Sposoby na anonimowe naruszenia praw autorskich

Publikacja: 13.03.2016 11:00

Sposoby na anonimowe naruszenia praw autorskich

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Świat internetu w dużej mierze oparty jest na usługach serwisów hostingowych, czyli takich, które oferują usługę udostępniania zasobów swojego systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez użytkownika (art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, dalej: ustawy). Przykładem są serwisy typu YouTube i Facebook, w zakresie, w jakim to użytkownicy decydują, jakie treści znajdą się na ich profilach w tych serwisach.

Dlatego, jeżeli dochodzi do naruszenia praw autorskich w internecie, bardzo często odbywa się to za pomocą tych serwisów, np. poprzez publiczne udostępnienie nielegalnego wideo na YouTube lub zdjęcia na Facebooku.

W takiej sytuacji osoba, której prawa zostały naruszone, ma dwie opcje: jeżeli serwis to przewiduje, może zwrócić się z roszczeniami bezpośrednio do „właściciela" profilu lub też skorzystać z procedury „notice and take down" i zgłosić naruszenie serwisowi, np. YouTube lub Facebookowi. W ten drugi sposób najprościej doprowadzić do zablokowania dostępu do nielegalnych treści. Procedura ta wynika z przepisów o ograniczeniu odpowiedzialności usługodawców hostingowych (art. 14 ustawy). Bardzo upraszczając – dopóki użytkownik nie zgłosi naruszenia YouTube lub Facebookowi, dopóty serwisy te nie odpowiadają za udostępnianie nielegalnych treści.

Jeżeli zaś, pomimo zgłoszenia, nie zablokują dostępu do spornego dzieła, odpowiadają za naruszenie praw autorskich lub pokrewnych obok samego użytkownika.

Dochodzenie praw nie jest proste, bo częstokroć serwisy te mają siedziby i serwery poza granicami Polski. W pierwszej kolejności konieczne jest zatem ustalenie prawa właściwego dla danego sporu.

Co ma jednak zrobić osoba, której prawa zostały naruszone, a serwis hostingowy odmówił zablokowania nielegalnego materiału lub chce ona skierować dalej idące roszczenia, np. o zadośćuczynienie lub odszkodowanie? W pierwszej kolejności powinna ustalić dane użytkownika, który naruszył prawo.

I tutaj pojawia się kolejny problem. Bardzo często użytkownicy tworzą konta pod pseudonimami, co praktycznie uniemożliwia samodzielne ustalenie danych potrzebnych do wniesienia powództwa cywilnego. Jak można sobie z tym poradzić? Są dwa rozwiązania.

Po pierwsze, można zwrócić się do administratora danych osobowych (czyli serwisu hostingowego) z wnioskiem o udostępnienie danych osobowych naruszyciela (adresu IP, imienia i nazwiska lub adresu), uzasadniając, że jest to „niezbędne dla wypełnienia prawnie usprawiedliwionych celów realizowanych przez administratorów danych albo odbiorców danych, a przetwarzanie nie narusza praw i wolności osoby, której dane dotyczą" (art. 23 ust. 1 pkt 5 ustawy o ochronie danych osobowych). W razie odmowy „jest możliwość zwrócenia się do GIODO, który – biorąc pod uwagę okoliczności danego przypadku – może nakazać ich udostępnienie, uznając np., że rzeczywiście chodzi o próbę zrealizowania swojego interesu prawnego. Niejednokrotnie zresztą już tak postępował" .

GIODO wydaje decyzje w trybie przepisów postępowania administracyjnego, z uwzględnieniem terminów w nich określonych, a sprawy rozpoznaje według kolejności, w jakiej do niego wpływają.

Uzyskanie takiej decyzji trwa zatem pewnie co najmniej kilka miesięcy.

Po drugie, jeżeli istnieje podstawa prawna (np. art. 115 prawa autorskiego lub 116 pr. aut.), można zainicjować procedurę karną i pozostawić policji zadanie ustalenia danych osobowych naruszyciela. Bardzo często jedynym celem takiego kroku jest właśnie pozyskanie danych osoby naruszającej prawo i posłużenie się nimi w celu złożenia powództwa cywilnego. Z takiego modelu skorzystano w słynnych ostatnio dochodzeniach odszkodowań za nielegalne pobieranie filmów z internetu. Jest to wykorzystanie procedury karnej właściwie jedynie do umożliwienia roszczeń cywilnoprawnych. Nie jest to moim zdaniem systemowo słuszna droga i praktyka GIODO oraz orzecznictwo sądów administracyjnych nie powinny jej wzmacniać.

Z powyższego płynie wniosek, że warto wspierać i usprawniać stosowany już mechanizm oparty na przepisach ustawy o ochronie danych osobowych i kontrolną rolę GIODO, który w praktyce umożliwia pozyskiwanie danych osób naruszających prawa autorskie w internecie. Ważne jest jednak, by działał on sprawnie i szybko. Odciążyłoby to policję i prokuraturę, które zamiast pozyskiwania informacji potrzebnych do wszczęcia postępowania cywilnego mogłyby się zająć poważniejszymi sprawami. Pozwoliłoby to także na ochronę danych w sprawach, w których uzasadnione byłoby ich nieujawnianie.

W doktrynie znaleźć można jeszcze inne propozycje rozwiązania tego problemu. M. Czerniawski proponuje nowelizację art. 80 pr.aut. i umożliwienie na jego podstawie zobowiązania przez sąd osoby innej niż naruszający do udostępnienia danych osobowych na potrzeby dochodzenia roszczeń z tytułu naruszeń praw autorskich lub pokrewnych. W obecnym stanie prawnym wniosek o udzielenie informacji może dotyczyć jedynie spraw o ochronę praw majątkowych, konieczne byłoby zatem, choćby w postulowanym zakresie, rozszerzenie wniosku o sprawy o naruszenie autorskich praw osobistych i prawa do wizerunku. Zgodnie z obecnym brzmieniem art. 80 pr. aut. sąd ma trzy dni na rozpoznanie takiego wniosku. Mogłoby to być zatem narzędzie szybkie i bezpieczne, bo postanowienie o zobowiązaniu do udzielenia informacji musi poprzedzić uprawdopodobnienia roszczenia o naruszenie praw.

Każde rozwiązanie, które umożliwiłoby szybkie pozyskanie danych osoby anonimowo naruszającej prawo w internecie, jest godne wsparcia i wdrożenia. Ostatecznie to przecież sąd zdecyduje, czy do naruszenia rzeczywiście doszło, a brak udostępnienia danych mógłby pozbawić pokrzywdzoną osobę prawa do sądu.

Autorka jest prawnikiem, dyrygentem chóralnym. Współpracuje z kancelarią Hasik i Partnerzy. Prowadzi blog prawomuzyki.pl.

Świat internetu w dużej mierze oparty jest na usługach serwisów hostingowych, czyli takich, które oferują usługę udostępniania zasobów swojego systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez użytkownika (art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, dalej: ustawy). Przykładem są serwisy typu YouTube i Facebook, w zakresie, w jakim to użytkownicy decydują, jakie treści znajdą się na ich profilach w tych serwisach.

Dlatego, jeżeli dochodzi do naruszenia praw autorskich w internecie, bardzo często odbywa się to za pomocą tych serwisów, np. poprzez publiczne udostępnienie nielegalnego wideo na YouTube lub zdjęcia na Facebooku.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe