Słowa te padły podczas lipcowej debaty nad ustawą o Sądzie najwyższym. Po wystąpieniu Borysa Budki z PO, który stwierdził, że dopóki żył Lech Kaczyński, prezes PiS nie miał odwagi podnieść ręki na wymiar sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński wszedł na mównicę "bez żadnego trybu".
- Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami - krzyczał Kaczyński.
Z wnioskiem o ukaranie go za te słowa wystąpił do Komisji Etyki Poselskiej Ryszard Petru z Nowoczesnej.
W październiku ubiegłego roku prokuratura, po rozpatrzeniu zawiadomień 11 osób z całej Polski, odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Stwierdziła, że słowa Kaczyńskiego nie były skierowane do konkretnych osób, a jedynie "rzucone w przestrzeń".
Wypowiedzią prezesa PiS zajmie się więc Komisja Etyki Poselski, która może zwrócić posłowi Kaczyńskiemu uwagę, udzielić upomnienia lub nagany, lub uznać, że nie doszło do naruszenia regulaminu Sejmu i złamania dobrych obyczajów.