Według relacji skarżącego, stanął w grupie ok. 20-30 metrów od barierek i szpaleru policjantów wydzielających trasę tzw. miesięcznicy smoleńskiej. Gdy czoło marszu zbliżało się do nich, kilka osób uniosło ręce pokazując znak Victorii (V) i zaczęło skandować "Lech Wałęsa".
Skarżący twierdzi, że jego zdaniem uczestnicy miesięcznicy nie mogli tego usłyszeć, gdyż oddzieleni byli od protestujących barierkami, banerami, szpalerem policji. Mieli też własny system nagłaśniający. Mimo to po kilkudziesięciu sekundach podeszło do grupy kontrmanifestantów trzech policjantów i poprosiło o okazanie dokumentu tożsamości.
Rzecznik poprosił o wyjaśnienia Komendanta Rejonowego Policji Warszawa I, bo działania policji w opisanej sytuacji mogą budzić wątpliwości z punktu widzenia standardów konstytucyjnych i europejskich w zakresie wolności zgromadzeń publicznych. Wyrażanie swoich poglądów, nawet w formie okrzyków, przez uczestników manifestacji nie powinno być bowiem podstawą podjęcia nieadekwatnej interwencji przez Policję, gdy ma ona charakter pokojowego demonstrowania. Stanowi to raczej wyraz korzystania z konstytucyjnie chronionej wolności słowa i wypowiedzi. Potwierdza ten standard również Europejski Trybunał Praw Człowieka w swoim orzecznictwie.
Jak wyjaśniła Rzecznikowi Policja, „z dokonanych ustaleń wynika, że interwencję, o której mowa w piśmie, przeprowadzali funkcjonariusze Oddziału Prewencji Policji w Warszawie".
Jej dowódca pismem z dnia 26 lutego 2018 r. wyjaśnił, co następuje, [funkcjonariusze] „podjęli interwencję i wykonali czynności służbowe z udziałem (...) [skarżącego], który w trakcie zabezpieczenia zgromadzenia publicznego, wykrzykiwał słowa, cyt. »Lech Wałęsa«, czym dopuścił się popełnienia czynu zabronionego o znamionach wykroczenia określonego w art. 52 § 2 pkt 1 ustawy z dnia 20.05.1971 roku Kodeks wykroczeń".