Na problem strażaków-ochotników uwagę w interpelacji do ministra spraw wewnętrznych zwrócił uwagę poseł Platformy Obywatelskiej, Józef Lassota.
W myśl obowiązujących od 18 maja tego roku przepisów, za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h kierowcom grozi odebrania prawa jazdy. Z tych regulacji nie wyłączeni zostali strażacy wezwani na alarm.
Tymczasem kiedy zostaje ogłoszony alarm, strażacy muszą jak najszybciej udać się do remizy i wyjechać do akcji. Na ogół dojeżdżają tam prywatnymi samochodami. Po dotarciu na miejsce muszą się przebrać, zgłosić, otrzymać informację, gdzie mają się udać i czasem również czekać na kierowcę, gdyż liczba osób uprawionych do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi jest ograniczona, a kierowcy również muszą dojechać do remizy ze swojego miejsca pracy.
Zdaniem posła Lassoty, praktycznie niemożliwe jest, aby takie czynności jak, przebranie się itp. zawrzeć w czasie 5-7 minut. Do tego dochodzi jeszcze czas na sam dojazd do pożaru. –Gdy jednostka nie dotrze w ww. czasie musi się rozliczyć i wytłumaczyć co spowodowało opóźnienie, dlatego aby dotrzeć na miejsce na czas strażacy wolą przekroczyć miejscami prędkość. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w momencie gdy wydłuża się czas przyjazdu jednostki, pożar wywołuje coraz większe straty, a czasem są coraz mniejsze szanse na uratowanie ludzi – dodaje poseł PO.
Józef Lassota zwraca uwagę, iż w sytuacji kontroli prędkość taki strażak nie ma praktycznie możliwości obrony – straci prawo jazdy. – Takie zatrzymanie prawa jazdy praktycznie nie podlega kontroli sądu, tak jak to ma miejsce przy odebraniu prawa jazdy z innych powodów – wyjaśnia poseł.