Czy jednak spółka komandytowa może służyć do oszukiwania fiskusa?
A czy indywidualna działalność gospodarcza osoby fizycznej może służyć do oszukiwania fiskusa ? Można oczywiście twierdzić, że każda osoba prowadząca taką działalność stosuje optymalizację podatkową, bo gdyby prowadziła biznes poprzez spółkę z o.o. to przecież płaciłaby znacznie wyższe podatki. Typowy scenariusz funkcjonowania spółki komandytowej jest zupełnie niezwiązany z jakąkolwiek optymalizacją podatkową: ktoś prowadzi indywidualny biznes. Interesy idą dobrze i po paru latach znajduje sobie wspólnika i razem chcą prowadzić firmę na większa skalę. Mogą założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Tylko, że ona jest mniej elastycznym narzędziem działania, niż na spółka komandytowa. W spółce komandytowej wspólnicy w ramach wkładu do spółki świadczyć własną pracę – co w małym biznesie bywa kluczowe, a w spółce z o.o. jest niemożliwe. Idąc dalej: w spółce z o.o. podział zysków wynika z umowy spółki. Gdy z różnych względów wspólnicy chcą co roku inaczej dzielić się zyskami, to spółce z o.o. wymaga to formalności związanych ze zmianą umowy spółki. Poza tym istnieje kodeksowe ograniczenie: preferencja dla wspólnika co do udziału w zysku może być co najwyżej trzykrotna w porównaniu do „zwykłego" udziału, i musi być określana „na sztywno". Na marginesie, nie mam pojęcia jaki jest sens tego ograniczenia, ale ono istnieje. A w spółce komandytowej wspólnicy po prostu podejmują odpowiednią uchwałę i zmieniają proporcje zysku do podziału. Mogą tez wypłacać sobie zysk zaliczkowo, w trakcie roku obrachunkowego. W formie spółek komandytowych działają np. firmy budowlane, często rodzinne. Gdy dwóch wspólników chce już nie tylko wstawiać okna, ale budować domy od zera pod klucz, dziś może założyć spółkę komandytową. Zwłaszcza, gdy jeden z nich nie chce lub nie może brać na siebie ryzyka finansowego związanego z biznesem.
W filmie „Kilerów dwóch" Siara i Lipski też często zmieniali proporcje podziału łupów, zależnie od tego, który z nich akurat panował nad sytuacją.
To były karykatury mafiosa i biznesmena z lat 90tych, a dobra komedia to przecież częste zwroty akcji. Ale mówiąc poważnie: w partnerstwie biznesowym opartym na wspólnych działaniach wspólników niezbędne są mechanizmy pozwalające na zmiany sposobu podziału zysku. I wcale nie chodzi o jakieś szemrane interesy sportretowane w filmie Juliusza Machulskiego sprzed 20 lat.
No, ale jednak podobno agresywne optymalizacje były, więc różnym tam Lipskim i Siarom trzeba przeszkodzić.
Tak twierdzi MF, choć przecież nie sięga po takie skojarzenia. W uzasadnieniu do ustawy podparto się nawet opiniami z artykułów naukowych pisanych przez zajmujących się podatkami naukowców z Uniwersytetu Szczecińskiego, Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach i innych uczelni. Ministerstwo dostało też sporo wiedzy z administracji skarbowej, która zbierała informacje o schematach podatkowych. Najwyraźniej na tych podstawach w resorcie ktoś mógł wyrobić sobie pogląd, że jedyne do czego służy spółka komandytowa, to unikanie podatków.