– On naprawdę sprawia wrażenie obrażonego takimi oskarżeniami, za każdym razem mówi mi, że tego nie zrobił. Prezydent Putin bardzo zdecydowanie, konsekwentnie powtarza, że nie ma z tym nic wspólnego – te słowa amerykańskiego przywódcy wywołały burzę w Ameryce.
Poszło rzecz jasna o udział Kremla w kampanii wyborczej w USA w 2016 r. i skompromitowanie kandydatury Hillary Clinton. Prowadzone przez specjalnego prokuratora Roberta Mullera śledztwo w tej sprawie coraz mocniej zacieśnia się wokół Donalda Trumpa. Poważne oskarżenia ciążą już na byłym szefie sztabu jego kampanii wyborczej Paulu Manaforcie i byłym doradcy ds. bezpieczeństwa Michaelu Flynnie. Niezależnie od tego wyszło na jaw, że nielegalny biznes z siostrzeńcem Władimira Putina prowadzi sekretarz handlu Wilbur Ross.
Ale mimo to prezydent uznał, że „Rosja podlega bardzo ciężkim sankcjom" i „czas na zabliźnienie ran świata". Oskarżył także o niekompetencję i stronniczość byłych szefów CIA Johna Brennana i Jamesa Comeya, co nie mieści się w kanonach zachowania prezydentów USA. Trudno, aby wiara Trumpa w słowa Putina nie wywołała ostrych reakcji w USA. W niedzielę obecny szef CIA Mike Pompeo ostrzegł, że jego agencja „będzie trzymać się dotychczasowych ustaleń w sprawie zaangażowania Rosji w Ameryce", a John McCain, jeden z najbardziej wpływowych republikańskich senatorów, uznał, iż „zawierzenie pułkownikowi KGB Putinowi" nie służy „wielkości Ameryki".
W niedzielę Trump się wycofał, ale tylko do pewnego stopnia. Przyznał co prawda, że w tej sprawie „jest z naszymi agencjami (wywiadu – red.)", ale jednocześnie przekonywał, że „zmyślona przez demokratów" afera prowadzi do „wielu milionów" ofiar, bo oddala współpracę miedzy Rosją i USA w Syrii czy na Ukrainie.
Narastającym kryzysem, który paraliżuje politykę Ameryki, znakomicie zdaje się bawić Putin. Na szczycie APEC w Wietnamie przekonywał dziennikarzy, że o całej sprawie dowiedział się „dzień wcześniej od Pieskowa" (rzecznik prasowy Kremla) i „z tymi fantazjami nie ma nic wspólnego". Być może aby uniknąć takich sarkastycznych komentarzy, jeszcze w miniony piątek sekretarz stanu Rex Tillerson odradzał spotkania obu przywódców. Ostatecznie prezydenci trzykrotnie krótko rozmawiali bez uprzednich uzgodnień.