Amerykanin został zatrzymany i przesłuchany przez FBI pod koniec marca na lotnisku w Bostonie. Agencji pytali go m.in. o to, czy odwiedzał ambasadę Ekwadoru w Londynie, gdzie przebywa Julian Assange, twórca WikiLeaks, posądzany o sprzyjanie Rosji. W piśmie do redakcji brytyjskiego „Guardiana" Malloch zaprzeczył, że miał kontakty z Rosjanami. „Agenci sprawiali wrażenie, jakby wszystko o mnie wiedzieli i przestrzegli, że okłamywanie FBI jest ciężkim przestępstwem" – napisał.
Dodał, że dostał także wezwanie przed komisję Roberta Muellera, który prowadzi śledztwo w sprawie ingerencji Kremla w wybory prezydenckie w USA. Do przesłuchania miało dojść 13 kwietnia. Czy doszło? Światowe media nie informują o szczegółach. Nie zmienia to faktu, że w poważne tarapaty wpadł człowiek, który miał pomóc PiS w dotarciu do prezydenta Donalda Trumpa.
Do spotkania Mallocha z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim doszło w maju ubiegłego roku w Warszawie. Mężczyzna, przedstawiający się jako przyszły ambasador USA przy UE, odbywał wówczas swoiste tournée po Polsce. Odwiedził Częstochowę i Otwock, wziął udział w obiedzie z władzami Ruchu Narodowego oraz wystawnej kolacji, wydanej przez europosła Michała Marusika z Kongresu Nowej Prawicy.
To ten ostatni ściągnął Mallocha do Polski. – Gdy otoczenie prezesa PiS dowiedziało się, że nasz kraj odwiedzi Malloch, zaczęło dopytywać, kiedy będzie miał chwilę przerwy, by przyjechać na Nowogrodzką – relacjonuje Marusik.
Spotkanie w siedzibie PiS trwało ponad godzinę, a Malloch miał obiecać pomoc w zorganizowaniu spotkań w Waszyngtonie. O tym, że z realizacją tej obietnicy mogą być problemy, już w maju ubiegłego roku pisaliśmy w „Rzeczpospolitej". Wyjaśnialiśmy, że zdaniem Departamentu Stanu USA Malloch nie jest żadnym kandydatem na ambasadora. W dodatku „Financial Times" opublikował szereg artykułów, w których zarzucił mu grube fałszerstwa w biografii. Chodzi m.in. o twierdzenia Mallocha, że jest potomkiem prezydenta Theodore'a Roosevelta, a Margaret Thatcher przed kamerami CNN nazwała go geniuszem.