Mężczyzna został zatrzymany przez policję w styczniu tego roku. Na jego posesji w pobliżu Łęcznej znaleziono namioty do uprawy roślin oraz kilkanaście krzaków konopii indyjskich. Okazało się, że 44-latek samodzielnie wytwarzał olej, czyli tzw. medyczną marihuanę. Podawał ją swojej chorej partnerce oraz matce przyjaciela, u której zdiagnozowano raka żołądka.

Obrońca Andrzeja Sadowskiego wnosił o umorzenie postępowania. Przekonywał, że olej wykorzystywany był wyłącznie w celach leczniczych. Sąd rozumiał te wyjaśnienia, ale doszło do złamania prawa. Oskarżony został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Dodatkowo musi zapłacić grzywnę i 3 tys. zł na rzecz stowarzyszenia MONAR Ośrodka Leczenia, Terapii i Rehabilitacji Uzależnień w Majdanie Kozic Dolnych.

- Sąd daje wiarę wyjaśnieniom oskarżonego, iż jedyną przyczyną tego zachowania była chęć udzielenia pomocy, najpierw swojej partnerce, a następnie ciężko chorej matce swojego bliskiego znajomego - mówiła w uzasadnieniu sędzia Marcelina Kasprowicz, cytowana przez portal Onet.pl.

W trakcie uzasadnia sędzia zwróciła uwagę na fakt, że sąd nie może tworzyć precedensu i musi poruszać się w granicach prawa. Dzisiejszy wyrok nie jest prawomocny. Obrona nie jest zadowolona, ale z ostateczną decyzją ws. apelacji trzeba poczekać do uzyskania pisemnego uzasadnienia. - Nie zgadzamy się z tym wyrokiem. Nie można powiedzieć, że pomaga się ludziom w chorobie, a jednocześnie szkodzi społeczeństwu - podkreśla adwokat Stelios Alewras.