Kosiniak-Kamysz: czasem tęsknię za lekarskim fartuchem

- Jako polityk mam mnóstwo spotkań z wyborcami, więc to w jakimś sensie rekompensuje mi brak codziennego, czysto lekarskiego kontaktu z pacjentami. Ale oczywiście, że czasem tęsknię za lekarskim fartuchem i stetoskopem - mówi w wywiadzie dla Onetu Władysław Kosiniak-Kamysz. Prezes PSL opowiada też o kulisach Koalicji Europejskiej, rozmowach z Grzegorzem Schetyną i o tym, czy chciałby być premierem.

Aktualizacja: 20.04.2019 13:54 Publikacja: 20.04.2019 13:51

Kosiniak-Kamysz: czasem tęsknię za lekarskim fartuchem

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Kamil Dziubka: Można pana jeszcze spotkać na dyżurach w szpitalu?

Władysław Kosiniak-Kamysz: Na dyżurach już niestety nie. Czasami pracuję jako lekarz-wolontariusz.

Tak jak w 2016 roku w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie.

Na przykład. Poza tym prawie codziennie udzielam porad lekarskich i to nie tylko współpracownikom, ale też ludziom, którzy po prostu przychodzą do mojego biura. Wiele osób pyta np. o namiary na specjalistów, szukają nadziei, bo sytuacja w służbie zdrowie jest dramatyczna.

Politykom też pan udziela porad lekarskich?

Zdarza się. Oczywiście nie jestem jakimś wybitnym autorytetem medycznym - jest wielu świetnych lekarzy, którzy na co dzień praktykują - ale jak tylko mogę, staram się pomóc. Zwłaszcza, gdy trzeba komuś po prostu wskazać dobrego lekarza. Takich próśb jest mnóstwo i z roku na rok coraz więcej.

Nie brakuje panu takiego codziennego kontaktu z pacjentami?

Będąc w polityce nie narzekam na brak kontaktu z ludźmi (śmiech). Między polityką a medycyną jest dość sporo analogii. Ale jedna jest chyba najważniejsza – w centrum jest człowiek. Wiem, brzmi to górnolotnie, ale tak jest. Jako polityk mam mnóstwo spotkań z wyborcami, więc to w jakimś sensie rekompensuje mi brak codziennego, czysto lekarskiego kontaktu z pacjentami. Ale oczywiście, że czasem tęsknię za lekarskim fartuchem i stetoskopem.

A w polityce obowiązuje zasada „po pierwsze nie szkodzić”?

Lekarskie „primum noc nocere”… Czasem rzucam to hasło z mównicy sejmowej. Tak, ta zasada powinna obowiązywać. Ona jest zresztą dobra nie tylko w medycynie, ale w ogóle w życiu: nie szkodzić drugiemu człowiekowi, a jak można pomóc, to w ogóle jest super.

I tak jest w polskiej polityce?

W żadnej nie jest.

Ale rozmawiamy o tej naszej.

Nie ma roztropnego dbania o dobro wspólne, a tak politykę zdefiniował prawie 20 lat temu w polskim Sejmie papież Jan Paweł II. Niestety nie widzę tego dzisiaj. Widzę działanie impulsywne, agresywne, przepełnione nienawiścią do innych partii, innych polityków.

Całość rozmowy w Onet.pl

Kamil Dziubka: Można pana jeszcze spotkać na dyżurach w szpitalu?

Władysław Kosiniak-Kamysz: Na dyżurach już niestety nie. Czasami pracuję jako lekarz-wolontariusz.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Fogiel: Nowa władza łamanie prawo. W PiS nigdy nie było pobłażania
Polityka
Jan Strzeżek: Wybory na prezydenta Warszawy już się rozstrzygnęły
Polityka
Dlaczego ABW zasłoniło kamery monitoringu w domach Ziobry? Siemoniak wyjaśnia
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"
Polityka
Donald Tusk: Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna jest realna. Musimy być gotowi