Pięcioletnie prace nad nową ordynacją podatkową mogą pójść na marne. Choć jej obszerny projekt – liczący 798 artykułów – został zgłoszony do Sejmu w czerwcu br., posłowie nie zdążyli go uchwalić przed końcem kadencji. Teraz Ministerstwo Finansów też nie pali się do szybkiego wznowienia prac nad tą ważną kodyfikacją, choć ma do dyspozycji gotowy projekt. „Rzeczpospolita" zapytała MF o dalsze losy projektu. Z odpowiedzi udzielonej przez rzecznika Pawła Jurka dowiadujemy się, że projekt „wymaga szczegółowego przeglądu m.in. pod kątem jego aktualności w świetle niedawno uchwalonych zmian do obowiązujących przepisów oraz konieczności zapewnienia odpowiedniego okresu vacatio legis".
Kiedy zaczną się prace? „Dokładny harmonogram legislacyjny projektu zostanie ustalony po dokonaniu tego przeglądu" – czytamy w odpowiedzi.
Z mniej oficjalnych informacji z resortu finansów wiadomo, że urzędnicy wcale nie palą się do szybkiego wprowadzania ordynacji. Choćby z tego powodu, że odbiera ona fiskusowi groźną broń, jaką jest sztuczne wydłużanie terminu wszczynania postępowań podatkowych. W projekcie nowej ordynacji przepisom o przedawnieniu wymiaru i poboru należności nadano zupełnie nową formułę. Dotychczas stosowane przez fiskusa triki (przy wszczynaniu postępowań karnych skarbowych) straciłyby podstawę.
Nad projektem od 2014 r. pracowała specjalna Komisja Kodyfikacyjna. Jej przewodniczący prof. Leonard Etel zauważa, że alternatywą dla wprowadzenia nowej ordynacji jest stosowanie tej obecnej – niespójnej i wielokrotnie zmienianej. – To twór pozszywany z różnych kawałków, coraz mniej czytelny – mówi prof. Etel.
Czytaj także: