemu automatycznej identyfikacji jednostek pływających AIS, który ma przyspieszyć prowadzenie ewakuacji poszkodowanych z pokładów statków.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Raport ZUS: stabilna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
ZUS: 13. emerytury trafiły już do ponad 6 mln osób
Materiał partnera
Silna grupa z dużymi możliwościami
Biznes
Premier Australii o Elonie Musku: Arogancki miliarder, który myśli, że jest ponad prawem
Biznes
Deloitte obserwuje dużą niepewność w branży chemicznej