Demokratyczny kandydat na prezydenta wziął udział w dorocznej gali Jazz Foundation „A Great Night in Harlem” w Apollo Theater w Nowym Jorku, na Harlemie. Przy okazji, w wywiadzie dla Associated Press, senator opowiadał o dziedzictwie Martina Luthera Kinga, ale powiedział, że tolerancja zrobiła w USA krok w tył w ciągu ostatnich kilku lat. Winą za to obarczył prezydenta Donalda Trumpa.

- Mamy prezydenta i mówię to bez radości w sercu, który jest rasistą. Trudno uwierzyć, że mamy prezydenta Stanów Zjednoczonych, który w rzeczywistości jest rasistą - powiedział Sanders. Dodał, że wykorzenienie rasizmu będzie jego priorytetem, jeśli zostanie wybrany na prezydenta.

- Jako prezydent Stanów Zjednoczonych, to, co bym zrobił, to łączenie naszych ludzi, aby stworzyć naród, który działa dla nas wszystkich, a nie tylko dla jednego procenta. Aby poradzić sobie z rasizmem i istniejącymi różnicami - nie tylko między bogatymi a biednymi, ale też między białymi a czarnymi - mówił.

Sanders był głównym kontrkandydatem Hillary Clinton w wyścigu o nominację demokratów w 2016 roku. Teraz będzie miał znacznie trudniejsze zadanie, bo w szranki z Donaldem Trumpem, z namaszczenia Partii Demokratycznej, chcą stanąć m.in. senatorowie Kirsten Gillibrand, Corey Booker i Kamila Harris, były kongresmen Beto O’Rourke i co najmniej dziesięć innych polityków. Wszyscy czekają zresztą na deklarację potencjalnego faworyta - byłego wiceprezydenta Joe Bidena.

Sanders nazwał kontrkandydatów „naprawdę dobrymi ludźmi”. - Nie usłyszycie ode mnie lekceważenia moich demokratycznych przeciwników. Są moimi przyjaciółmi i są dobrymi ludźmi - stwierdził.