Ministerstwo Finansów, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, opublikowało projekt ustawy o rzeczniku praw podatnika. W ten sposób ma być stworzona zupełnie nowa instytucja, służąca m.in. respektowaniu słusznych interesów podatników. Rzecznik ma też pilnować, by organy podatkowe działały racjonalnie.
Czytaj także: Rzecznik praw podatnika - czy jest potrzebny
Sama idea powołania strażnika interesów ludzi płacących podatki wydaje się słuszna. Prawo danin publicznych jest skomplikowane i nie ma co żyć złudzeniami, że kiedykolwiek będzie prostsze. Rzeczywistość gospodarcza też jest coraz bardziej złożona, a potrzeby budżetu państwa rosną. Zawsze będzie zatem ryzyko niesprawiedliwych decyzji wydawanych przez urzędy skarbowe. Taki strażnik powinien – podobnie jak rzecznik praw obywatelskich – mieć nieco swobody w działaniu i być instytucją niezależną. Tymczasem z projektu ustawy dowiadujemy się, że rzecznik praw podatnika ma być powoływany przez premiera na wniosek ministra finansów. Doroczne sprawozdanie ze swojej działalności ma składać przed tymże ministrem. Tu pojawia się pierwsze pytanie o niezależność. Czy rzecznikowi starczy odwagi, by krytykować poczynania administracji, której głową jest wiceminister finansów?
Kolejna wątpliwość pojawia się przy kryteriach, jakie muszą spełnić kandydaci na ten urząd. Chodzi w nich przede wszystkim o wiedzę i doświadczenie w stosowaniu prawa podatkowego. To w pełni zrozumiałe. Pojawia się zatem wymóg dziesięcioletniego doświadczenia w podatkach jako doradca podatkowy, adwokat lub radca prawny. Ale rzecznikiem może też zostać osoba, która „pełniła funkcję organu podatkowego" tylko przez pięć lat. Skąd taka różnica? Może stąd, że doradcy podatkowi czy adwokaci to na ogół osoby działające niezależnie, a naczelnik urzędu skarbowego może być „swój"?
Czytaj także: Rzecznik praw podatnika ma pomóc w sporach z fiskusem