Jest kilka strategii, jak sobie radzić ze stresem. Pierwsza to koncentracja zadaniowa. Można sobie postawić pytanie, co ja, jako indywidualna osoba, mogę zrobić w obecnej sytuacji, na co mogę mieć realnie wpływ. Jeśli doskwiera nam zakaz wychodzenia z domu, to można zadbać choćby o świeże powietrze w domu, o aktywność fizyczną, nawet w mieszkaniu, czy przygotować zdrowy posiłek dla rodziny. Jeśli boimy się o swoje zdrowie, to mierzmy sobie temperaturę, zapytajmy o samopoczucie najbliższych, bo przecież strach często ma tylko wielkie oczy. Chodzi o to, by robić nawet małe rzeczy, ale mieć poczucie sprawstwa. Taka strategia powoduje, że nie wpadamy w rolę ofiary sytuacji czy losu. Po prostu odpowiadamy adekwatnym działaniem. Przeciwieństwem koncentracji zadaniowej jest koncentracja na emocjach. To topienie się we własnych przeżyciach, nakręcanie się w negatywnych myślach i czarnych scenariuszach.
Jak rozumiem to słaba strategia radzenia sobie ze stresem?
Sztuka zarządzenia sobą to proces odróżniania tego, co naprawdę dzieje się w rzeczywistości, od tego, co odbywa się w naszej wyobraźni. Potwierdzają to badania przeprowadzone na różnych grupach ludzi w sytuacjach codziennego stresu oraz w sytuacjach wyjątkowo trudnych, np. zagrożenia kataklizmem. Wyniki pokazały, że ok. 20 proc. poziomu naszego stresu zależy od faktów, a 80 proc. – od tego, jak je interpretujemy i jak na nie reagujemy. Jeśli je sami wyolbrzymiamy, katastrofizujemy, to trudniej poradzić sobie z lękiem.
Niektórzy radzą, by swoich lęków nie przelewać na innych, na bliskich. Czy to znaczy, że mamy trzymać strach w sobie?
Może warto zacząć od tego, że wszystkie emocje są potrzebne i spełniają funkcję przystosowawczą i sygnalizacyjną. Emocje uruchamiają się, by dawać nam energię do ochrony życia i zdrowia, są taką wewnętrzną mobilizacją, która się uruchamia, kiedy coś jest dla nas ważne. Ale emocje mogą być zdrowe lub niezdrowe. Zdrowe są wtedy, kiedy są adekwatne i pomagają nam chronić siebie. Nawet strach, jeśli jest adekwatny, to jego funkcją jest mobilizowanie nas do konkretnych, realnych działań podnoszących nasze bezpieczeństwo. Natomiast jeśli nakarmimy „demona wyobraźni" różnymi katastroficznymi wizjami, to nasz wewnętrzny lęk rośnie i staje się większy niż my. Wówczas zamiast mobilizować, zaczyna nas paraliżować, może nas wyniszczyć energetycznie, powodować nieadekwatne reakcje. I takiego strachu rzeczywiście nie można przelewać na innych, w tym swoich bliskich i dzieci.
To jak „przerobić" obecny kryzys na forum rodziny?