Pozwolenie, aby w pewnych sytuacjach odwołaniem od decyzji zajmował się ten sam organ podatkowy, wprowadzone przy okazji reformy KAS, od początku budziło wątpliwości. Podatnicy i ich pełnomocnicy obawiali się, że w takich przypadkach gwarancja niezależnej oceny decyzji w dwóch instancjach stanie się iluzoryczna. Spory, które trafiły już na wokandy, potwierdzają, że lęk nie był przesadzony. Na szczęście skłonności do naciągania zasad tłumi orzecznictwo.
Droga na skróty
Kubłem zimnej wody dla chodzących na skróty urzędników może być zwłaszcza wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy. Zasadniczo sprawa dotyczyła VAT spółki, której fiskus zarzucił uczestnictwo w karuzeli podatkowej. Ostatecznie, gdy spór trafił do bydgoskiego WSA, przybrał nieco inny obrót. Sąd przede wszystkim uznał, że doszło do pogwałcenia procedur. I chodziło właśnie o przypadek, gdy decyzją i odwołaniem zajmuje się ten sam organ – art. 221a § 1 ordynacji podatkowej. Sąd zestawił go jednak z inną normą, która jest wyrazem bezstronności i standardów europejskich, czyli art. 130 § 1 ordynacji podatkowej. Stanowi on m.in., że funkcjonariusz służby celno-skarbowej jest wyłączany od udziału w postępowaniu w określonych sprawach, w których brał udział w wydaniu zaskarżonej decyzji.
Czytaj też: Bezstronność urzędnika a wyłączenie z postępowania
Wysokie standardy
Z jednej strony więc ustawodawca dał możliwość załatwienia sprawy przez ten sam organ w dwóch instancjach, ale pracownik, który brał udział w wydaniu decyzji, przy odwołaniu podlega już wyłączeniu. Przy czym, jak podkreślił sąd, zwrot: „brali udział w wydaniu zaskarżonej decyzji" to nie tylko jej wydanie (podpisanie), lecz także podejmowanie czynności procesowych mających lub mogących mieć wpływ na rozstrzygnięcie. Jak tłumaczył WSA, w tego rodzaju przypadkach może istnieć bardzo prawdopodobna obawa, że ze względu na udział pracownika w sprawie nie będzie on obiektywny przy ocenie podniesionych zarzutów. Wyrok nie jest prawomocny.
sygnatura akt: I SA/Bd 530/19