Pół roku później, gdy wojska aliantów zbliżały się do Berlina, generałowie zwycięskich armii zaczęli sporządzać listy poszukiwanych nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Nazwisko Himmlera znalazło się na drugim miejscu (na pierwsze trafił sam Hitler). 28 kwietnia Hitler dowiedział się z brytyjskiego radia, że Himmler rozpoczął tajne negocjacje z zachodnimi aliantami za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. W efekcie pozbawił go wszystkich funkcji państwowych i członkostwa w NSDAP. Dwa dni później Hitler popełnił samobójstwo, a jego następca – admirał Karl Dönitz – 8 maja podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. Heinrich Himmler zrozumiał wówczas, że jego próby dogadania się z aliantami spełzły na niczym, a jemu samemu wkrótce przyjdzie odpowiedzieć za zbrodnie wojenne. Aby uniknąć sądu i surowego wyroku, zdobył dokumenty na fałszywe nazwisko i udając podoficera tajnej żandarmerii polowej, rozpoczął podróż do Bawarii. Liczył, że uda mu się niepostrzeżenie przekroczyć granicę, a potem przedostać się do Ameryki Południowej, gdzie niemieccy zbrodniarze szukali bezpiecznej przystani.
Plan jednak spalił na panewce. 22 maja Himmler wpadł w ręce brytyjskich żołnierzy wskutek fatalnego błędu na punkcie granicznym. Zamiast wmieszać się w tłum Niemców wracających do domu, podszedł do wartownika i pokazał mu sfałszowane dokumenty. Nie wiedział, że alianccy żołnierze mieli rozkaz aresztować nie tylko esesmanów i funkcjonariuszy gestapo, lecz również żandarmów. Himmler został więc rutynowo zatrzymany. Przewieziono go do obozu w miejscowości Westertimke. Zbrodniarz doszedł do wniosku, że uda mu się ubić interes polityczny z Brytyjczykami. Wówczas ujawnił swoje prawdziwe nazwisko. To, co wydarzyło się później, jest tajemnicą. Według oficjalnej wersji 23 maja wzięto go na przesłuchanie i wtedy niespodziewanie popełnił samobójstwo, połykając cyjanek potasu. Brytyjczycy sfilmowali i sfotografowali jego zwłoki, a ich dowódca, marszałek Bernard Montgomery, kazał pochować je w nieznanym miejscu.
Jednak dokumenty dotyczące sekcji zwłok Himmlera zostały utajnione aż na 100 lat (zostaną upublicznione najwcześniej w 2045 r.), a lekarze, którzy oglądali zwłoki, zanotowali w protokołach, że nie ma śladów po dużej bliźnie. Wszystko wskazuje na to, że Himmler nie popełnił samobójstwa, tylko został zamordowany przez Brytyjczyków, aby nie ujawnił przed sądem kulis tajnych negocjacji nazistów z londyńskim rządem. Mogłoby to postawić Brytyjczyków w złym świetle wobec sojuszników, gdyż w 1943 r. w Casablance podczas tajnej konferencji prezydent Roosevelt i premier Churchill zobowiązali się prowadzić wojnę aż do kapitulacji Niemiec i nie podejmować żadnych negocjacji pokojowych.
Ucieczka przed PRL
Za zbrodnie na Polakach nie odpowiedział zaufany podwładny Himmlera i jeden z jego najbliższych współpracowników – generał SS Erich von dem Bach-Zelewski. Ten oficer polskiego pochodzenia, fanatyczny nazista i zwolennik Hitlera, był odpowiedzialny za pacyfikację walczącej Warszawy. Jak na ironię, w ręce Amerykanów wpadł 1 sierpnia 1945 r., czyli dokładnie rok po wybuchu powstania. Amerykański prokurator zapoznał się z jego przeszłością i złożył mu propozycję: zamiast kary śmierci za swoje zbrodnie otrzyma symboliczny wyrok, jeśli podczas procesu w Norymberdze ujawni wszystko, co wie, o zbrodniach najważniejszych dygnitarzy III Rzeszy. Von dem Bach się zgodził. Gdy kilka tygodni później z wnioskiem o ekstradycję zbrodniarza zwróciły się władze ZSRR i PRL, Amerykanie konsekwentnie odmawiali (doszło przez to nawet do kilku incydentów dyplomatycznych). Generał wywiązał się z obietnicy. W Norymberdze złożył obszerne zeznania, które pozwoliły skazać na śmierć lub długoletnie więzienie najważniejszych współpracowników Hitlera. Sam von dem Bach uniknął wyroku. Sprzyjało mu to, że nowy, komunistyczny rząd Polski starał się wymazać z kart historii Powstanie Warszawskie. Zelewski trafił na krótko do aresztu (w 1947 r.) i wówczas Amerykanie zgodzili się na to, aby został przesłuchany przez prokuratora Krajowej Rady Narodowej Jerzego Sawickiego. Sawicki wypytywał o niemieckie zbrodnie w okupowanej Polsce, ale ani razu nie zapytał o Powstanie Warszawskie. W tym samym roku rząd PRL zwrócił się do Amerykanów z prośbą o przeniesienie von dem Bacha do aresztu w Warszawie, aby mógł wziąć udział jako świadek w procesie Ludwiga Fischera, cywilnego gubernatora dystryktu warszawskiego w latach 1939–1945 (został skazany na karę śmierci i stracony). Władze PRL zobowiązały się, że von dem Bach nie trafi na ławę oskarżonych, a po zeznaniach wróci do Niemiec (tak też się stało).
Ten jeden z największych i najbardziej okrutnych nazistowskich zbrodniarzy został zwolniony z więzienia w 1949 r. Dwa lata później Izba Denazyfikacyjna (powołana do osądzenia urzędników III Rzeszy) skazała go na 10 lat obozu pracy, ale szybko zamieniono mu wyrok na areszt domowy. W 1961 r. ponownie go aresztowano i oskarżono o dwa przestępstwa: udział w nocy długich noży (podczas której na polecenie Hitlera SS wymordowało jego przeciwników politycznych) oraz zabójstwo w latach 30. kilku niemieckich komunistów. Wyrok był najsurowszy z możliwych: dożywotnie pozbawienie wolności. 8 marca 1972 r. Zelewski zmarł w więziennym szpitalu. W czasie odsiadki wziął ślub kościelny ze swoją cywilną żoną, z którą miał już pięcioro dzieci. Czy była to konsekwencja nawrócenia i strachu przed Sądem Bożym? Tego się już nie dowiemy, bo nie zachowały się na ten temat żadne świadectwa, a sam generał nie był człowiekiem wylewnym. Jednak hipotezie o jego nawróceniu przeczyć może fakt, iż do ostatnich dni von dem Bach nie przeprosił Polaków za zbrodnie, które popełnił.
Zbrodniarze służą nowemu państwu
Na współpracę z wymiarem sprawiedliwości zdecydował się również generał Heinz Reinefarth, podwładny von dem Bacha. Ten generał SS otrzymał 1 sierpnia 1944 r. polecenie sprowadzenia innych jednostek SS i włączenia ich do walki przeciwko powstańcom i cywilom. Podlegający mu żołnierze rzadziej angażowali się w walkę zbrojną. Skupiali się na pacyfikacjach ludności cywilnej. Zdolności organizacyjne Reinefartha i jego umiejętności strategiczne wzbudziły podziw Hitlera. Po stłumieniu Powstania Warszawskiego przywódca III Rzeszy powierzył mu dowództwo nad siłami stacjonującymi nad Odrą i broniącymi dostępu do Berlina. Reinefarth zawiódł jednak oczekiwania swojego wodza, za co został aresztowany i skazany na śmierć, ale wyroku już nie zdążono wykonać. Po kapitulacji III Rzeszy amerykański prokurator złożył Reinefarthowi propozycję podobną do tej, którą usłyszał von dem Bach: w zamian za zeznania obciążające przywódców III Rzeszy sam uniknie kary. Generał zgodził się i przed trybunałem w Norymberdze złożył obszerne wyjaśnienia. Wkrótce potem sam został aresztowany i oskarżony o zbrodnie wojenne, ale sąd w Hamburgu uniewinnił go z braku dowodów. Prawdopodobnie był to element gry. Chodziło o to, aby nikt w przyszłości nie mógł już pociągnąć Reinefartha do odpowiedzialności (zgodnie z prawem nikt nie może być dwukrotnie sądzony za ten sam czyn). Akt oskarżenia nie wspominał o tłumieniu Powstania Warszawskiego.